[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O Boże! - szepnęła Gardenia.
Nick porwał ją w ramiona i odwrócił, by nic patrzyła na ciało Duncana.
- Dobrze się czujesz?
- Tak. - Ukryła twarz w jego eleganckiej, czarnej koszuli. - A ty?
- Ze mną wszystko w porządku, ale niestety ten smoking nadaje się wyłącznie
do wyrzucenia. Ale teraz zwiewajmy co sił w nogach.
Gardenia uniosła głowę.
- Znajdujemy się przecież w sercu labiryntu. Będziemy musieli poczekać na pomoc.
Może ktoś się domyśli, gdzie jesteśmy, i ruszy nam na ratunek.
Wypuścił ją na chwilę z objęć, żeby podnieść dziennik.
- Zmiłuj się, kobieto! Jestem matrycą. Mógłbym stąd wyjść z zamkniętymi oczami i w
kajdankach.
Rozdział dwudziesty czwarty
Mam nadzieję, że wiesz, co robisz. - Gardenia popatrzyła na małą roślinkę
wyłaniającą się z cienia.
- Nie trać
wiary. - Nick przeszedł pewnie zacienionym, zielonym korytarzem. -
I niczego nic dotykaj.
- Możesz
być spokojny. - Gardenia przemknęła obok maleńkiego listka, który wyraził ochotę na
zabawę jej włosami.
- W jaki
sposób odkryłeś tajemnicę labiryntu?
- Kiedy tu
wszedłem, rozszyfrowałem wzór. - Nick skręcił za róg i wybrał nową alejkę tak pewnie, jakby
kierował się mapą. - Nie jest szczególnie skomplikowany. Przecież DcForest nie przejawiał
żadnych uzdolnień matrycowych, a też się musiał jakoś orientować w terenie.
- Pewnie
tak - przyznała, mijając trwożliwie ogromne kwiaty z czerwonymi gardzielami.
- O całym
układzie decydują rośliny. Te najbardziej niewinne rosną przy samym wejściu, najgrozniejsze
w centrum. Rozpoznałem większość.
- Przecież to hybrydy.
- Tak, ale te odmiany opracowano na podstawie flory z Wysp Zachodnich. A ja
się tam wychowałem. Bardzo wcześnie się uczymy, jak rozpoznawać poszczególne gatunki.
- Ach tak. - Skuliła się, by nie dotknąć wiszącego pędu.
- Trudno mi uwierzyć, że to Duncan stał za wszystkim, co się wydarzyło.
- Wiem. - Nick wsadził głowę pod pajęczynę z liści.
- Wydawał się taki miły, prawda?
- Dlaczego kpisz? On naprawdę był sympatyczny.
- Gardenia zmarszczyła brwi. - Nic przyznał się jednak do tego, że jest matrycą.
Gdybym choć raz wyczuła jego talent, natychmiast poznałabym prawdę. Duncan okazał się
tak samo zły jak jego ojciec.
Nick popatrzył na nią przez ramię.
- Zły?
- Twoi psychologowie synergistyczni mówiliby pewnie o chorobie lub
szaleństwie, ale z tego, co dostrzegłam na płaszczyznie psychicznej kilka minut temu,
wywnioskowałam, że Duncan był zepsuty do szpiku kości. Ta podłość zatruwała wszystko,
nawet jego talent.
- Ciekawe.
- Sądzisz, że powiedział prawdę o tym grobowcu?
- Dowiemy się, kiedy tylko rozszyfruję dziennik. - Nick urwał. - Chyba
poproszę cię o pomoc. To nam może zająć trochę czasu.
- Wątpię, czy będziesz musiał korzystać z pryzmatu. Typ talentu matrycowego
odziedziczyłeś po ojcu. Rozumujesz w podobny sposób. Kod wyda ci się oczywisty.
Nick zerknął na nią ponownie.
- Dość tych aluzji - powiedział.
Widziała, jak mocno zacisnął szczęki.
- Co to znaczy?
- Zapytam wprost. Wyjdziesz za mnie, Gardenio? Stanęła jak wryta.
- Co?
Nick również się zatrzymał.
- Przecież słyszałaś. W jego oczach błyszczała determinacja. - Na pewno
sądzisz, że to ryzykowne.
- Ryzykowne?
- Nic mam rodziny, klasy, gustu... Niemniej jednak w ciągu pięciu lat
zamierzam to wszystko osiągnąć.
- Wiem, ale...
- Nie posiadam żadnych rekomendacji od agencji matrymonialnych, ale jestem
matrycą. Jeśli raz sobie coś postanowię, staram się to zrealizować.
Przełknęła ślinę.
- Jaki wytyczyłeś sobie cel?
- Pragnę cię kochać do końca życia. Z trudem powstrzymała łzy.
- Naprawdę? Może po prostu chcesz mi się odwdzięczyć za pomoc w
odzyskaniu świadomości?
- Byłem w tobie zakochany jeszcze przed wypadkiem - powiedział szorstko. -
Właściwie pierwszego dnia.
Poczuła się tak lekka, że o mało nie poszybowała w powietrze.
- Och, Nick. - Rzuciła mu się na szyję. - Ja też cię kocham.
Objął ją i pocałował w charakterystyczny dla siebie sposób - z pełnym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •