[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śniegu stępce okrętu.
Krendig buduje go dla mnie wyjaśnił, klepiąc belkę dziobu. Naj-
wspanialszy okręt wszystkich mórz.
Jeśli nasi wioślarze znajdą dość mocy, by go poruszyć wtrącił Krendig.
Będzie bardzo wielki Baraku. I bardzo ciężki.
Obsadzę go silnymi ludzmi. Barak wpatrywał się we wręgi statku.
Garion usłyszał radosny okrzyk od strony wzgórza przy stoczni. Obejrzał się
szybko. Kilku młodych ludzi zjeżdżało z góry na płaskich deskach. Było zupeł-
nie oczywiste, że Barak i pozostali spędzą większą część popołudnia omawiając
budowę statku. Mogło się to okazać nadzwyczaj ciekawe, Garion jednak zdał so-
bie nagle sprawę, że od bardzo dawna nie rozmawiał z nikim w swoim wieku.
Odsunął się dyskretnie i stanął u stóp wzgórza.
Wzrok chłopca przyciągnęła jasnowłosa postać. W pewien sposób przypo-
minała mu Zubrette, choć istniały pewne różnice. Zubrette była drobna, zaś ta
dziewczyna duża jak chłopak jednak wyraznie nie była chłopcem. Jej śmiech
151
dzwięczał wesoło, policzki były zaróżowione od chłodu, a kiedy zjeżdżała w dół,
powiewały za nią długie warkocze.
To musi być zabawne zauważył Garion, gdy jej improwizowane sanki
zatrzymały się w pobliżu.
Chcesz spróbować? spytała wstając i otrzepując śnieg z wełnianej su-
kienki.
Nie mam sanek.
Mogę ci pożyczyć swoich spojrzała na niego figlarnie. Jeśli coś mi
za to dasz.
A co byś chciała? zapytał.
Coś wymyślę zmierzyła go wyzywającym wzrokiem. Jak się nazy-
wasz?
Garion.
Dziwne imię. Czy tutaj mieszkasz?
Nie. Jestem z Sendarii.
Sendar? Naprawdę? niebieskie oczy błysnęły. Nigdy jeszcze nie spo-
tkałam Sendara. Mam na imię Maidee.
Garion lekko skłonił głowę.
Chcesz pożyczyć sanki? spytała.
Mógłbym spróbować.
Może ci pozwolę. Za całusa.
Garion zaczerwienił się wściekle, a Maidee wybuchnęła śmiechem.
Wysoki, rudowłosy chłopak w długiej tunice zahamował obok i wstał z groz-
nym wyrazem twarzy.
Maidee, zostaw go natychmiast polecił.
A jeśli nie zechcę?
Rudzielec z buńczuczną miną podszedł do Gariona.
Co tu robisz? zapytał.
Rozmawiałem z Maidee odparł Garion.
A kto ci pozwolił?
Chłopak był trochę wyższy od Gariona i odrobinę cięższy.
Nie prosiłem o pozwolenie.
Rudzielec spojrzał ponuro i groznie napiął mięśnie.
Mogę cię sprać, jeśli masz ochotę poinformował.
Garion zrozumiał, że chłopak jest w wojowniczym nastroju i starcia nie da
się uniknąć. Część wstępna grozby, wyzwiska i tak dalej potrwa jeszcze
pewnie kilka minut, ale walka wybuchnie natychmiast, gdy tylko rudy w długiej
tunice doprowadzi się do odpowiedniej wściekłości. Postanowił nie czekać. Zaci-
snął pięść i uderzył tamtego w nos.
Cios był solidny. Rudzielec zatoczył się i usiadł ciężko na śniegu. Podniósł
dłoń do twarzy i odsunął ją czerwoną od krwi.
152
Krwawię! jęknął oskarżycielsko. Przez ciebie krew mi leci z nosa!
Przestanie za parę minut uspokoił go Garion.
A jeśli nie?
Takie krwotoki nie trwają wiecznie.
Czemu mnie uderzyłeś? spytał płaczliwie rudzielec. Nic ci nie zro-
biłem.
Ale chciałeś odparł Garion. Przyłóż sobie śnieg i nie zachowuj się
jak dziecko.
Ciągle krwawi poskarżył się chłopak.
Przyłóż sobie śnieg powtórzył Garion.
A jeśli to nie pomoże?
Wtedy pewnie wykrwawisz się na śmierć odparł bezlitośnie Garion. Tej
sztuczki nauczył się od cioci Pol. Zadziałała równie dobrze na chłopca z Chereku,
jak kiedyś na Doroona i Rundoriga. Rudzielec zamrugał, po czym chwycił dużą
garść śniegu i przyłożył sobie do nosa.
Czy wszyscy Sendarowie są tacy okrutni? spytała Maidee.
Nie znam wszystkich mieszkańców Sendarii odpowiedział Garion. Spo-
tkanie nie skończyło się dobrze. Odwrócił się z żalem i wolno ruszył z powrotem
do stoczni.
Zaczekaj, Garionie krzyknęła Maidee. Podbiegła i chwyciła go za ramię.
Zapomniałeś o moim całusie zarzuciła mu ręce na szyję i głośno ucałowała
w usta.
Masz powiedziała i ze śmiechem uciekła pod górę, powiewając jasnymi
warkoczami.
Barak, Silk i Durnik zaśmiewali się głośno, gdy do nich podszedł.
Powinieneś ją gonić stwierdził Barak.
Po co? zaczerwienił się Garion.
Chciała, żebyś ją złapał.
Nie rozumiem.
Baraku rzekł Silk. Sądzę, że jeden z nas będzie musiał powiadomić
lady Polgarę, że nasz Garion wymaga dalszej edukacji.
Jesteś sprawniejszy w słowach, Silku odparł Barak. Uważam, że ty
powinieneś jej powiedzieć.
Może zagramy w kości o ten przywilej zaproponował Silk.
Widziałem kiedyś, jak rzucasz kośćmi roześmiał się Barak.
Naturalnie, możemy po prostu zostać tu jeszcze chwilę stwierdził chy-
trze Drasanin. Wydaje mi się że nowa przyjaciółka Gariona z przyjemnością
uzupełni jego wykształcenie. W ten sposób nie będziemy musieli kłopotać tą spra-
wą lady Polgary.
Uszy Gariona płonęły.
153
Nie jestem taki głupi oświadczył. Wiem, o czym rozmawiacie i wcale
nie musicie o tym mówić cioci Pol.
Odszedł, gniewnie rozkopując nogami śnieg.
Barak rozmawiał jeszcze z budowniczym swojego okrętu, a kiedy zbliżył się
wieczór i mrok okrył stocznię, ruszyli z powrotem do pałacu. Garion wlókł się
z tyłu, nadal obrażony, że się z niego śmiali. Chmury, od przybycia do Val Alom
zwisające nisko, zaczęły się rwać odsłaniając skrawki czystego nieba. Wieczór
opadał z wolna na ośnieżone ulice, a tu i tam zamigotała pojedyncza gwiazdka.
W oknach świece zapłonęły miękkim blaskiem, a ludzie spieszyli, by dotrzeć do
domów przed nocą.
Garion, nadal idący z tyłu, dostrzegł dwóch mężczyzn znikających w drzwiach
pod prostym szyldem przedstawiającym kiść winogron. Jednym z nich był czło-
wiek z jasną brodą w zielonym płaszczu, którego zeszłej nocy spotkał w pałacu.
Drugi nosił ciemny kaptur, a Garion poczuł znajomy dreszcz rozpoznania. Nie
musiał nawet oglądać twarzy tamtego. Zbyt często się widywali, by miał jakie-
kolwiek wątpliwości. I, jak zawsze, odczuł niezwykły opór, jakby upiorny palec
dotknął jego warg. Ten człowiek w kapturze to Asharak i choć jego obecność tutaj
była niezwykle ważna, chłopiec nie potrafił o niej powiedzieć. Przez chwilę spo-
glądał na dwóch mężczyzn, po czym podbiegł, by dogonić przyjaciół. Zmagał się
z odrętwieniem, krępującym mu język, by wreszcie spróbować innego sposobu.
Baraku zapytał. Czy w Val Alorn jest wielu Murgów?
Ani jednego, w całym Chereku. Pod karą śmierci nie wolno Angarakom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- May Karol Skarby i krokodyle
- 2007 02. Randka w walentynki 1. Thompson Vicki Lewis NiebiaśÂskie zapachy
- hist_gosp Polska
- Evangeline Anderson Hunger Moon Rising
- Crusie Jennifer Kaśźdy tylko nie ty
- Miecze śÂwietlne
- James Alan Gardner [League Of Peoples 03] Vigilant
- Between Life and Death
- Susan King Zaczarowana noc 01 Zaczarowana noc
- James Doohan Flight Engineer Volume 1 The Rising
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalradomski.pev.pl