[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kamień lub korzeń, a wreszcie uklepywanie ziemi, którą potem Rune przysypał gałązkami.
Wrócił do niej bez słowa. Karine wstała i razem wyszli z lasu. Ruszyli drogą w stronę
dworca.
- A jeśli nie będzie już pociągu? - spytała Karine cicho.
- Jezdzi tędy popołudniowa kolejka. Powinniśmy akurat zdążyć na czas.
Znów milczeli.
- Dziękuję - odezwała się po chwili Karine.
- Jak myślisz, będziesz mogła o tym zapomnieć?
W głosie dziewczynki brzmiała gorycz, gdy odrzekła:
- Udało mi się  zapomnieć ten pierwszy... gwałt. częściowo także i drugi. Rezultat
sam widziałeś.
- Tak, i naprawdę potrafię cię zrozumieć.
Nie rozmawiali już o tym więcej, nie chcieli drążyć tematu.
Kiedy dotarli do dworca, Rune przystanął. Pozwolił, by Karine kupiła bilety.
Dziewczyna wiedząc, że Rune unika ludzi, bez słowa poszła prosto do kasy.
Tam przeżyła kolejny wstrząs, okazało się bowiem, że pieniędzy na dwa bilety nie
starczy. Po chwili namysłu kupiła jeden do Oslo, drugi do Ski, postanowiła, że stamtąd
pójdzie piechotą.
Rune jednak nie chciał nawet o tym słyszeć.
- To ja wysiądę w Ski i więcej już o tym nie mówmy.
- Nie wiedziałam, co robić - usprawiedliwiała się. - Uznałam za najważniejsze,
abyśmy oboje oddalili się stąd jak najprędzej.
- Całkiem słusznie. Nie przepadam za jazdą pociągiem, ludzie się gapią, z drugiej
strony jednak niebezpiecznie jest tu zostawać.
- Ale z Ski będziesz musiał tak daleko iść. Poproszę Jonathana, żeby cię podwiózł.
- Teraz, wieczorem? Nie wolno mu tego robić, jeszcze go złapią. Dam sobie radę,
Karine. Przecież sama miałaś zamiar iść z Ski piechotą. Myślisz, że dla ciebie droga byłaby
krótsza?
- Nie, bo ja...
Urwała zawstydzona.
- Bo ty nie kulejesz - dokończył cicho.
Impulsywnie ujęła go za okaleczoną rękę.
- Ach, Rune! Nie myśl o tym!
Na szczęście nadjechał pociąg, uniknęła więc dalszej rozmowy, która przyjęła tak
niespodziewany obrót.
Pociąg ruszył, ale Karine wciąż nie mogła się uspokoić. Zaczęła drżeć na całym ciele,
na szczęście pasażerów prawie nie było i nikt nie widział, jak kuli się w opiekuńczych
objęciach Runego, szczękając głośno zębami.
Pózniej dopiero zdziwił ją fakt, że się nie cofnęła, kiedy chciał ją pocieszyć. Ale
wówczas odebrała to jako coś najbardziej naturalnego pod słońcem - tuliła się do niego,
pozwalając, by napięcie stopniowo opuszczało jej ciało.
Kiedy pózniej rozmyślała o chwilach spędzonych w ramionach Runego, bardziej
zdumiało ją co innego. Myśl ta jednak była tak niezwykła, że szybko ją porzuciła. Nie miało
to nic wspólnego z jej stosunkiem do niego, to raczej jakaś niesamowita, osobliwa cecha
Runego.
Trudno to ogarnąć umysłem, musiała coś zle zrozumieć.
Pojechali do Ski. Karine odprowadziła przyjaciela na stopnie wagonu i po raz
pierwszy w życiu spontanicznie, z własnej woli, uściskała obcego mężczyznę.
Rune uśmiechnął się smutno i na moment przytulił do niej. Zaraz potem wysiadł z
pociągu i pomachał jej na pożegnanie kaleką ręką.
Karine wróciła do przedziału. Sukienkę ciągle jeszcze miała trochę mokrą na piersiach
po tym, jak wodą z rowu usiłowali spłukać ślady krwi, i w kilku miejscach rozdartą, ale to
zdołała ukryć. Jeśli nie spadnie deszcz, nikt nie zwróci uwagi na to, że jest tak lekko ubrana,
choć wieczory robiły się chłodne.
Ale to wszystko drobiazgi. Najważniejsza była odpowiedz na pytanie, czy nauczy się
żyć ze świadomością, że zabiła człowieka. Położyła kres czyjemuś życiu. Czy kiedykolwiek
to sobie wybaczy?
Rune powiedział, że nie może pozwolić, by to, co się stało, na zawsze zatruło jej
myśli. Karine już od dawna balansuje na cienkiej linie i by utrzymać równowagę, musi przez
cały czas myśleć trzezwo.
Aatwiej powiedzieć, niż wykonać. O dziwo, miała jednak wrażenie, że pękła w niej
jakaś tama. Gwałtowny atak na oficera, w którym jakby ucieleśnili się wszyscy trzej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •