[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- 68 -
S
R
arystokratyczną parę na romantycznym spacerze w ogrodach Palazzo Romano.
Wpatrywał się w ławkę stojącą w cieniu cytrynowego drzewka. Po raz pierwszy
ujrzał Reginę właśnie tutaj. Dzisiaj ławka była pusta.
Nagle jakiś przerazliwy dzwięk rozdarł powietrze. Nico drgnął i zrobił
błyskawiczny obrót. Tuż za nim z piskiem opon hamowało karminowe maserati.
- Cholera. Kiedyś przyprawisz mnie o atak serca.
- Nie byłbyś pierwszy. Ale do tego nie potrzebuję samochodu. - Mrugnęła
do niego wytuszowanymi rzęsami.
- Nico. Mój kochany chłopiec.
Babcia mówiła, jak zwykle, po francusku. Był to jej ulubiony język, język
jej matki.
- Grand-mere. - Uśmiechnął się na widok różowych falbanek, w które
była spowita od stóp do głów. - Jesteś pewna, że w twoim wieku wypada się
ubierać w róż?
Posłała mu szelmowski uśmiech, nie dbając o to, że ujawnia on wszystkie
zmarszczki na jej drobnej twarzy.
- Od zawsze próbowano mi dyktować, jak mam żyć.
- Ale ty nie słuchałaś nikogo.
- I chwalę to sobie. - Zaśmiała się. - Ale jeśli mam być szczera, nie
zawsze tak było. Kiedy byłam młoda, nie umiałam walczyć o swoje. Cieszę się,
że ty zacząłeś próbować. Mam wrażenie, że odziedziczyłeś mój charakter.
Jaka ona wciąż piękna, pomyślał, przyglądając się babci z czułością.
Mimo że śródziemnomorskie słońce zamieniło jej cerę w cieniutki, kruchy
pergamin, i że na przekór modzie pozostała wierna makijażowi w stylu gwiazd
filmowych z minionej epoki, jej oczy były młode i pełne życia. I widział w nich
morze miłości, którą niezmiennie go darzyła.
- Wsiadaj - zarządziła starsza pani, wskazując na siedzenie pasażera. -
Próbowałam cię złapać przez telefon. Jacyś nieprzyjemni ochroniarze usiłowali
- 69 -
S
R
mnie zbyć, a kiedy nie dałam się przegadać, twoja matka osobiście
pofatygowała się do telefonu i powiedziała mi, że jesteś zajęty.
Nico pokiwał głową ze smutkiem. Matka nie aprobowała jego zażyłości
ze swoją własną matką, malarką, która wywołała skandal, ośmielając się
rozwieść z księciem małżonkiem, choć wcześniej spełniła swoje zadanie, rodząc
mu dziedziców.
- Tak więc moje magiczne gardenie nie zadziałały. Porzuciłeś tę piękną
amerykańską dziewczynę - zagadnęła starsza pani, ruszając wąską drogą z taką
szybkością, jakby brała udział w wyścigu na jedną czwartą mili. Zamiast na
drogę przed sobą patrzyła na wnuka.
Nie odpowiedział. W niemym przerażeniu gapił się na nadjeżdżający z
naprzeciwka autobus.
Szczęśliwie, autobus się zatrzymał, a babcia w ostatniej chwili skręciła
kierownicę, omijając o włos skalną ścianę.
- Przecież dobrze wiesz, jak wygląda moje życie, czego się ode mnie
oczekuje - odezwał się Nico. - Unieszczęśliwiłbym ją.
- Sądzisz, że z dala od ciebie może być szczęśliwa?
- Na pewno szczęśliwsza - powiedział z przekonaniem. - Dlaczego
sprzedałaś jej tę akwarelę ze mną na plaży, skoro obiecywałaś, że kiedyś będzie
moja? - natarł na nią. - I dlaczego pokazałaś mi Carę tamtego wieczoru, nad mo-
rzem? Gdybym nie zwrócił na nią wtedy uwagi...
- Podpowiedział mi to pewien głosik. Słucham go całe życie i jeszcze
nigdy tego nie żałowałam.
- Niepotrzebnie się wmieszałaś. Nie wynikło z tego nic dobrego.
- Cóż, zrobiłam to. Co się stało, to się nie odstanie. %7łycie byłoby
arcynudne, gdyby czasem nie narozrabiać, nie sądzisz? - Uśmiechnęła się. - Coś
ci powiem, Nico. Przeznaczeniem niektórych ludzi jest przeżyć wielką namięt-
ność. Ty jesteś jednym z nich, tak samo jak ja. Viola nie będzie z tobą
szczęśliwa.
- 70 -
S
R
Babcia zahamowała z piskiem opon na nabrzeżu. Nico pożegnał się z nią i
wsiadł do motorówki, by popłynąć na Simonettę. Chciał jak najszybciej
zapomnieć o tej rozmowie.
Zaszywszy się w saloniku pod pokładem jachtu, nalał sobie szklaneczkę
whisky i usiadł w fotelu. Nagle, jakby za sprawą magii, w jego dłoni
zmaterializował się telefon komórkowy.
Do kogo zamierzał dzwonić? Do Massima? Nie. Dziś, wyjątkowo, nie
potrzebował pomocy nieocenionego kuzyna. Do Violi?
Pociągnął kolejny łyk ognistego trunku i jego palec sam, bez udziału woli,
wybrał numer Cary. Kiedy rozległ się sygnał, Nico przyłożył telefon do ucha.
Nie miał pojęcia, co jej powie. Wiedział tylko, że bardzo chce usłyszeć jej głos.
- Halo? - odezwała się po chwili. Jego cudowna, słodka dziewczyna.
W tle słychać było nieludzki harmider. Płakały jakieś niemowlęta, cienki,
świdrujący uszy głosik domagał się ciasteczek. Nico kiedyś przeczytał, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •