[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kath?
- Nie mów do mnie takim uwodzicielskim, pełnym seksu głosem, McKenna.
Słucham?
- Ja naprawdę myślę o tobie poważnie. Pozbyłem się przesądów, bo one
odsuwały mnie od ciebie. Moja matka mówi, że jestem konserwatywnym
nudziarzem...
- Ma rację.
- Być może. Konserwatywny nudziarz, nieznośny świntuch, obłudny łajdak.
Jeszcze coś?
- Niech no pomyślę. Wydaje mi się, że zestawiłabym znacznie dłuższą listę.
Uniósł jej podbródek.
- Przebaczysz mi? Zagniewane oczy pojaśniały.
- Zastanowię się.
- Pasujemy do siebie, Kath. Nabożny konserwatysta i nieustępliwa
wolnomyślicielka. Zawsze będziemy mieli powód do sporów. - Nie spuszczając
wzroku z Kathleen, odgarnął z jej twarzy pasmo pięknych włosów.
Uśmiechnęła się promiennym, zniewalającym uśmiechem. Przytulił ją. Wtulił
twarz w jej włosy i wdychał ich zapach. Odnalazł usta, miały niebiański smak.
Bum!
Usłyszeli wybuchy fajerwerków i zbiegli z tarasu. Ujrzeli na niebie tysiące
barw. Zwięto Czwartego Lipca wprawiło Kathleen w dziecinny zachwyt. Mac
przycisnął ją do siebie. Razem spoglądali w rozjarzone niebo.
Zatrzymali się przed drzwiami pokoju Kathleen.
- Może dasz się namówić na wspólne spędzenie nocy? - zapytał Mac.
Kathleen potrząsnęła głową.
- Cii - wyszeptała, kładąc mu palec na ustach. - Dasz ludziom temat do plotek.
- A niech sobie plotkują.
RS
Przysunął się bliżej, ale Kathleen prędko otworzyła drzwi i weszła do pokoju.
Odwróciła się i powiedziała:
- Dobrej nocy.
Nie mógł się nadziwić, że ta dziewczyna tak pięknie wygląda o trzeciej nad
ranem. Jakże pragnął mieć ją u swego boku, gdy się obudzi. Odgarnął z twarzy
Kathleen kosmyk włosów i pogładził jej policzek.
- Słodkich snów, Kath.
Ujęła dłoń Maca i przycisnęła do niej usta. Ucałowała czubki palców, a potem
wnętrze dłoni. Wdychała jego zapach. W końcu z uśmiechem zamknęła za sobą
drzwi.
Ashley patrzyła na światła gasnące w oknach domu. To niesprawiedliwe, że
inna kobieta śpi w łóżku, w którym ona spędziła tak wiele nocy. Mac nie miał
prawa tak jej traktować. Kilka tygodni temu poprzysięgła zemstę i teraz
nadszedł na nią czas. Ale co zrobić? Mac pragnął jednego. Dziecka. Myśl o
dziecku była dla niej odpychająca. Seks. Dzieci. Wspólne życie pod jednym
dachem. Cały czas.
Nie tego pragnęła. Nie pragnęła już nawet Maca. Chciała tylko, aby Kathleen
cierpiała tak samo jak ona, gdy Mac ją porzucił.
Przeszła przez trawnik i wemknęła się do domu wejściem dla służby. Znała
drogę do pokoju Maca. Trafiłaby tam z zamkniętymi oczami. Na korytarzu
paliły się przyćmione światła. Nikt jej nie słyszał, nikt nie widział. Oto i jego
drzwi. Nacisnęła klamkę i wślizgnęła się do środka.
Usłyszała głęboki oddech Maca. Z niechęcią słuchała jego pochrapywania.
Nienawidziła tego odgłosu. Rozpięła suwak i suknia opadła na podłogę. Zsunęła
pończochy, majtki i biustonosz. Podeszła cicho do łóżka. Mac poruszył się,
przewrócił na bok i rozwarł ramiona.
Kathleen nie mogła zasnąć. Wierciła się. Przewracała z boku na bok. W końcu
wstała z łóżka. Czego chciała od Maca? Czego on chciał od niej? Dobrze
wiedziała. Jej pragnienie stawało się coraz silniejsze. Omdlewała, gdy ją
całował. Przyjdzie do niej? A może ona powinna pójść do niego?
Do diabła z przyzwoitością, pomyślała. Zdjęła z siebie bawełnianą piżamę i
włożyła białą jedwabną koszulę, którą kupiła na wszelki wypadek. Miała
nadzieję, że podłoga nie będzie skrzypiała. Kiedy szła do swego pokoju, nie
zwróciła na to uwagi. Zresztą i tak nic nie słyszała. Nic poza słowami Maca,
jego śmiechem i oddechem.
Podłoga nie skrzypnęła pod nią ani razu. Słyszała tylko uderzenia własnego
serca. Piętro niżej. Które to drzwi? Trzecie po prawej stronie? Czwarte?
Dlaczego nie zwróciła uwagi, gdy je wskazywał? Położyła dłoń na klamce.
Boże, spraw, by Mac był w tym pokoju.
Mac obudził się, słysząc lekkie kroki. A jednak przyszła. Dostrzegł biały
jedwab opadający na podłogę. Podłoga skrzypnęła przy łóżku. Rozwarł
RS
ramiona, by przytulić Kathleen Wtedy drzwi otworzyły się znowu. Do pokoju
wniknęła wąska smuga światła, wydobywając z mroku jasne włosy kobiety przy
jego łóżku.
Włosy Ashley. A w progu stała Kathleen. Nie widział twarzy, ale domyślił się
jej wyrazu. Zrzucił kołdrę i wyskoczył z łóżka, ale drzwi już się zamknęły.
- Obiecałam ci, że się zemszczę - wysyczała z uśmiechem Ashley.
Kathleen zamknęła za sobą drzwi. Zalewając się łzami, wracała do swego
pokoju. Starała się opanować. Westchnęła parę razy. Przeklęta kobieta. Jak śmie
wchodzić do jego pokoju! Jak śmie kręcić się wokół niego, skoro on należy do
niej! Nie czuła złości do Maca. Tylko dziką wściekłość, że Ashley znowu
próbuje ich rozdzielić.
Otarła łzy wierzchem dłoni. Nie zastanawiając się dłużej, wróciła do pokoju
Maca. Nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi tak energicznie, że stuknęły o
ścianę.
Ashley stała naga tuż przy łóżku, uśmiechając się zwycięsko.
Mac był tuż przy drzwiach i Kathleen słyszała, że zgrzytał zębami. Posłała mu
szybki uśmiech, a potem go odsunęła.
- Zamknij drzwi, Mac. Chcę powiedzieć parę słów pannie Tate, nie budząc
pozostałych gości.
Zbliżając się do Ashley, podniosła z podłogi części jej rozrzuconej garderoby.
Miała ochotę zdzielić ją po uśmiechniętej twarzy. Chętnie wydrapałaby jej
oczy. Ale to oznaczało zniżenie się do poziomu Ashley. Słowa będą lepsze w tej
sytuacji.
Podała jej suknię.
- Myślę, że należy do pani. Nie jest specjalnie ładna, ale w niej wygląda pani
lepiej niż nago.
Ashley chwyciła sukienkę i zasłoniła się.
- Wydaje mi się, że gniew powinnaś skierować nie na mnie, lecz na Maca. On
lubi oglądać mnie bez sukni.
Kathleen spojrzała jej w oczy.
- Sama wiem, co Mac lubi.
Mac ani drgnął. Stał przy drzwiach i przyglądał się kobietom.
Nie spodziewał się, że Kathleen wróci i że będzie o niego walczyć. Oczekiwał,
że spakuje walizki i szybko opuści rezydencję McKenna. Tymczasem
doskonale radziła sobie z Ashley. Ale najprzyjemniejszy był uwodzicielski
uśmiech, z jakim się do niego zwróciła.
Podeszła do Maca. Oparła dłonie na jego nagiej piersi i patrzyła na
prześcieradło, którym w pośpiechu obwiązał sobie biodra. Czując na sobie jej
intensywny wzrok, zarumienił się jak uczniak. Ale stał spokojnie, kiedy go
pieściła. Zupełnie zapomniał o obecności rozgniewanej Ashley.
RS
Smukłe palce Kathleen gładziły jego ramiona, szyję, policzki, włosy. A potem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •