[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wulgarny.
Nagle Dev zachwiał się. Kurczowo chwycił się drzwi. Eden skoczyła do przodu i złapała
go za zdrową rękę. Był zbyt słaby, by ją odepchnąć.
– PołóŜ się – rozkazała i podprowadziła go do łóŜka. Upadł na nie i zamknął oczy.
Usłyszał, Ŝe mówiła:
– Idę zrobić śniadanie. I zjesz je, nawet gdybym musiała karmić cię siłą.
Powoli otworzył oczy.
– Nie dasz rady.
Bez słowa ściągnęła mu buty i przykryła kocami.
– Jesteś bezczelny i chamski. Radzę ci się zmienić, bo czeka nas spędzenie razem
jedenastu dni.
– O czym ty mówisz?
– Nie sądzę, aby komuś udało się tu dotrzeć. A po mnie przyjadą dopiero za jedenaście
dni. Chyba lepiej będzie, jeśli postaramy się nie obraŜać siebie nawzajem przy kaŜdej okazji i
spędzić te dni w zgodzie, nie sądzisz?
Opuściła pokój z iście królewską dostojnością, a Dev jeszcze długo wpatrywał się w
drzwi.
Śniadanie składało się z naleśników z syropem klonowym, przysmaŜonego boczku i
mocnej, gorącej kawy. Dev ugryzł kęs i natychmiast zjadł wszystko, co było w zasięgu ręki.
Eden uparła się, by podać mu śniadanie do łóŜka. Pozwolił jej na to, choć nie był pewien, czy
zgadza się, bo się tak źle czuje, czy teŜ dlatego, by uniknąć kolejnego kazania. Miała do tego
talent. Nie pij, nie klnij, leŜ w łóŜku, rób to, nie rób tamtego! Jeśli pogoda się nie zmieni,
rzeczywiście będzie musiał z nią wytrzymać jedenaście dni.
To niemoŜliwe. Wiosenne śnieŜyce nie trwają długo. Są silne, nagłe, ale krótkotrwałe.
Robotnicy z farmy szukają go, bez względu na zawieję. Red na pewno oszalał ze
zmartwienia.
Red Ludlow mieszkał na ranczo Strykera dłuŜej niŜ Dev. Miał ponad siedemdziesiąt lat.
Dev nawet nie wiedział, kiedy staruszek przeprowadził się z czworaków do domu. Odkąd
pamiętał, Red zawsze z nim był. Z wiekiem zaczął mu dokuczać artretyzm, więc prawie nie
wychodził z domu. Po śmierci matki Deva wziął na siebie wszystkie domowe obowiązki. Dev
wiedział, Ŝe stary kowboj nie znosił domowych robót. Większość Ŝycia spędził na koniu, więc
podjęcie się tej pracy musiało go wiele kosztować. Nigdy jednak o tym nie rozmawiali.
Zresztą w domu nigdy tak naprawdę nie było czysto, natomiast wszyscy byli zawsze
najedzeni, bo Red lubił gotować.
Na ranczo pracowali wyłącznie męŜczyźni. Kobiety widywało się tam bardzo rzadko.
Robotników zatrudniano na sezon. Na ogół byli to gruboskórni i rubaszni faceci, którzy
potrafili Ŝyć z daleka od miasta. Kiedy potrzebowali towarzystwa kobiet, jechali do
miasteczka. Resztę czasu spędzali w patriarchalnej społeczności ranczo. Ich rozmowy
dotyczyły przede wszystkim seksu i były dość wulgarne. Często zamiast przecinka uŜywano
cztero – lub pięcioliterowych wyrazów.
Byli ze sobą zŜyci, lojalni zarówno wobec Strykera, jak i siebie. Nie ma wątpliwości, iŜ
przeszukiwali teraz całe ranczo. Dev wiedział, Ŝe pogoda utrudnia poszukiwania. Przy prawie
półmetrowej warstwie śniegu nie widać Ŝadnych śladów. W dodatku ciągle padało. Dobrze,
Ŝe chociaŜ ucichł wiatr. Szukanie JednoróŜki nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza Ŝe
wiedział o nadchodzącej burzy.
Najedzony, czuł się trochę lepiej. LeŜał i słuchał, jak Eden kręci się po kuchni. Sądząc po
odgłosach, zmywała naczynia. Wyobraził sobie jej zgrabną sylwetkę i kocie ruchy.
Od lat nie spotykał takich kobiet jak ona. Tak naprawdę to od ukończenia studiów. JuŜ
zapomniał, Ŝe kobiety mogą być tak delikatne. Jej włosy... KaŜdy męŜczyzna umarłby
szczęśliwy, zanurzając w nich swoje dłonie. A jej ciało...
Gdy weszła do pokoju, drgnął. Trzymała w ręku szklankę z wodą i aspirynę.
– Weź – powiedziała. – ZaŜyj kilka tabletek.
– Dzięki.
Zaskoczona, machinalnie odpowiedziała:
– Proszę bardzo. Idę po drzewo. Potem zmienię opatrunek i przygotuję ci kąpiel.
– Kąpiel? – Dev połknął aspirynę, połoŜył głowę na poduszce i szeroko się uśmiechnął. –
Kochanie, masz zamiar mnie wykąpać?
– To by się panu podobało, prawda? – zapytała z ironią. Znów przeszła na „pan”. Nie
dość, Ŝe złościł się o kaŜdy drobiazg, to jeszcze z perwersyjną przyjemnością wprowadzał ją
w zakłopotanie. Ale i tak sobie z nim poradzi.
– Patrzcie, patrzcie – kpił. – Nigdy dotąd nie kąpała mnie tak piękna kobieta. To moŜe
być całkiem miłe przeŜycie.
Zaczerwieniła się. Znów był górą.
– Proszę pohamować swoje brudne myśli, panie Stryker – powiedziała ostrym tonem. –
Po prostu dam panu miskę z wodą i mydło. Resztę zrobi pan sam.
Odwróciła się na pięcie i wyszła.
Wykąpała się pierwsza. Do sypialni weszła tylko raz po czyste ubranie. Jej zagniewana
mina nie zrobiła jednak na Devlinie Ŝadnego wraŜenia. Z rozmysłem myła się dłuŜej niŜ
zazwyczaj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •