[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się jak najlepiej wypaść. Dać z siebie trochę tego piękna, tej mądrości. O, Bieżyna dała. Ona
tak.
104
Reporter dwoi się i troi, zaczepia, podstawia pod gębę mikrofon. Oni, reporterzy, mówi,
łapią ludzkie słowa na gorąco, ba, im nawet zależy na słowach tak rozgrzanych, że niedosko-
nałych jak gdyby, z błędami wymowy, tu i tam pękniętych, zgoda, ale żywych, żywych. On,
reporter, ceni życie, ruch, gorąco, wrzątek. Lubi, żeby mu w mikrofonie kipiało. He, he. Lubi,
kiedy ma aż poparzone paluchy. Co im się nasuwa, jakie myśli, zaraz teraz, po obradach?
Słyszał, że najbardziej podobała się bibliotekarka?
Podobała się. Naprawdę bardzo. Jak dostojnie wyglądała na trybunie. Jaką miała barwę
głosu. A za młodu, a za owych lat, jakiż wówczas cudowny musiała mieć głos! (Ech, mło-
dość, młodość, latka lecą. Ani się człowiek obejrzy& ) I jak składnie dobierała słowa, co? Ją
by trzeba jeszcze ponagrywać, ją, koniecznie! Bo cóż oni, ludzie prości& Ona, szara, cicha,
niewidoczna zwykle wśród regałów, także szarych, choć szarych inaczej, od papierów pakun-
kowych, w które się owija książki, z nalotem jakby przygaszonej żółci; ona na tym tle. Sama
niby książka. Albo niby wywieszka PROSIMY O CISZ . Kto by ją tam jeszcze wczoraj
podejrzewał, że potrafi tak.. lekko, tak& pięknie& Tak płynnie& Człowiek słuchał i słuchał.
I słuchałby jeszcze. I nie wiedział, czy zupełnie przemienić się w słuch, zacisnąć powieki,
chłonąć mowę tej kobiety, jak muzykę? czy też wytrzeszczać na nią gały?
Jezus Maria! Zmarły to był szczęściarz! była w nim zakochana po uszy! To widać. Widać
z samego sposobu mówienia. Im, miejscowościanom (z dziada i pradziada), nie trzeba
wszystkiego od razu wykładać na stół, co i jak, oni mają swój rozum, nauczeni życiem. Pan
reporter zna te sprawy od strony fachowej. Często bywa tak, że sam sposób mówienia powie
człowiekowi więcej niż to, co się mówi. Spryciarzem był Zmarły. On wiedział, co dobre. Po-
eta! Wierszyki, spacery, kwiatuszki. Księżyc płynący w strumieniu. Tak powinno być. Młody,
młodym przydało się dzisiaj posłuchać, jakie dawniej bywały miłości. Musi być, obowiązko-
wo, kawałek jakiegoś księżyca, powinny być wiersze, a jeżeli ktoś nie umie pisać? panie re-
porterze, powinno być coś. Bywało dawniej: akordeon, kupleciki, wianki. Folklor! A jeżeli
ktoś nie umie grać? To, jak dawniej bywało, choćby i patefon. Trochę tego piękna, tej przyro-
dy.
Reporter nagrywa, słucha. Umie słuchać starych ludzi. Prawda, zrazu (skośnooki, blady,
jak po zakaznej żółtaczce) nie budził swym wyglądem zaufania. Ten i ów przed nim czmych-
nął; teraz swojego czmychnięcia może i żałuje. Bo on umie. Et, Mongoł! Zły wybryk natury.
Wsłuchuje się w cudzą mowę jakoś tak, że każdego w końcu rozgada, najcięższego nawet
mruka, rozkrochmali. Otoczyli go ze wszystkich stron. Nikt już nie spogląda podejrzliwie na
to zielone światełko, pełgające niby żywy świetlik zatrzaśnięty w płaskim pudle, a ktokolwiek
mówi mówi śmiało i odważnie, prosto w oczy reportera, prosto w twarz, jak gdyby właśnie
w niej, w masywie kości twarzy, nagrywały się naprawdę słowa ludzkich zwierzeń. I szły w
głąb, kilometrami niewidzialnej taśmy, w samą krew.
Czy ktoś z nich, z najstarszych zwłaszcza miejscowościan, interesował się Zmarłym przed
Uroczystością? czy ktoś czytał jego książki? i czy ktoś coś z tego rozumiał?
Książki, wiersze, rozumienie. Młodych by popytać, ponagrywać uczni.
& Jak Miejscowość długa i szeroka powtarzają sobie teraz młodzi, i podają z ust do ust, z
rąk do rąk, jeden wiersz, mówiony przez Bieżynę, bardzo piękny, dla każdego zrozumiały.
Dziewczęta od razu, w świetlicy, pozapisywały sobie słowa tego wiersza. Na czym było moż-
na, czym się dało. Długopisami na dłoniach. (Jak przed klasówką wzory z fizy , z matmy ,
albo daty urodzin i śmierci pisarzy, ważniejsze tytuły ich dzieł.) Kredkami do brwi na bibuł-
kach, w które były owinięte pomarańcze, a pomarańcze rozdawano młodym po Obiedzie, za
ofiarną pomoc w utrzymywaniu porządku. Teraz młodzi przepisują wiersz na czysto. Piszą,
poodgradzani od świata księżycami żółtych świateł z lamp, w swoich kącikach do pracy , w
mieszkaniach pachnących surowym, wiosennym powietrzem. Słowa wiersza wplatają się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Edward M Lerner Small Miracles (pdf)
- Harlan Ellison Shatterday
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- Dudek Antoni & Madej Krzysztof (Redakcja) STAN WOJENNY W POLSCE. STAN BADAśÂ
- 0103. Hohl Joan BśÂysk nadziei
- Fae Sutherland Letting in the Light (pdf)(1)
- Laurie Paige Ranczer i modelka
- Goring_Anne_Niebezpieczny_mezczyzna_RPP004
- Barbara Rosiek ByśÂam schizofreniczkćÂ
- Jacek Dukaj Zanim Noc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- 18plusnowosci.xlx.pl