[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O Boże - szepnęła chrapliwie. Szczęśliwa, spojrzała na Matta i
zobaczyła, że wyraz pożądania na jego twarzy ustępuje miejsca
czułości.
Delikatnie ujął w dłonie jej piersi i zaczął całować ich brodawki.
Dotyk jego ust przejął ją dreszczem. Rozbudził w niej nie tylko
namiętność, ale i ukryte nadzieje.
Przez wiele lat pełniła różne role. Była matką, córką, właścicielką
firmy. Dzięki Mattowi znowu poczuła się kobietą, znowu była
obiektem pożądania.
Sprawiało jej to ogromną satysfakcję. Oszołomiona pieszczotami
Matta, przytuliła się mocno do jego torsu. Zamknęła oczy i wydawało
się jej, że tylko oni dwoje są na tym świecie.
Kiedy ją uniósł i położył na zmiętych prześcieradłach, zapach
jego ciała uderzył jej do głowy bardziej niż najkosztowniejszy
szampan. Matt zsunął z niej spodnie od piżamy, położył się obok i
patrzył z czułością na piękne, nagie ciało Casey.
Światło księżyca wpadające przez uchylone okno opromieniało
rysy jej twarzy.
- Spójrz na mnie, Casey. To ja, Matt. Uśmiechnęła się, wodząc
opuszką palca po jego ustach, dopóki nie rozchyliły się.
- Wiem, kim jesteś - odpowiedziała z leniwym uśmiechem.
- Chciałem się upewnić. Nie zniósłbym, gdybyś kochała się ze
mną, marząc o innym mężczyźnie.
- Pragnę tylko ciebie - wyszeptała. Pocałował ją tak delikatnie, że
łzy napłynęły jej do oczu. Oplotła go ramionami i podziękowała w
duchu losowi, że poznała Matta, zanim zdążyła zapomnieć, jak
cudownie jest kochać się z mężczyzną. Tak długo czekała.
Nie z pierwszym lepszym mężczyzną, a właśnie z Mattem.
Porzuciła te rozmyślania, gdy Matt zaczął pieścić jej piersi,
brzuch i uda. Pokój wypełniły westchnienia i jęki. Usta szukały ust,
ciała splatały się w namiętnym uścisku.
Nagle Matt wszedł w nią i zaczęli poruszać się w jednym rytmie,
podkreślającym siłę ich wzajemnego pożądania. Casey zalała fala
gorąca, gdy poczuła, że niebo się otworzyło, by ją wprowadzić w
aksamitną ciemność usianą tysiącami błyszczących niczym brylanty
gwiazd. Matt zesztywniał i jęknął głośno, po czym opadł na nią z
westchnieniem. Nie chciała go puścić. Bała się, że jeśli odsuną się od
siebie, czar pryśnie.
- Och, Casey - mruknął cicho. - Nigdy nie przeżyłem niczego
równie wspaniałego. - Nachylił się i pocałował ją lekko.
Roześmiała się drwiąco, nie chcąc zdradzić swoich uczuć.
- Co za komplement!
Zrozumiał, że mu nie ufa i znowu odgradza się od niego murem.
Do diabła! Przez cały czas próbował go zburzyć! Ale jeszcze nie
wszystko stracone.
- To nie komplement, to prawda. Czy wiesz, jaka jesteś
cudowna? - powiedział z miłością w głosie. Jego serdeczność chyba
ujęła Casey.
Znowu się zaśmiała.
- W łóżku? Chyba nikt mi tego nie mówił od czasu podróży
poślubnej - odparła. Z radością usłyszał nutę rozbawienia w jej głosie.
Matt odwrócił się na bok i oparł na łokciu, tak by mógł patrzeć na
Casey.
- Nie miałaś żadnego mężczyzny od śmierci męża?
Z pełnym zawstydzenia wyrazem twarzy wpatrywała się w jego
pierś.
- Jednego. To był błąd.
- Z czyjej strony? - spytał poważnie, starając się nie okazywać
zazdrości.
Nagrodziła go uśmiechem.
- Przede wszystkim z mojej. Nie miałam ochoty na romans, ale
byłam taka...
- Samotna? - podpowiedział.
- Nie. - Potrząsnęła przecząco głową. Przez chwilę wahała się,
czy może podzielić się z nim wspomnieniami. - Spragniona czułości.
Minęły dwa lata od śmierci Jerry'ego i myślałam, że bliskość innego
mężczyzny ukoi mój żal, ale stało się inaczej. Po prostu zapomniałam,
że sam seks nie wystarcza. Trzeba jeszcze czegoś.
- Czego?
- Wzajemnego przywiązania i szacunku.
- Czy to znaczy, że przywiązałaś się do mnie? Jej ciało
momentalnie zesztywniało.
Matt zrozumiał, że palnął głupstwo. Nie chciał, by ich rozmowa
tak nagle się skończyła, więc dodał szybko:
- A może szanujesz moje przekonania? Odprężyła się trochę, ale
w jej oczach nadal malowała się nieufność.
- Oczywiście. Szanuję także przekonania mojego ojca. Szkoda,
że ja nie mogę liczyć na podobną tolerancję.
Matt wiedział, że nie powinien wdawać się w rozmowę na ten
temat, ale chciał się dowiedzieć, co Casey do niego czuje.
- Z mojej strony czy pułkownika? Casey westchnęła.
- Mój ojciec uważa, że każdy powinien mieć szacunek dla
wojska. Ja mam. Efekt jest taki, że ja akceptuję jego wybór, ale on nie
chce pogodzić się z moim.
- Casey... - ostrzegawczym tonem zaczął mówić Matt.
Casey usiadła, odsuwając się od niego. Musiała wyjaśnić tę
sprawę.
- Nie, teraz ty mnie posłuchaj, Matt. Bardzo cię proszę.
Poprawił poduszki i oparł się o wezgłowie łóżka, krzyżując ręce
na piersiach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •