[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy obudziła się po raz drugi, leżała sama w jego łóżku. W kominku buzował
ogień, a poza szumem deszczu i wiatru usłyszała także strumień wody z prysznica i
ciche, ale melodyjne pogwizdywanie. Miała mętlik w głowie. Choć dotychczas samo-
kontrola nigdy jej nie zawodziła, wobec Michaela była całkiem bezradna. Działał na
nią tak, jak żaden inny mężczyzna. I gdyby czuł do niej coś więcej niż pożądanie, zo-
stałaby przy nim tak długo, jak by tego pragnął. Ale nie czuł. W tej sytuacji mogła
zrobić tylko jedno: wyjechać.
Ignorując przeszywający ból, który wywołała ta decyzja, starała się skupić na
kwestiach praktycznych. Michael nie zamierzał zaczynać dziś pracy, więc mogła po-
R
L
T
prosić go o podwiezienie na ląd, skąd jakoś dotrze do Londynu. A następnego ranka
zacznie szukać nowej pracy.
Jak gdyby nic się nie stało.
A przecież stało się wiele, a ona już nigdy nie będzie taka sama. Gdy opowie o
tym Laurze, współlokatorka będzie w szoku.
Nie ze względów moralnych - po prostu dlatego, że dobrze znała Jenny i nigdy
nie spodziewałaby się po niej, że pójdzie do łóżka z niemal obcym mężczyzną, w do-
datku swoim szefem.
Od zerwania zaręczyn Laura często namawiała Jenny, by znalazła jakiegoś
chłopaka i zabawiła się z nim trochę.
- To trzymanie się na dystans nie wychodzi ci na dobre - mówiła. - W ostatecz-
nym rozrachunku chyba przez to Andy cię zdradził - wypaliła, po czym zreflektowała
się: - Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić.
- Dlaczego nie? - zapytała gorzko Jenny. - Masz rację.
- W takim razie dlaczego nie wyluzujesz się trochę następnym razem, kiedy spo-
tkasz kogoś, kto ci się spodoba? Korzystaj z życia, póki jesteś młoda!
Jednak niezłomne zasady Jenny nie pozwoliły jej pójść za radą przyjaciółki.
- I tak nie spodziewałam się, że to zrobisz - skwitowała pózniej Laura. - Mam
tylko nadzieję, że ten jedyny pojawi się, zanim będzie za pózno.
Nie przewidziała jednak, że ten jedyny - nawet jeśli się pojawi - może zupełnie
nie nadawać się do tej roli...
Zdała sobie sprawę, że szum wody z prysznica ucichł, a Michael może wyjść z
łazienki w każdej chwili. Wyślizgnęła się z łóżka, schwyciła koszulkę, która wisiała
na oparciu krzesła, i pospieszyła w stronę drzwi. Ale głos Michaela zatrzymał ją.
- Nie idz...
Przycisnęła koszulkę do piersi i obróciła się. Michael stał przed nią nagi, gładko
ogolony, z mokrymi włosami i ręcznikiem zarzuconym na szyję. Umięśniony, o sze-
rokich ramionach i lśniącej oliwkowej skórze, wydał jej się tak bezsprzecznie męski,
że aż zaparło jej dech.
R
L
T
- Zniadanie jest gotowe - ciągnął. - Moglibyśmy zjeść je tutaj, przy kominku...
W tych okolicznościach wspólne śniadanie w sypialni wydało jej się mało roz-
sądne, ale nie była w stanie wydusić. Michael uśmiechnął się.
- Jeśli ci to przeszkadza, mogę się najpierw ubrać. Chociaż z drugiej strony, jeśli
ciągle będziesz patrzeć na mnie, jak gdybym był Sulejmanem Wspaniałym, znowu
wylądujemy w łóżku. Co wybierasz? - zapytał z błyskiem w oku.
Jenny oblała się rumieńcem i odwróciła wzrok.
- Zniadanie. W ubraniach.
Chciała, by jej ton brzmiał stanowczo, ale wyszedł błagalny.
Michael westchnął.
-W takim razie naleśniki muszą poczekać dziesięć minut. Ale robię się bardzo
głodny, więc jeśli się spóznisz, będę zmuszony cię zanieść.
Zciskając kurczowo koszulkę, obróciła się i wybiegła z pokoju. Wzięła prysznic
i włożyła spodnie w kolorze kości słoniowej, oliwkową bluzkę i buty na niskim obca-
sie. Przez chwilę namyślała się, czy powinna się spakować, ale postanowiła zrobić to
dopiero po tym, jak przedstawi mu swoją decyzję.
Ruszyła z powrotem do jego pokoju, gdzie powitał ją zapach świeżo parzonej
kawy. Przed kominkiem stały podgrzewany pojemnik i niski stolik z talerzami, sztuć-
cami, serwetkami i wszystkim, co potrzebne. Michael, ubrany w eleganckie szare
spodnie i czarne polo, nalewał kawę.
- Właśnie zaparzyłem - powiedział. - Usiądz i powiedz mi, czy wolisz miód, czy
syrop klonowy.
Z pojemnika wyjął talerz złocistych, smakowicie wyglądających naleśników.
Choć chciała od razu oznajmić mu, że wyjeżdża, usłyszała własny głos:
- Syrop klonowy.
Gdy zaczęła smarować syropem pierwszy naleśnik, na jej palcu zalśnił złoty
pierścionek. Michael zauważył go już wcześniej, ale - skoncentrowany na innych rze-
czach - nigdy nie przyjrzał mu się uważniej. Teraz wpatrywał się z zainteresowaniem
w grawiurę. Natychmiast wydała mu się znajoma.
R
L
T
- To bardzo ciekawy pierścionek - powiedział z wystudiowaną obojętnością.
Jenny nie odezwała się. Zachodziła w głowę, jak powinna poinformować go o
wyjezdzie.
- Od jak dawna go masz? - zapytał.
- Słucham?
- Ten pierścionek... Od jak dawna go masz?
- Od kiedy skończyłam osiemnaście lat.
- Mogę zapytać, skąd?
- Należał do mojej prababci.
Widząc jej rozkojarzenie, postanowił na razie zarzucić ten temat.
Naleśniki okazały się tak dobre, na jakie wyglądały. Jenny opróżniła cały talerz i
wypiła kawę, starając się zebrać na odwagę, by powiedzieć mu o swojej decyzji.
Nie mogła dłużej czekać. Wzięła głęboki oddech.
- To nie ma sensu - wypaliła.
Michael spojrzał na nią, wyrwany z zamyślenia.
- To nie ma sensu - powtórzyła.
Od razu domyślił się, o czym mówi, i zmartwił się. Najwyrazniej ogarnęły ją
wątpliwości. Zaczęła żałować tego, co zaszło między nimi.
Wyrzucał sobie, że stało się to tak szybko. Nie powinien był się spieszyć. Zwy-
kle działał w bardziej wyrafinowany sposób, panował nad sobą i potrafił czekać na to,
czego naprawdę pragnął. Ale przy Jenny tracił zimną krew i zdolność jasnego myśle-
nia.
- Co nie ma sensu? - zapytał, udając, że jest niczego nieświadomy.
- To wszystko... - Rozłożyła bezradnie ręce - ...nie powinno było się stać.
- Mówisz o pójściu ze mną do łóżka?
- Tak. Nigdy wcześniej nic takiego nie zrobiłam. Przygody na jedną noc i prze-
lotne romanse nie są dla mnie. Podobnie jak spanie z szefem.
- Chcesz powiedzieć, że to się nie powtórzy?
- Chcę powiedzieć, że wyjeżdżam.
R
L
T
Na to nie mógł pozwolić. Nie tylko chciał, by została przy nim. Jej wiedza o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •