[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czarne koronkowe mitenki, na ramiona miała narzuconą chustę z koronki, a na siwych
włosach również coś w rodzaju szalika z tego samego materiału. Rozmawiała z ożywieniem z
doktorem Lloydem na temat przytułków oraz niedociągnięć w pracy pielęgniarek
obwodowych.
Pani Bantry zdumiała się ponownie. Przyszło jej na myśl, czy przypadkiem sir Henry nie
zakpił z niej mówiąc o pannie Marple  ale przecież nie miałby w tym żadnego interesu.
Wydało się jej niewiarygodne, żeby ta staruszka miała być naprawdę taka, jak przedstawił ją
komisarz.
Jej spojrzenie powędrowało dalej i z czułym wyrazem spoczęło na panu Bantry,
mężczyznie o rumianej twarzy i szerokich ramionach, który  bawił rozmową o koniach Jane
Helier, piękną i znaną aktorkę. Jane, jeszcze piękniejsza  o ile to możliwe  w życiu
prywatnym niż na scenie, otwierała szeroko swe przepastne niebieskie oczy i uprzejmie
podtrzymywała rozmowę szepcząc od czasu do czasu:  Doprawdy? ,  Oh, to wspaniałe ,
 Niespotykane i tym podobne. Nie znała się na koniach zupełnie i niezbyt ją to wszystko
obchodziło.
 Arthurze  wtrąciła się do ich rozmowy pani Bantry.  Zanudzisz naszą biedną Jane
na śmierć! Zostaw konie w spokoju i opowiedz lepiej tę historię o duchach. No wiesz, o
George u Pritchardzie.
 Słucham, Dolly? Aha... ale nie wiem doprawdy...
 Sir Henry chciałby ją usłyszeć. Wspomniałam mu o tym dziś rano. To będzie ciekawe,
gdyż potem każdy z nas wypowie się na ten temat.
 Zwietnie!  wykrzyknęła aktorka.  Ubóstwiam opowieści o duchach!
 Otóż...  pułkownik zawahał się na moment.  Nie wierzę osobiście w zjawiska
nadprzyrodzone. Ale to...
Sądzę, że nikt z was nie zna George a Pritcharda. To naprawdę jeden z najlepszych ludzi,
jakich znam. Jego żona, no cóż, nie żyje już, biedaczka. Powiem tylko tyle  za jej życia
George nie zaznał zbyt wiele spokoju. Była nieznośna w swojej chorobie. Choć osobiście
wierzę, że rzeczywiście coś jej dolegało, wszyscy naokoło twierdzili, że to tylko jej urojenia.
Cokolwiek jednak to było, ona wykorzystywała ten fakt do maksimum. Narzekała bez
przerwy całymi dniami. Była kapryśna, afektowana i bardzo wymagająca. %7łądała od
George a, by był na każde jej zawołanie, a cokolwiek by zrobił, zawsze było zle. Jestem
całkowicie pewny, że większość mężczyzn na jego miejscu już dawno skróciłaby taką żonę o
głowę. Nie uważasz, Dolly, że mam rację?
 Była naprawdę okropna  potwierdziła pani Bantry z przekonaniem. Każdy sędzia
przysięgły uniewinniłby biednego George a, gdyby ten nie wytrzymał któregoś dnia i wysłał
ją do Bozi!
 Nie jestem zorientowany, jak się to wszystko zaczęło  kontynuował pułkownik
Bantry.  George mówił o tym w sposób niezbyt jasny. Wiem, że jego żona zawsze miała
słabość do wszelkiego rodzaju jasnowidzów, wróżbitów i tym podobnych. George owi to nie
przeszkadzało, jeśli tylko ją to bawiło. Ale sam nie chciał brać w tym udziału i to właśnie
było zródłem niesnasek między nimi.
Przez ich dom przewinęło się całe mnóstwo pielęgniarek, pani Pritchard bowiem nie
zatrzymała żadnej z nich dłużej niż parę tygodni. Jedna młoda pielęgniarka bardzo
zainteresowała się pasją swej podopiecznej, to znaczy wróżbiarstwem, a pani Pritchard była z
tego powodu niezmiernie zadowolona. Ale niedługo to trwało. Nagle pielęgniarka straciła
łaski u swej pani i musiała pospiesznie opuścić dom. Po niej ponownie została zatrudniona jej
poprzedniczka  panna Copling, kobieta w starszym wieku, taktowna i z dużym
doświadczeniem, jak należy się obchodzić z neurotycznymi pacjentami. Z tego, co mówił o
niej George, wynikało, że była bardzo dobrą siłą i rzeczową kobietą, z którą można było bez
trudu dojść do porozumienia. Znosiła dziwactwa swej pani i jej nerwowe ataki ze spokojem
godnym podziwu.
%7łona George a jadała zwykle lunch u siebie na górze. Była to pora dnia, kiedy George i
panna Copling mogli spokojnie porozmawiać o planach na bieżące popołudnie.
Dokładnie mówiąc, panna Copling miała wychodne od drugiej do czwartej, ale czasami
uzgadniała z George em, że zostanie aż do podwieczorku, by ten mógł wyjść, gdy miał coś do
załatwienia. Wtedy panna Copling miała jechać do Golder Green, do swej siostry i uprzedziła,
że może się nieco spóznić. George zrobił zawiedzioną minę, gdyż nie zdążyłby na partię
golfa, ale panna Copling zapewniła go, że nie ma powodu do niepokoju.
 Nie będzie za nami tęskniła  powiedziała z figlarnym przymrużeniem oka.  Pani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •