[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cal powoli wyszedł z boksu i stanął przed nią. Wszystko, co czuła w tym
momencie, wyczytał w jej oczach. Otwarł szeroko ramiona, a ona padła w
nie ochoczo.
- Co ty tu robisz, do diabła, o tej porze? - szepnął wprost w jej ucho, gdy
przywarła do niego z cichym łkaniem.
- Nie mogłam spać. Pomyślałam, że mogłabym trochę pojezdzić... Nie
zauważyłam, że klacz okulała.
Cal odsunął ją nieco i popatrzył na nią uważnie.
Ona tylko nie chciała, żebyś zadała jej jeszcze więcej bólu - powiedział.
- Nie miałam pojęcia, że tak świetnie znasz się na koniach. - Lara
przyglądała mu się zamglonymi przez łzy oczami.
- Nauczyłem się. Obserwowałem ludzi, którzy tu pracowali. Czasem
przychodziłem do nich do stajni. Natychmiast zauważyłem, że Goldenrod
miała jakiś kłopot z kopytem.
- Sama powinnam była to zauważyć. Ale byłam taka zmęczona... -
powiedziała Lara i znowu wybuchnęła płaczem.
- Już dobrze. Już dobrze - powtarzał łagodnie Cal. - Nie płacz.
Najważniejsze, że tobie nic się nie stało i że z koniem też wszystko w
porządku. Obudziło mnie rżenie Goldenrod. W pierwszej chwili
pomyślałem, że to pożar - mruczał, głaszcząc ją po plecach. - Strasznie
schudłaś, Laro. Czy ty w ogóle coś jesz?
- Nie umiem jadać sama - wyszeptała. - Wciąż czuję się taka samotna,
Cal: Dlaczego?
- Och, kochanie! Nie chcę, żebyś była samotna - powiedział łamiącym
się głosem. Jego wargi odszukały jej usta. Lara oddała pocałunek.
Gwałtownie i ochoczo. Nie mogła walczyć dłużej z gorejącym w niej
pragnieniem. Objęła Cala, przywarła do niego mocno. A on całował jej usta,
potem szyję, znacząc rozpalony szlak na skórze. Zacisnęła powieki.
Zwiotczała w jego ramionach. A On pochylił się i ułożył ją delikatnie na
pachnącym sianie: Po chwili leżał przy niej, przytulając ją z całej siły.
Kiedy wsunął dłoń pod brzeg jej bluzki, kiedy dotknął jej piersi i wziął w
palce sutkę, wygięła się cała w łuk. Zajęczała cicho, wychodząc naprzeciw
jego dłoniom. Schylił się i chwycił ustami sterczący czubeczek jej piersi.
Wplotła palce we włosy na jego karku i przycisnęła go do siebie.
Niecierpliwymi ruchami zsuwał z niej bluzkę. Gdy znów objął ją, jęknęła.
Przylgnęła do jego nagiego torsu, do gorącej skóry i instynktownie
RS
51
rozchyliła uda. Z głuchym westchnieniem Cal przycisnął biodra do jej
brzucha. Czuła, wiedziała, że był gotów. Przechyliła głowę i wyszeptała mu
wprost do ucha:
- Kochaj mnie, Cal! Pragnę cię tak bardzo.
Poczuła, że zesztywniał, zamarł w bezruchu. Potem uniósł się
gwałtownie, Usiadł z łokciami wspartymi na kolanach. Ręce mu się trzęsły,
ramiona drżały. Dyszał ciężko. I nie patrzył na nią.
Lara leżała na posłaniu z siana, oszołomiona i zaskoczona.
- Cal? - rzuciła cicho. - Cal, o co chodzi? Nie odpowiedział.
- Nie mogę uwierzyć, że znów mi się to zdarzyło - bąknęła, wstając. -
Jestem chyba największym głuptasem na całej ziemi. Czy to ma być twoja
zemsta za tamten pamiętny wieczór?
