[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Podaj mi go - zwróciła się do Theo, wyciągając ręce.
- Poradzę sobie - odparł, ściskając mocno Lucasa. - Po prostu go owiń.
Kerry się zawahała. Potrzebowała ręcznika, by zasłonić rozstępy i kilka dodatko-
wych kilogramów, których nie zdążyła zrzucić. Jednak Theo nie pozostawił jej wyboru.
- Uspokój się, przecież go nie upuszczę - zapewnił ją Theo na widok jej niezdecy-
dowanej miny.
- Nie o to chodzi...
Nie mogła podać mu prawdziwej przyczyny wahania, więc tylko ściągnęła usta i
owinęła Lucasa ręcznikiem. Potem pomogła Theo ułożyć synka na jego ramieniu. Na
koniec zasłoniła brzuch rękami w nadziei, że Theo nie dostrzeże zmian, których się
wstydziła - na próżno. Nim się odwrócił, Theo posłał jej zniesmaczone spojrzenie. Zanim
zdążyła zareagować, ruszył z Lucasem w stronę domu.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Zraniona jego reakcją, Kerry obserwowała go jeszcze przez kilka sekund. Wie-
działa, że rozstępy nie wyglądają ładnie, a jej brzuch nie jest tak płaski jak dawniej. Jed-
nak nie sądziła, że może napawać mężczyznę odrazą.
Jednak mina Theo nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Dawniej wpatrywał się
w nią z uwielbieniem, co sprawiało jej ogromną przyjemność. Niestety teraz nie mogła
powiedzieć tego samego o nim ani o sobie. Ze zwieszoną głową ruszyła za nim do domu.
Poczuła się nieatrakcyjna.
Nagle przystanęła. Dlaczego w ogóle obchodziło ją jego zdanie? Przecież nie pro-
siła, by ją tu sprowadził. Nie planowała takiego życia dla siebie i Lucasa. Gdyby Theo
zostawił ją w spokoju, nie musiałby nawet na nią patrzeć i każde z nich wiodłoby własne
życie.
Niczym burza Kerry popędziła obszerną klatką schodową, po czym wmaszerowała
do sypialni. Gosposia właśnie zabierała Lucasa, żeby go wykąpać. Kerry wolałaby to
zrobić sama, ale w tej chwili ważniejsza była rozmowa z Theo.
Jak tylko zostali sami, stanęła naprzeciwko niego. Nie ukrywał wrogości. Gniew
wyostrzał rysy jego twarzy. I jakby tego było mało, skupił wzrok na jej brzuchu, gdzie
widniały cienkie czerwone rozstępy.
- Jak śmiesz patrzeć na mnie w ten sposób?! - warknęła, opierając dłonie na bio-
drach. - Jak śmiesz wywoływać we mnie wstyd z powodu zmian, które zaszły w moim
ciele z powodu ciąży?
- Nie miałem pojęcia, jaka z ciebie próżna egoistka - odciął się Theo, ściągając
gwałtownie marynarkę.
- Nie jestem próżna! Nie zwracałam uwagi na rozstępy, dopóki nie spojrzałeś na
nie z takim obrzydzeniem!
- Sądzisz, że twoje ciało mnie odpycha?
- Jestem tego pewna. Może to i dobrze... przynajmniej już nigdy więcej mnie nie
dotkniesz.
R
L
T
- Tak uważasz? - warknął. Złapał ją i przyciągnął do siebie. - Wiem, że tak chcesz
o mnie myśleć. Dajesz mi to jasno do zrozumienia od powrotu do Grecji.
- I dobrze! - Kerry jęknęła, gdy mocniej zacisnął palce na jej nadgarstkach. - Nie
chcę, byś się do mnie zbliżał.
- Sprawdzmy, czy to prawda. Przypuszczam, że pragniesz mnie dotykać. I nie wie-
rzę, że będziesz mnie powstrzymywać przed dotykaniem ciebie.
- Nie! Puszczaj!
- Gdy ujrzałem cię w basenie, od razu chciałem cię dotknąć - powiedział Theo. -
Pragnąłem wsunąć ręce pod stanik bikini i ująć w dłonie twoje piersi.
Gorąca, rozkoszna fala pożądania zalała Kerry. Jednocześnie rozległy się dzwonki
ostrzegawcze. Theo z nią pogrywał, próbował ją upokorzyć. Przecież widziała, jak na nią
patrzył, słyszała drwinę w jego głosie.
Szamotanina skończyła się na tym, że siedziała na brzegu łóżka między jego no-
gami, a plecami przywierała do jego piersi. Jego ręce oplatały ją niczym żelazne kajdany.
- Nawet nie próbujesz mnie przekonać, że nie lubisz dotyku moich rąk - mruknął,
chuchajÄ…c jej w kark.
Spojrzała na jego muskularne ramiona. Zadrżała, zanim przesunął jedną ręką po jej
brzuchu. Nie mogła zaprzeczyć: uwielbiała jego pieszczoty, tęskniła za nimi. W tej chwi-
li marzyła tylko o tym, by kochał się z nią bez opamiętania. Wystarczyło muśnięcie jego
palców, by przyśpieszył jej puls.
Mimo to nie chciała się tak czuć. Dałaby wszystko, by móc się od niego uwolnić.
- Jesteś cudowna - wyszeptał jej do ucha.
Wsunął dłoń pod błękitny materiał kostiumu i ujął jej pierś. Mimowolnie jęknęła
cicho i wygięła się w łuk w niemym zaproszeniu. Pieścił ją tak jak dawniej. Wiedział, jak
sprawić jej rozkosz.
Kerry nawet nie próbowała z nim walczyć, a gdy poluzował uchwyt, przesunęła się
i położyła na łóżku. Z zamkniętymi oczami przeżywała ekstazę.
- Och, Theo...
A potem gwałtownie uniosła powieki i odepchnęła go, jakby wyzwoliła się spod
jego uroku w chwili, gdy wymówiła na głos jego imię. Wróciła na ziemię i przypomniała
R
L
T
sobie, że musi być silna. Zebrała myśli, spoglądając mu w twarz. A potem przywołała
obraz jego zniesmaczonej miny. Podziałało jak kubeł zimnej wody.
- Ty mnie wcale nie pragniesz! - wykrzyknęła, zrywając się na równe nogi. - Cze-
mu to robisz? Widziałam, jak patrzyłeś na moje rozstępy.
- Naprawdę uważasz, że obchodzą mnie twoje rozstępy? - Theo wstał z klęczek. -
Nie zdawałem sobie sprawy, jaka jesteś próżna i płytka.
- Widziałam, jak ze wstrętem przyglądasz się tym czerwonym śladom na moim
brzuchu!
- To nic takiego! - warknął. - Niedługo zbledną i ledwie będzie je widać. To sym-
bole macierzyństwa. Powinnaś być dumna, że je masz, zamiast próbować je ukrywać.
- KÅ‚amiesz!
- Nigdy nie upadłbym tak nisko. A twoje rozstępy przeszkadzają mi tylko dlatego, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •