[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innego. - Jon odczepił ładunek i dobrotliwie poklepał Borkę po szyi. - Dobrze się sprawiłaś -
mruknął i poklepał zwierzę jeszcze raz.
- O ile wiem, drewutnia jest już pełna. - Ole wyjął piłę, żeby od razu pociąć kloce. - Przyda
się na dobry początek w przyszłym roku.
- Tak. Chyba przyszłego lata nie będzie już trzeba rąbać drewna na opał - przyznał Jon.
Wytarł dłonie w brązową kurtkę i spojrzał badawczo na gospodarza. Ole wyglądał, jakby tego dnia
miał nie najlepszy humor. - Skończyłeś naprawiać właz?
- Tak, już jest szczelny. Przy okazji zamocowałem trochę półek na murowanej ścianie pod
podłogą. Myślę, że bańki i pojemniki z masłem wygodniej będzie trzymać na nich niż na ziemi.
Jon odchrząknął i przygotował się. Lepiej to mieć za sobą.
Rozdział 7
- Tata! ChcÄ™ pojezdzić na koniu! - przerwaÅ‚ im nagle gÅ‚os Sebjørg, która w podskokach
biegła w ich stronę. Dziewczynka uśmiechała się od ucha do ucha, a jej warkoczyki tańczyły wokół
policzków. Była śmiałym i pogodnym dzieckiem, najmłodszym w gospodarstwie.
- Nie pomagasz mamie przy dojeniu? - Ole podniósł dwa brzozowe pnie i położył na kozle.
Były tak cienkie, że mógł przeciąć oba naraz.
- Niehe. Knut i Hannah-Kari już pomagają.
Jon przełknął ślinę i pomyślał, że właśnie stracił szansę, żeby poprosić o rozmowę.
Zastanowiło go, że Knut pomaga przy dojeniu; to coś nowego. Chłopak przecież unikał zwykle
roboty w oborze razem z kobietami.
Ole zmarszczył czoło i pomyślał dokładnie to samo co parobek, jednak nic nie powiedział.
Knut bał się chyba rozmowy o dzisiejszym pasieniu bydła i nieznajomym.
- Sebjørg, musisz trochÄ™ poczekać z jazdÄ… konnÄ…, aż skoÅ„czymy - wyjaÅ›niÅ‚ Ole. - Jest już
pózno, a musimy pociąć drewno, zanim zrobi się całkiem ciemno. Pojezdzimy jutro. Obiecuję.
Dolna warga Sebjørg zaczęła nagle drżeć. MaÅ‚ej zwykle wolno byÅ‚o pojezdzić na koÅ„skim
grzbiecie zaraz potem, gdy konia wyprzęgnięto z sań lub rozładowano drewno, więc teraz nie
rozumiała, dlaczego tym razem miało być inaczej.
- Chodz, możesz wsiąść na Borkę, gdy będę ją prowadził do zagrody - zaproponował Jon.
To niezbyt długa przejażdżka, ale wystarczy, by dziewczynka mogła powiedzieć, że jezdziła konno.
Ole rzucił szybkie spojrzenie na parobka i mruknął, że chłopak nie powinien rozpieszczać dzieci,
ale Jon puÅ›ciÅ‚ tÄ™ uwagÄ™ mimo uszu i podsadziÅ‚ Sebjørg. MiaÅ‚ nadziejÄ™, że jeżeli maÅ‚Ä… to zadowoli,
chętniej potem zostanie z blizniętami.
Nie pomyliÅ‚ siÄ™. OprowadziÅ‚ jÄ… na koniu dwa razy dookoÅ‚a zagrody i to Sebjørg wystarczyÅ‚o.
Uszczęśliwiona od razu pobiegła do obory i zniknęła, a on w pośpiechu wrócił do Olego.
Gospodarz energicznie piłował brzozowe kloce, obok na ziemi leżał już niewielki stos szczap. Ole
był szybki w pracy, kiedy już zaczął.
- Chciałbym z tobą zamienić kilka słów w wolnej chwili. - Jon nie zwlekał dłużej. Musiał
wreszcie spytać, zanim zbiegną się dzieci i odwrócą ich uwagę. - W cztery oczy - dodał.
- Czy to coś szczególnego? - Ole podniósł wzrok, ale nie przestawał piłować. Czyżby
kolejne nieprzyjemności?
- Tak, chyba tak. - Jon zastanowił się przez moment, czy powinien opowiedzieć o swoich
planach małżeńskich tu i teraz, kiedy gospodarz jest zajęty cięciem drewna. Wtedy cisza, kiedy Ole
przeżyje wstrząs, nie będzie taka straszna. Jednak nie chciał, żeby im ktoś przerwał w środku roz-
mowy. - Zamierzam się ożenić.
Ole skończył piłować, potem odłożył piłę i wyciągnął rękę.
- Gratuluję. Co za niespodzianka. - Gospodarz uśmiechnął się, ale wzrokiem był dziś jakby
nieobecny. Wydawał się zmęczony i zniechęcony, stwierdził Jon i pożałował, że zaczął tę
rozmowę, ale teraz nie widział już odwrotu. - A kto jest tą wybranką? - Ole spojrzał zaciekawiony
na parobka, sam nie był w stanie zgadnąć. Jon pewnie zachowywał to w ścisłej tajemnicy.
- O tym właśnie chciałbym z tobą porozmawiać. - Jon zerknął w stronę obory i Ole
natychmiast się domyślił, że muszą znalezć spokojniejsze miejsce.
- Może powinniśmy obejrzeć ogrodzenie w dole polany? - zaproponował. - Obawiam się, że
kamienny płot niedługo się rozsypie.
Jon skinął głową, zadowolony z propozycji. Stary murek z kamieni od dawna się rozpadał i
chociaż obaj wiedzieli, że tego lata nie da się z nim nic zrobić, to przynajmniej w dole mogli
spokojnie usiąść.
Kiedy schodzili na polanę, rozmawiali o zastawieniu sieci w jeziorze następnego dnia. Jon
miał niewielką beczkę, gotową do zapełnienia.
- Jeżeli połów się uda, możemy zrobić fermentowanego pstrąga. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •