[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nic o tym nie wiem  oświadczył.  Na mojej liście nie ma dzisiaj żadnych
odwiedzających. A bez przepustki nie mogę nikogo wpuścić do środka.
 No tak, ale...  wyjąkał Bob, tracąc nadzieję.  Przecież my...
Nie udało mu się dokończyć zdania. Gordon Harker otworzył tylne drzwi samochodu.
 W porządku  powiedział.  Będzie lepiej, jak wyskoczycie teraz, chłopcy.
Pete i Bob zrobili, o co ich proszono. Gordon Harker podszedł do strażnika.
 Limuzyna jest dla pana Miltona Glassa z działu reklamy  powiedział.  Przywiozłem
tutaj tych chłopców ponieważ chcieli zobaczyć studio.
 Nie wydaje mi się, żeby pan Glass był teraz w biurze...  zaczął strażnik.
 Jego sekretarka zamówiła limuzynę.  Szofer nie pozwolił mu dokończyć i szybko
zamknął drzwi samochodu, szepcząc równocześnie dc stojącego tuż obok Pete a:  Gdzie on
teraz jest?
 W Studiu Numer Dziewięć  odpowiedział szeptem Pete.  Ktoś go tam zamknął. Poda
panu klucz przez szparę w drzwiach.
Szofer zajął znowu miejsce za kierownicą. Strażnik wpuścił go do środka. Pete i Bob
obserwowali przez chwilę, jak samochód oddala się ulicą ze sławnymi budynkami.
Jupe miał rację, pomyślał Bob. Ten Gordon Harker to naprawdę tajemniczy facet.
Jupiter leżał w dalszym ciągu na podłodze studia dzwiękowego i obserwował światło
przedostające się przez szczelinę w drzwiach. Nagle światło zniknęło.
 Czy to ty, Pete?  zapytał Jupe.
 Nie, to ja.  Pierwszy Detektyw z trudem słyszał głos mężczyzny.  To ja, Gordon
Harker, kierowca. Proszę mi podać klucz.
Jupe zawahał się przez moment. Naprawa telefonu, przecięcie obicia i drewna w drzwiach
kosztowało go dużo pracy i dlatego nie chciał podać klucza niewłaściwej osobie. Komuś, kto
mógłby po prostu sobie odejść i zostawić go na łasce losu do poniedziałku. Nie było nawet
wykluczone, że to Harker szedł za nim do studia i że to właśnie on go w nim zamknął.
Znowu spojrzał na zegarek. Za dwanaście minut druga. Nie było czasu na wahanie. Pomimo
wszystko istnieje przecież szansa, że szofer jest jego sprzymierzeńcem. Musi mu zaufać.
Przecisnął klucz przez szparę w drzwiach i podniósł się z podłogi. Chwilę czekał.
Drzwi się otworzyły.
Z uczuciem ulgi Pierwszy Detektyw wyszedł na oświetloną słońcem ulicę.
 Dziękuję panu, panie Harker  powiedział z wdzięcznością.
 Musimy się pospieszyć. Twoi przyjaciele czekają przy bramie. Zabierzemy ich po drodze i
wydaje mi się, że uda nam się zdążyć na drugą.
Do studia dotarli w ostatniej chwili. Była za dwie minuty druga, kiedy Jupe i dwójka jego
przyjaciół wbiegli do dużego budynku studia, a następnie w pośpiechu wskoczyli do windy.
Drzwi do studia na siedemnastym piętrze, gdzie zgodnie z planem miał się odbyć kwiz, były
jeszcze otwarte. Umundurowany kontroler przepuścił go szybko między krzesłami do środka.
Następnie pokazał mu jego miejsce na długiej, drewnianej ławie, przypominającej ławę
przysięgłych w sądzie. Podczas kiedy kontroler przymocowywał mikrofon do jego krawata, Jupe
obserwował uważnie siedzącego tuż obok Platfusa. Interesowały go przede wszystkim oczy
chłopaka.
 Cześć  powiedział Platfus.  To było w ostatniej chwili, co?
Zupełnie pewien nie mogę być, pomyślał Jupe. Człowiek nigdy nie ma absolutnej pewności,
jeśli chodzi o twarze i reakcje innych ludzi. Ale zaryzykowałbym moje dobre imię detektywa, że
się nie mylę.
Platfus nie był wcale zaskoczony obecnością Pierwszego Detektywa w studiu.
Jupe obrzucił szybko spojrzeniem pozostałych ludzi na scenie. Peggy również nie wyglądała
na zaskoczoną. Przeciwnie, widać było, że sprawiło jej wyrazną ulgę, że Jupe zdążył przyjść na
czas. Obdarowała go teraz serdecznym, przyjacielskim spojrzeniem.
Ogar wyglądał także na zadowolonego. To samo można było powiedzieć o Miltonie Glassie,
który był gospodarzem kwizu.
Jedyną osobą, która nie odwzajemniła spojrzenia Jupe a i która wykazywała niezadowolenie z
zaistniałej sytuacji, był młody mężczyzna o długich, opadających na ramiona włosach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •