[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie wiem. - Otarła łzy pledem. - Któregoś dnia wypatrzył mnie, jak
szłam do kantoru, i nalegał, bym pozwoliła mu ciągnąć sanki. Powiedział,
że chce pomóc własnemu synowi. Niczego gorszego nie mógł powiedzieć.
I dodał jeszcze, że urodził mu się chłopiec podobny do Hugo. Też ma rude
włosy. - Głos się jej załamał i zakryła twarz.
- Kochana moja, uspokój się. Skoro urodził się im syn, dadzą ci teraz
spokój. Zmarzłaś, jeszcze mi się rozchorujesz. Idz na górę i wskocz pod
kołdrę. Jutro porozmawiamy.
Uścisnęła go szybko i poszła na górę, potykając się w ciemności. Kiedy
leżała już w lodowatej pościeli, naszły ją wyrzuty sumienia, ale zdusiła je
w sobie. Zdarzenie sprzed trzech lat nie było przyczyną niechęci do
Emanuela i wcale nie zamierzała użyć go jako pretekstu. On sam to
wymyślił.
ROZDZIAA SIEDEMNASTY
Następnego dnia nie spotkała Johana i uznała to za dobry znak. Zapewne
któryś ze znajomych majstra posłał po niego, by porozmawiać o
rysunkach. Do powrotu Johana do Paryża zostało jeszcze parę dni i nie
warto się było martwić na zapas.
W drodze z kantoru natknęła się na Jenny w towarzystwie innej
dziewczynki.
- Witaj, Jenny. Nie miałam okazji złożyć ci życzeń świątecznych, taka
byłam zapracowana. Jak ci minęły święta?
- Cudownie. Państwo Tollefsenowie są dla mnie bardzo mili. Wiesz, że
Hjalmar ma nową mamę? Ten żołnierz Armii Zbawienia, który mieszka w
Andersengarden, znalazł miejsce dla niego.
- To dobrze, Jenny. Spotkałam go któregoś wieczora i bardzo się
zaniepokoiłam. Mój znajomy zaprowadził go do Anny i Torkilda. A kto to?
Twoja koleżanka z klasy?
- Tak. Ma na imię Jorund i mieszkała w Enerhaugen. Jej dziadek
przegrał cały majątek w karty, w trzy rodziny dzielili pokój z kuchnią. Ten,
kto pierwszy wstał, brał buty i wychodził, reszta musiała siedzieć w domu.
Ona chodzi z gołymi nogami, chociaż jest mróz.
Elise była wstrząśnięta.
- Nie masz na sobie pończoch, Jorund?
- To nic - dobiegł jej ostrożny głosik spod ogromnej czapki.
- Jej brat się kiedyś zsikał. Matka się rozzłościła i zagroziła, że
następnym razem obetnie mu siusiaka. I jednego dnia przyszła jej siostra i
powiedziała:  Już to zrobiłam".
- %7łartujesz sobie, Jenny - powiedziała Elise z niedowierzaniem.
- Nie, to prawda. Brat zmarł, wykrwawił się na śmierć. Siostra się
przestraszyła i schowała w gorzelni. Wylali na nią wrzątek i też umarła.
Wtedy przyszła policja i zabrała rodziców. Jorund trafiła do sierocińca, ale
uciekła stamtąd. Mówi, że to straszne miejsce, dorośli biją dzieci, a
dzieciaki wrzeszczą. Już tam nie wróci.
Elise wstrzymała oddech, ze wszystkich opowieści, które słyszała, ta
była najgorsza.
- I co teraz zamierzacie zrobić? - spytała słabym głosem.
- Zapytam panią Tollefsen, czy Jorund może z nami zamieszkać.
Elise zamyśliła się. Pani Tollefsen nie dała sobie rady z Hjalmarem i nie
wiadomo, czy ma ochotę zająć się kolejnym dzieckiem. Była stara, miała
wprawdzie złote serce, ale sił już jej nie starczało. Powodziło im się lepiej
niż większości ludzi nad rzeką, ale nie na tyle dobrze, by zatrudnić pomoc
domową.
- A co zrobicie, jeśli pani Tollefsen się nie zgodzi? - spytała ostrożnie.
I w tej samej chwili przyszła jej pewna myśl do głowy. Panna
Johannessen...!
Poznawszy przeszłość tej małej i bezradnej istoty, panna Johannessen
nie będzie się wahać. Dziewczynka była we właściwym wieku, ani zbyt
mała, by sprawiać kłopot, ani zbyt duża, by już się buntować. Biedna
uciekinierka z sierocińca o bosych i sinych z zimna nogach.
Panna Johannessen straciła własną córkę, ale wciąż o niej śniła. Nie
miała wielkich szans na małżeństwo i własne dzieci ze względu na wiek,
żyła samotnie, a na propozycję Elise, by zająć się kimś potrzebującym
pomocy, na jej wargach zagościł pełen nadziei uśmiech.
Im bardziej o tym myślała, tym bardziej była pewna swego.
- Posłuchaj mnie, Jenny. Zdaje się, że znam kogoś, kto może zająć się
Jorund, ale najpierw muszę z nią porozmawiać. Poproś panią Tollefsen, by
zatrzymała ją do jutra, a ja dowiem się wszystkiego, dobrze?
Jenny pokiwała głową.
- Mówiłam już Jorund, że Elise to anioł. Nie przypuszczam, by pani
Tollefsen mogła ją wziąć do siebie. Tak tylko powiedziałam, żeby ją
pocieszyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •