[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zabierzmy się do porównywania wyników naszych pomiarów z danymi o gwiazdach.
- Marnujesz substancję bez celu - powiedziała Kaleban.
- Co znowu? - spytał McKie.
- Biczowanie nadchodzi i własna osoba osiąga nieciągłość - odpowiedziała Kaleban.
- Kiedy, Franiu? - McKie'im wstrząsnęły dreszcze.
- Czasowy odnośnik do pojedynczego toru trudny, McKie. Twoje określenie: wkrótce.
- Zaraz? - McKie'emu zaparło oddech.
- Pytasz o intensywność zaraz?
- Prawdopodobnie - szepnął McKie.
- Prawdopodobieństwo - odpowiedziała Kaleban. - Wymagania energii własnej osoby
przedłużają możliwość. Biczowanie nie... zaraz.
- Wkrótce, ale nie zaraz - powiedział Tuluk.
- Ona próbuje nam powiedzieć, że następne biczowanie będzie jej ostatnim -
powiedział McKie. - Pospieszmy się. Franiu, czy masz dla nas skokwłaz?
- Skokwłaz jest. Idz. Niech cię prowadzi moja miłość.
Tylko jedno biczowanie, pomyślał McKie, pomagając Tulukowi zbierać instrumenty.
Ale czemu biczowanie jest tak śmiercionośne dla Kalebanów? Czemu właśnie biczowanie,
kiedy wydają się być tak odporni na inne formy energii?
Abstrakcje najczęściej stosuje się w celu ukrycia sprzeczności. Należy zaznaczyć, te
udowodniono już, iż proces tworzenia abstrakcji jest nieskończony.
Spózniona Kultura, Rękopis Jorj X. McKie
W jakimś, jeszcze dokładnie nie sprecyzowanym momencie, ale napewno niedługo,
Kaleban zostanie uderzony biczem i umrze. Na wpół zwariowana perspektywa stanie się
apokaliptyczną rzeczywistością, kładąc koniec ich światu: światu istot rozumnych.
Ponury McKie czekał w prywatnym laboratorium Tuluka. Denerwował go
zgromadzony wokół nich tłum strażników.
Niech cię prowadzi moja miłość.
Na ekranie komputera stojącym na stole Tuluka pojawiały się coraz to inne wykresy,
maszyna popiskiwała wysokimi, elektronicznymi dzwiękami.
Co im teraz pomoże nawet odkrycie gwiazdy Frani? Cheo wygra. Nie ma go już jak
powstrzymać.
- Czy myślisz - powiedział Tuluk - że Kalebany stworzyły nasz świat? Czy to ich
ogródek warzywny ? Przypominam sobie, że Frania powiedziała, że jej bezpośrednia
obecność by nas od-stworzyła. A
Stal ze schowanymi chwytnikami, oparty o stół, mówiąc przez ledwie uchyloną
pokrywę twarzową.
- Czemu ten cholerny komputer tak się grzebie? - denerwował się McKie.
- Problem pulsu jest bardzo skomplikowany, McKie. Problem porównania danych
wymagał napisania specjalnego programu. Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
- Nie mam zdania! Mam nadzieję, że te półgłówki, które zostały w Arbuzie, będą
wiedziały co robić.
- Zrobią dokładnie, co im kazałeś - obsztorcował go Tuluk. - Dziwny z ciebie facet,
McKie. Podobno byłeś żonaty ponad pięćdziesiąt razy. Można o tym mówić? Nie obrazisz
się?
- Nigdy nie udało mi się znalezć kobiety, która by wytrzymała z Nadzwyczajnym
Sabotażystą- mruknął McKie. - Niełatwo nas kochać.
- Ale Kaleban cię kocha.
- Ona nie rozumie, co to miłość! - pokręcił głową. - Powinienem był zostać w Arbuzie.
- Nasi ludzie zasłonią Kalebana własnym ciałem - powiedział Tuluk. - Nie nazwałbyś
tego miłością?
- To raczej chęć przetrwania.
- My, Wreavowie wierzymy, że każda miłość jest formą chęci przetrwania. Być może
nasz Kaleban to rozumie.
- Też coś!
- Wiesz, McKie, ciebie prawdopodobnie nigdy nie interesowało przetrwanie i dlatego
nie wiesz, co to naprawdę miłość.
- Słuchaj, Tuluk. Możesz przestać próbować mnie rozpraszać tą bezsensowną
paplaniną?
- Cierpliwości, McKie. Cierpliwości.
- Słuchajcie go! Cierpliwości, mówi.
McKie ruszył przez laboratorium. Strażnicy schodzili mu z drogi bez słowa. Przeszedł
do przeciwległej ściany, zawrócił. Zatrzymał się. przygarbiony, obok Tuluka.
- Czym się żywią gwiazdy? - zapytał.
- Gwiazdy? Gwiazdy się nie żywią.
- Ona coś tu wdycha. Ona się tu żywi - mruknął McKie. Skinął głową. - Wodór -
powiedział.
- %7łe co?
- Wodór - powtórzył McKie. - Gdybyśmy otwarli wystarczająco duży skokwłaz...
Gdzie jest Bildoon?
- Prowadzi rozmowy z przedstawicielami Konfederacji na temat naszych drastycznych
pociągnięć w stosunku do Kosmetykerów. Prawdopodobnie są też przecieki o naszym
układzie z Taprisjotami. Rząd nie lubi takich rzeczy, McKie. Bildoon walczy teraz o twoją i
swoją skórę.
- Ale wodoru nie brakuje - powiedział McKie.
- Co ty ciągle z tym wodorem?
- Co jest najlepsze na grypę? Rosół, tak? Trzeba odpowiednio się odżywiać.
- Gadasz bzdury, McKie! Nie zapomniałeś zażyć ostatniej dawki rozzłaszczacza?
- Nie zapomniałem! Komputer zagdakał i na ekranie zadrgała poczwórna linia
błyszczących liter. McKie pochylił się nad nim.
- Thyone - powiedział Tuluk, czytając mu przez ramię.
- Gwiazda w Plejadach - dodał McKie.
- My ją nazywamy Drnlle - powiedział Tuluk. - Widzisz pismo Wreavów tam, w
trzecim rzędzie? Drnlle.
- Pewny jesteś, że komputer ją dobrze zidentyfikował?
- Chyba żartujesz!
- Bildoon! - syknął McKie. - Musimy spróbować!
Obrócił się na pięcie i wybiegł z laboratorium roztrącając asystentów Tuluka w drugim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Baum, L Frank Oz 35 The Scalawagons of Oz
- Komisarz Palmu Tak mÄ wiÄ gwiazdy, panie komisarzu Waltari Mika
- Janrae Frank Lycan Blood 03 If Truth Dies [pdf]
- Janrae Frank Lycan Blood 05 The Exile's Return
- Berg Patti Zielona Gwiazdka
- Hardy Kristin Gwiazdkowe niespodzianki
- Herbert Zbigniew BarbarzyĹca w ogrodzie
- James Herbert Nawiedzony
- James Herbert 48
- Jefferson Bass BF 03 The Devil's Bones (com v4.0)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- g4p.htw.pl