- Nie - odparł głucho. Nadal nie patrzył w jej stronę. - Nie sądzę, żebyś
zrozumiała ale, proszę, uwierz, że to prawda.
- Uwierzyć ci? - spytała z niedowierzaniem. - A czemuż to, u diabła,
miałabym ci wierzyć? Wygląda na to, że wciąż robisz ze mnie idiotkę.
Całymi tygodniami omijasz mnie z daleka, pozwalasz usychać z tęsknoty za
tobą. Potem dajesz mi nadzieję, budzisz moje pragnienia... - Lara ze
wszystkich sił starała się nie płakać. Spojrzał na nią w końcu. W oczach
miał ból i cierpienie.
- To wszystko nie tak - powiedział cicho. - Ale nie mogę oszukiwać cię
W taki sposób. Nie widzę przed nami żądnej przyszłości... Nie mam ci nic
do zaoferowania...
Lara nie słuchała. Doznana zniewaga obudziła jej gniew. Litościwa
wściekłość ukoiła ból. Zdjęła z nogi but i cisnęła nim w Cala.
- Dlaczego zawsze mi to robisz?! - krzyknęła. - Nie zniosę tego dłużej...
Nie wytrzymam... Nie mogę jeść, nie mogę spać. Wypatruję ciebie w każdej
chwili, każdego dnia. Doprowadzasz mnie do szaleństwa! Jeśli sam nie
potrafisz zdecydować się, ją zrobię to za ciebie. Chcę, żebyś opuścił to
miejsce z samego rana. Nie obchodzi mnie, co zrobisz i dokąd pojedziesz.
Możesz iść prosto do piekła! Tylko żeby do dziewiątej już cię tu nie było.
Nie chcę cię więcej widzieć, zrozumiałeś?! Zrozumiałeś mnie?!
Nie odpowiedział, lecz wyraz jego twarzy mówił wszystko. Lara
wybiegła ze stajni i pognała do domu. Nie zatrzymała się, dopóki z hukiem
nie zatrzasnęła za sobą drzwi do swojej sypialni. Zdarła z siebie ubranie i
weszła pod prysznic. Chłodna woda zmywała gorące łzy z jej policzków i
zapach Cala z jej ciała. Długo stała w orzezwiających strugach. Potem
włożyła pidżamę i ciężkim krokiem poszła do kuchni. Musiała wypić coś
chłodnego.
RS
52
W holu, przy głównych drzwiach, stał Cal. Mimo upału miał na sobie
zapiętą pod szyję zamszową kurtkę. Przy nodze postawił podróżną torbę.
Lara zamknęła oczy. Nie miała już sił do kolejnego starcia.
- Co ty tu robisz? - spytała znużonym głosem.
- Pomyślałem, że nie ma żadnego powodu, żebym czekał do rana. Lepiej,
żebym wyjechał od razu - odparł cicho.
- Ach, rozumiem. Przyszedłeś po zapłatę.
- Opłacony okres pracy mija pojutrze. Stał bez ruchu, wyczekująco.
- Czego więc chcesz? - spytała w końcu.
- Przed śmiercią Rose powiedziała, że zostawiła coś dla mnie w górnej
szufladce sekretarzyka. Myślę, że wiedziała już, iż jej czas dobiegał końca
i...
- I co? - warknęła gniewnie. Nie była w nastroju do wysłuchiwania
łzawych opowieści o dobroci jej babci dla tego mężczyzny.
- Czy mogłabyś rozejrzeć się za tym? - spytał.
- Za czym?
- Za tym, co Rose zostawiła dla mnie. Cokolwiek to jest - odparł
cierpliwie, nie zwracając uwagi na irytację w jej głosie.
Lara popatrzyła nań badawczo. ?
- Chciałbym mieć po niej jakąś pamiątkę - dodał. - Nigdy nie miałem
prawdziwej rodziny. Rose była najbliższą osobą, jaką miałem w życiu i...
- Nie wiem, o co ci chodzi - przerwała mu. - Po śmierci Rose zebrałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •