[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zostałam sama, więc mogę tutaj siedzieć i po prostu czekać na śmierć. Już
nigdy nie zobaczę Fanga. Nie powiem mu, że& go kocham. Z resztą, pewnie
i tak nie chciałby tego słyszeć. Spojrzałby na mnie tym swoim morderczym
wzrokiem i pewnie przełożył przez kolano. Potem wyśmiałby moje próby
dotarcia do jego wnętrza i pozostawiłby mnie upokorzoną i chorą z tęsknoty.
Chyba tylko na to mogę liczyć z jego strony. Był taki od początku. Pamiętam
jego pierwsze słowa. Nie dotrzymał ich. Do tej pory nie ogrzałam mu łoża.
Z drugiej strony pewnie mnie wcale nie potrzebował. Miał Lilith.
 Dobrze się czujesz?
Zerwałam się na równe nogi gotowa do ucieczki. Spojrzałam
z przerażeniem na nieznajomego. Boże& czy tutaj oni wszyscy są tacy? Kilka
metrów przede mną stał prawdziwy Adonis. Wysoki, cudownie zbudowany
mężczyzna patrzył na mnie z dziwną troską w swych ciemnych oczach. Jego
brązowe włosy układały się pierścieniami wokół męskiej twarzy. Nagle naszła
mnie ochota, aby spróbować choćby najmniejszego kawałka jego soczystego
ciała.
 Czy dobrze się czujesz?  powtórzył pytanie.
 Ja& tak. Dziękuję. Kim jesteś?
 Przechodziłem tędy&
 Przechodziłeś? Nie& mieszkasz tutaj?
Roześmiał się, a moje mięśnie zacisnęły się boleśnie. Miałam wrażenie,
że dzwięk jego śmiechu porusza we mnie strunę mówiącą: Zdejmij ciuchy
i wskakuj na byka.
 A wyglądam?
Spojrzałam na jego podróżne ubranie, torbę na plecach i pokręciłam
głową. Delikatnie odwzajemniłam uśmiech, a nieznajomy zaczął do mnie
podchodzić.
 Nie bój się. To nie jest miejsce dla kobiet. W szczególności tak
pięknych&  Poczułam, jak na policzki wypływa mi zdradliwy rumieniec.  Co
tutaj robisz?
 Zgubiłam przyjaciół  powiedziałam.  Widziałeś kogoś może?
 Przykro mi  rzekł, a ja nawet nie zauważyłam, kiedy znalazł się obok
mnie.  Nikogo nie widziałem. Nie możesz tu zostać. Tu jest niebezpiecznie.
Chodz ze mną.
Wyciągnął do mnie rękę, ale nie wzięłam jej. Poczułam gęsią skórkę na
ciele i wciągnęłam cudowny zapach. Chyba mięta, róża i cynamon. Tak&
piękna mieszanka działająca na moje zmysły jak afrodyzjak. Nie byłam
w stanie się ruszyć, tylko patrzyłam na mężczyznę.
 Chodz ze mną, Cassandro  szepnął i nawet nie wiem, kiedy znalazłam
się w jego objęciach. O mój Boże& co za raj!
Zaraz& Skąd on zna moje imię. Spojrzałam w jego piękne oczy, ale
zobaczyłam tylko czerwone ślepia. Krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać. Biłam
na oślep, kopałam, a nawet gryzłam, ale nic nie pomogło. Znalazłam się na
ziemi przygnieciona jego ciałem. Jego ubrania zniknęły w magiczny sposób,
a skórę pokryła złota łuska. Jego demoniczna twarz przerażała mnie, a ręce
próbowały pozbawić mnie sukienki. Z czoła wyrosły czarne rogi, a ponad głową
unosił się ogon.
Nagle zdałam sobie sprawę, że mam do czynienia z inkubem, który
próbuje zabrać moją życiową energię. Zdwoiłam siły i broniłam się jak nigdy
dotąd. Jego sprawne ręce mnie unieruchomiły i tak mocno ścisnęły nadgarstki,
że po policzkach pociekły mi łzy. Demon próbował mnie pocałować, ale raz po
raz odwracałam głowę. W końcu złapał mnie za brodę i poczułam jego język
wciskający się pomiędzy moje wargi. Zasmakowałam znów tej uderzającej
mieszanki smaków, która wypełniła moje ciało. Po chwili nie miałam już siły
walczyć i zdołałam tylko zarejestrować, że moja sukienka podjeżdża coraz
wyżej. Traciłam całą energię.
I nagle wszystko się skończyło. Inkub dosłownie rozpadł się w proch,
brudząc mnie pyłem. Obciągnęłam szybko sukienkę i odczołgałam się od
nowego niebezpieczeństwa. Przede mną stał człowiek w czarnej, łopoczącej
pelerynie. Na głowie miał kaptur i czułam, jak świdruje mnie wzrokiem. Nie
mogłam zobaczyć jego twarzy. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Cisza
przeciągała się w nieskończoność, aż wreszcie nieznajomy podniósł rękę i zdjął
kaptur. Przestałam oddychać, kiedy ujrzałam jego oblicze i zaraz pomyślałam,
że to niemożliwe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •