[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czynce. - Chodzmy, poczytam ci przy śniadaniu.
- Jak co dzień?
R
L
T
- No właśnie.
- Super. Ale czyja mogę iść na śniadanie ze złamaną ręką?
- Jasne, że tak - odparła, biorąc Simone za rączkę. - Damy wam chwilę spo-
koju - dodała, zwracając się do Bel.
Bardzo jej będzie brakowało Simone, ich wspólnych poranków, pieszczot i
zabaw. W Australii czeka ją pustka, więc musi stąd wywiezć jak najwięcej mi-
łych wspomnień. Dzięki tym wspomnieniom będzie mogła przetrwać długie sa-
motne wieczory. Pomogą jej w tym zachowane w pamięci obrazy Simone, tej
wsi, a zwłaszcza Daniela.
Przez cały dzień dziewczynka była wesoła i ożywiona. Gdyby nie gips, nikt
by się nie domyślił, że wczoraj miała wypadek. Ale Daniel, choć uprzejmy i po-
mocny w pracy, był nieobecny myślami. I taki pozostał przez następne dni. Każ-
dą wolną chwilę spędzał z córeczką. Melora zaniepokoiła się nie na żarty, gdy w
dniu wyjazdu do wsi jego matki stwierdziła rano, że Daniel w ogóle nie położył
się spać.
Obudziła się bardzo wcześnie, Simone jeszcze spała, posłanie Daniela było
puste. Boso wyszła przed chatę i tam zastała go siedzącego na schodku.
- Cześć - powiedziała, siadając obok niego.
- Mel? Coś się stało? Coś nie w porządku z Simone?
- Nic się nie stało. Simone smacznie chrapie. Daniel zajrzał do środka, by to
sprawdzić, i wrócił po chwili, ale nie usiadł, lecz stanął w pewnej odległości od
Melory.
- Jej chrapanie nie daje ci spać?
- Nie. Wstałam, bo martwię się o ciebie.
R
L
T
- O mnie? - Zdziwiony uniósł brwi i przeczesał dłonią włosy.
- Tak, o ciebie. Chyba mogę się niepokoić także o ciebie. Czemu nie usią-
dziesz, żebyśmy mogli pogadać?
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. Nie bierz tego do siebie, ale nie
jest mi łatwo. Trudno mi się tobie oprzeć, bo jesteś piękna, troskliwa, wspaniała.
I tak cudownie pachniesz. - Potarł dłonią podbródek. Znów, jak na początku, miał
kilkudniowy zarost.
- Posłuchaj, a czy nie przyszło ci do głowy, że ja też mam ten problem? Czy
nie wpadłeś na to, że mnie też trudno się oprzeć, kiedy patrzę na ciebie? Kiedy
widzę twoje włosy, ramiona i uwodzicielski wyraz oczu?
- Nie zdawałem sobie sprawy, że...
- No widzisz - weszła mu w słowo. - Powiedziałeś mi, że nie chcesz się an-
gażować, i ja to rozumiem. Pogodziłam się z tym, ale nie o tym chcę rozmawiać.
- Nie o tym?
- Nie. Interesuje mnie, czy podjąłeś decyzję, gdzie Simone pójdzie do szko-
ły.
- Czemu o to pytasz?
- Bo odnoszę wrażenie, że od paru dni jesteś czymś bardzo przejęty. Czy to
ma związek z wypadkiem Simone?
- Jesteś bardzo spostrzegawcza i przenikliwa. Brałaś korepetycje u Miri?
- Nie - odparła z uśmiechem. - Ja też mam intuicję.
R
L
T
- Bardzo dobrą intuicję. Rzeczywiście, wydaje mi się, że to mnie przerasta.
Myślę i myślę, ale nic z tego nie wynika.
- Zastanawiasz się, czyją posłać do szkoły z internatem?
- Nie, w tej sprawie podjąłem decyzję. Po jej wypadku zrozumiałem, że nie
powinniśmy się rozdzielać. Nie wyślę jej za granicę. Nie jest przedmiotem i nie
chcę, żeby wychowywali ją obcy ludzie. Będzie lepiej i dla niej, i dla mnie, jeśli
tu zostanie.
- Więc tak postanowiłeś.
- Tak. Ale chyba nie chcesz mnie od tego odwodzić?
- W żadnym razie. To jest twoje dziecko, na tobie spoczywa obowiązek jej
wychowania, sam wiesz najlepiej, co jest dla niej dobre. Tutaj jest szczęśliwa i
czuje się u siebie. Szkoła jest ważna, ale nie najważniejsza.
- Też tak uważam.
- To dlaczego nie cieszysz się z tego postanowienia?
- Dlaczego tak uważasz?
- Daniel, od kilku dni chyba coś bardzo cię trapi, coś ci nie daje spokoju. W
tej chwili też sprawiasz wrażenie, jakby to cię martwiło.
- Jak ty to robisz?
- O czym ty mówisz?
- Jak ty to robisz, że tak świetnie potrafisz mnie rozgryzć? Masz absolutną
rację. Gdybym miał poczucie, że podjąłem właściwą decyzję, byłoby mi lżej. Jej
R
L
T
edukacja jest ważna, ale nie umiem się rozstać z Simone. Potrzebuję jej. I nie
chcę narażać jej na wstrząsy, jakie sam przeżywałem w dzieciństwie.
- Rozumiem, ale chciałabym ci zadać jeszcze jedno pytanie. Dlaczego mu-
sisz zostać na Tarparnii?
- Bo tutaj pracuję.
- Wiem. Ale dlaczego musisz tu zostać?
- Tarparnii jest moim domem. Potrzeba tutaj lekarzy. PMA udziela pomocy
temu krajowi, wysyłając personel medyczny i sprzęt. To wsparcie jest ogromnie
istotne.
- Oczywiście, ale wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego mu-
sisz tutaj zostać? Ludzie przecież zmieniają pracę.
- Chcesz powiedzieć, że powinienem odejść z PMA? - zapytał z irytacją,
choć Melora nie chciała go zdenerwować. - Powinienem wyjechać z Tarparnii?
- Nie próbuję ci mówić, co masz robić. Pytam się jedynie, dlaczego wyklu-
czasz pewne możliwości. Przecież Simone mogłaby uczyć się za granicą i wcale
się z tobą nie rozstawać.
- Miałbym więc się przenieść do Anglii? Wyjechać tam razem z Simone?
- Nie sądzę, żebyś był w stanie pożegnać się z Tarparnii na dobre. Jesteś nie-
rozerwalnie związany z tym krajem, a ja po prostu poddałam ci pewną myśl.
Przez wiele lat koncentrowałam się na karierze zawodowej.
Ciężko pracowałam, prowadziłam projekty badawcze, publikowałam artyku-
ły. Osiągałam sukcesy i kiedy w końcu wydawało się, że czeka mnie wspaniała
przyszłość, wszystko, perspektywy świetnej pracy i małżeństwa, wszystko to na-
gle wzięło w łeb z powodu guza.
R
L
T
W ciągu zaledwie paru tygodni - ciągnęła - cały mój świat zadrżał w posa-
dach. Zaczęły się badania, tomografie, wizyty lekarskie, strach i konieczność po-
dejmowania decyzji. Pacjentami, których miałam operować, zajął się inny chi-
rurg, badania, które prowadziłam, kontynuowali moi asystenci, zostały zerwane
moje zaręczyny. Zycie wymknęło mi się spod kontroli. Po raz pierwszy przesta-
łam nad nim panować, wisiał nade mną rak. Przyjazd do tego niezwykłego kraju,
poznanie fantastycznych ludzi, pełnych miłości i akceptacji, całkowicie mnie
odmieniło. Powiedziałeś mi pierwszego dnia, że chciałbyś, żeby ten pobyt mi
pomógł. I tak się stało, pobyt na Tarparnii mnie uleczył.
- To mnie ogromnie cieszy.
- Jestem tego pewna. Najważniejsza zmiana, jaka tu we mnie zaszła, to od-
krycie, że w życiu liczy się nie tylko praca zawodowa. Ciebie to także dotyczy.
Simone jest znacznie ważniejsza niż twoja praca w PMA.
- Od wypadku poświęcam jej więcej czasu i uwagi...
- I jak się z tym czujesz? Daniel, musisz odnalezć właściwe proporcje. Każ-
dy tego potrzebuje. W naszym życiu powinno być miejsce dla pracy i dla przy-
jemności, rodziny, przyjaciół, szczęścia i... miłości.
Wypowiadając po krótkiej przerwie ostatnie słowo tego zdania, zrozumiała z
pełną jasnością, że go kocha. Kocha Daniela i jego córkę. On stoi teraz z rękami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •