[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Załatwię to - obiecał.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu coś poszło nie po jego myśli. Ta drobna, nie-
zamożna kobieta miała niezłomną wolę i bez wytchnienia walczyła o dobro syna.
Przez chwilę Konstantinos zastanawiał się, jak by to było, mieć matkę gotową na
wszystko dla swojego dziecka. Matkę, która troszczy się o nie bardziej niż o samą siebie.
Szybko jednak zdusił tę myśl. Nie tracił czasu na zastanawianie się nad rzeczami, któ-
rych nie rozumiał. W tym tkwił klucz do jego sukcesu.
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Zmigłowiec, zwinnie niczym duży owad, podchodził do lądowania na owalnej zie-
lonej wyspie otoczonej srebrnobiałymi plażami. Z lotu ptaka wyglądała jak szmaragdowy
klejnot pośrodku intensywnie błękitnego morza. Piękno tego widoku zupełnie oszołomiło
Laurę - podobnie jak jej pierwszy w życiu lot śmigłowcem! Zerknęła na Aleksa, również
urzeczonego widokiem za oknem. Zastanawiała się, jaki wpływ będzie miała na niego ta
podróż.
Choć do Grecji postanowiła polecieć samolotem linii lotniczych - bo, jak powie-
działa Konstantinosowi,  służący nie rozbijają się prywatnymi odrzutowcami" - na lot-
nisku w Atenach czekał śmigłowiec, który miał zawiezć ją i Aleksa na wyspę Livinos.
Laura zastanawiała się, czy ogromne bogactwo, w którym wychował się Konstan-
tinos, wpłynęło na jego charakter. Na pewno, pomyślała. Od dziecka wszystko miał na
zawołanie - nic dziwnego, że wyrósł na tak wymagającego, apodyktycznego mężczyznę.
Wychodząc z helikoptera, mocno ścisnęła dłoń syna. Przytulał do piersi swojego
ulubionego niebieskiego misia. Przed wyjazdem martwił się, czy aby nie będzie to zbyt
infantylne, ale Laura nalegała, by miś pojechał z nimi. Wiedziała, że Alex nie zaśnie bez
pluszowego towarzysza.
Usłyszała, że ktoś woła ją po imieniu. Obróciła głowę, mrużąc oczy, gdyż raziło ją
gorące greckie słońce. Przy terenowym samochodzie stał mężczyzna, o którym od tygo-
dnia nie przestawała myśleć.
Konstantinos! Tutaj! Zaschło jej w ustach, a serce zabiło szybciej, gdy zmierzył ich
przenikliwym wzrokiem. Tak wiele zależało od tego, co stanie się za chwilę. Modląc się,
by pierwsze spotkanie Aleksa z ojcem okazało się udane, poprowadziła go przez roz-
grzany pas startowy w stronÄ™ greckiego miliardera.
Konstantinosowi ścisnęło się serce, gdy patrzył na zbliżającą się Laurę z synem.
Był zupełnie nieprzygotowany na falę uczuć, która ogarnęła go na widok chłopca. Zdję-
cie przekonało go, że Alex jest w istocie jego synem, ale zobaczyć go na żywo - to było
coś zupełnie innego. Gdyby postawiono przed nim stu - ba, tysiąc - siedmioletnich chłop-
ców, bez trudu wskazałby potomka Karantinosów.
R
L
T
Wziął głęboki oddech, gdy podchodzili do niego. Serce kołatało mu się w piersi.
Choć rozpoznał w chłopcu własnego syna, choć łączyły ich niepodważalne więzy krwi,
byli sobie zupełnie obcy.
Z trudem oderwał od niego wzrok i spojrzał na Laurę, która wpatrywała się w nie-
go przestraszonymi oczami. Konstantinos wydął usta z pogardą. Laura znów miała na
sobie jakąś tanią sukienkę i stare sandały, a jej włosy były potargane. Czy celowo pod-
kreślała swoją niską pozycję? Może liczyła na to, że jeśli uwydatni różnicę między nimi,
on podaruje jej jakąś okrągłą sumkę?
Był jednak zły nie tylko na nią, lecz także na siebie - za to niezrozumiałe pożąda-
nie, które wciąż do niej żywił. Do tej bladej, niesfornej kelnerki, która odrzuciła jego
propozycję małżeństwa!
Gdy jednak znalazła się tuż przy nim, zmusił się do uśmiechu. Wiedział, że nie
zjedna sobie chłopca, jeśli będzie krytykował jego matkę.
- Konstantinos... - wydusiła Laura. - Nie spodziewałam się ciebie.
- W takim razie spotkała cię bardzo przyjemna niespodzianka - wymamrotał cy-
nicznie pod nosem. Zaraz jednak zwrócił się do chłopca, ponownie czując przyspieszone
bicie serca. - Cześć, Alex.
Alex spojrzał zdumionymi oczami na mamę.
- Kto to jest?
Konstantinos przykucnął, by znalezć się na linii wzroku chłopca. Przez chwilę za-
stanawiał się, czy Alex rozpozna w nim ojca, ale nic takiego się nie stało. Czyżby miał
nadzieję, że Laura wcześniej wyjawiła synkowi prawdę i że na lotnisku dojdzie do wzru-
szającej sceny powitania? Takie rzeczy zdarzały się chyba tylko w filmach, pomyślał po-
nuro.
Zwykle nie przejmował się tym, jakie wrażenie wywrze na innych. Zazwyczaj
mężczyzni i tak chcieli się z nim zaprzyjaznić, a kobiety - zaciągnąć go do łóżka. Ale te-
raz zdał sobie sprawę, że martwi się, jak odbierze go Alex. Chciał, by syn go polubił.
Więcej - potrzebował tego.
- Nazywam się Konstantinos Karantinos - powiedział łagodnie. - Będziesz miesz-
kał w domu mojego ojca.
R
L
T
Alex pokiwał głową, jak gdyby w tej wiadomości nie było nic niezwykłego. Laura
pomyślała, że po tak ekscytującym dniu ze spokojem przyjąłby nawet wieść, że lecą na
Księżyc.
- Czy to jest ładny dom? - zapytał.
- Bardzo - odpowiedział Konstantinos z pobłażliwym uśmiechem. - Z wielkim ba-
senem.
Alex zamrugał.
- Jak to, tylko dla nas?
- Tylko dla nas.
Alex przygryzł wargę, jak zwykle, gdy się czymś martwił.
- Ale ja nie pływam za dobrze.
- W takim razie nauczymy ciÄ™. Chcesz?
Pokiwał głową z entuzjazmem.
- Pewnie!
- No to wsiadajmy do samochodu - Konstantinos posadził chłopca na tylnym sie-
dzeniu i pomógł mu zapiąć pas, po czym wpuścił Laurę.
Choć nie podobał mu się zapach jej tanich perfum, ogarnęła go kolejna fala pożą-
dania, gdy przeszła tuż obok niego.
- Wyglądasz na zmęczoną - powiedział.
- Bo jestem zmęczona.
Była wręcz wyczerpana - fizycznie i psychicznie. Od dnia, w którym umówiła się z
Konstantinosem w Grapevine, spała bardzo mało. Pracowała za to więcej - zastępowała
siostrę, odrabiając część godzin, by pózniej móc wziąć wolne.
- To był długi tydzień - dodała.
Przez chwilę - tylko przez chwilę - Konstantinos współczuł jej. Po raz pierwszy
zauważył, że Laura ma cienie pod oczami, a jej blada skóra ze zmęczenia stała się niemal
przezroczysta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •