[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Och.  Obserwowała, jak rozpina jej drugi but i po-
woli zsuwa ze stopy. Wyobrażała już sobie, jak ściąga z niej
bluzkę i kolejne sztuki garderoby, cały czas tak miękko i
delikatnie, aż będzie całkiem naga. Zadrżała i starała się
opanować odruch, by podkurczyć palce u nóg.
 Wszystko w porządku? Chyba nie masz wylewu?
W pierwszej chwili myślała, że sobie z niej żartuje, ale
w jego ciemnych oczach była tylko troska. Musiała wstać,
104/234
zanim dojdzie do wniosku, że powinna pozwolić mu się
rozebrać do końca.
 Ja...  Urwała, widząc wyraz jego twarzy i oczy
niemal czarne z pożądania.
Elle złapała się na tym, że wstrzymuje oddech, czeka,
co zrobi Gabe. Czy nadal będzie jej pomagał? O Boże, a
jeśli wezmie ją tutaj, na umywalce? Zagryzła usta, gdy jej
ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz.
 Zimno ci?  Było jasne, że Gabe doskonale wie,
dlaczego Elle dygocze. Położył jej ręce na biodrach i przy-
ciągnął do siebie, aż oparła się o jego klatkę piersiową. 
Elle, zadałem ci pytanie.
No tak, rzeczywiście.
 Nie.
 Musisz wejść pod prysznic.
 Tak.
Poczuła jego dłonie na bokach i ani się zorientowała,
kiedy jednym zwinnym ruchem zdjął z niej koszulę. Rzucił
ją na ziemię. Chciała zaprotestować, ale właściwie prze-
ciwko czemu? Przecież najbardziej na świecie pragnęła
właśnie tego, żeby jej dotykał. Nie musiała długo czekać;
opuszkami palców muskał różową koronkę jej stanika.
 To mi się podoba bardziej niż twoje buty.
Jak niby miała na to zareagować?
 Dziękuję.
Gabe zajął się jej spódnicą  rozpinał ją powoli, aż
szczęk suwaka zabrzmiał nienaturalnie głośno w cichej
łazience. Naprawdę chciała to zrobić? To błąd, i to
105/234
ogromny. Ale teraz, gdy cała niemal drżała z pragnienia,
nie przejmowała się tym w ogóle.
Osunął się na kolana i pomógł jej zdjąć spódnicę, a
potem przysiadł na piętach i po prostu na nią patrzył.
 Jezu, ależ jesteś piękna.
To nie miało żadnego znaczenia. Słowa się nie liczą.
Tak łatwo nimi żonglować, tak łatwo zapomnieć. Ale prze-
cież chciała, żeby mówił poważnie. Zagryzła usta, ciekawa,
co dalej.
Gabe w końcu nakrył jej dłoń swoją. Zamrugała.
Drapała się bezwiednie. Podniósł jej dłoń do ust, pocałował.
 Musisz to z siebie zmyć.
 Rzeczywiście.  Cofnęła się o krok i ugięły się pod
nią nogi. Gabe złapał ją, zanim upadła. Jego gorące dłonie
niosły rozkosz. Aż za wielką. Nie chciała, żeby przestawał,
a to znaczyło, że musi przestać, już, natychmiast.
Przytrzymała się jego ramion.
 Rany, nie wiem, co się ze mną dzieje.
 Masz atak alergii i zażyłaś sporo leków. Wszystko
jasne.  Cały czas obejmując ją w pasie, pochylił się i
odkręcił wodę w kabinie prysznicowej.
 Co ty wyprawiasz?  Szeroko otworzyła oczy,
widząc, jak ściąga z siebie koszulę. A niech to, to są
dopiero muskuły. No, owszem, pamiętała je z tamtej nocy i
nawet zaczęła je malować  choć do tego nikomu by się
nie przyznała  ale teraz były o wiele bardziej namacalne.
Nie wspomni już nawet o tatuażach. Nie mogła oder-
wać oczu od tego dziwnego, technicznego, który pokrywał
połowę jego klatki piersiowej i ramienia. Koła zębate i
bloczki, tak jej się przynajmniej wydawało. Sięgał mięśni
106/234
brzucha, sprawiał, że jej wzrok wędrował coraz niżej.
Dobry Boże, co za ciało. Miała ochotę dotknąć tatuażu
językiem, błądzić po nim wargami.
Opuścił ręce do spodni, a jej opadła szczęka.
 Gabe...
 Spokojnie.  Uśmiechnął się zadziwiająco
beztrosko.  Nie bój się, nie wykorzystam cię w chwili sł-
abości, ale nie chcę, żebyś upadła i zrobiła sobie krzywdę.
Właściwie powinna zaprotestować, ale wtedy jego
spodnie opadły na posadzkę i widziała już tylko jego uda. O
rany... Po prostu... O rany! Czarne bokserki opinały jego
ciało, pozostawiając niewiele wyobrazni, i nie mogła nie za-
uważyć, jak bardzo jest podniecony. Odwrócił się, żeby
sprawdzić temperaturę wody, a ona dosłownie pisnęła na
widok jego pośladków.
 Coś nie tak?
Tak. Nie. Może? Wiedziała jedno. Z każdą chwilą sł-
abła jej odporność na jego dotyk. Kichnęła.
 No chodz, skarbie, musisz się umyć.  Odsunął za-
słonę prysznicową, wszedł do kabiny i pociągnął ją za sobą,
stanął z boku i ustawił ją pod strumieniem. Zapewne nie
było mu za ciepło, w końcu woda płynęła tylko z jednej
głowicy, ale chyba mu to specjalnie nie przeszkadzało.
Wskazał głową koszyczek przy kabinie.
 Mydło?
Podała mu płyn pod prysznic i za wszelką cenę starała
się nie patrzeć, jak pod wpływem wody jego i tak obcisła
bielizna jeszcze bardziej przylega do ciała. Boże, przecież
to chodzący grzech. Wydawało się, że wziął sobie do serca
107/234
obietnicę, że nie wykorzysta sytuacji. Zastanawiała się, czy
to właściwie dobrze, czy zle, a Gabe namydlił sobie dłonie.
 Ręce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •