[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zdanie, w którym Nancy oznajmiała, że ,,musi sobie
przemyśleć parę spraw .
Rod odezwała się Elizabeth cicho Nancy nie
jest czternastolatką, która uciekła z domu...
Nie powinna nigdzie wyjeżdżać w tak zaawan-
sowanej ciąży!
Mówisz to tak, jakby jej los bardzo cię obchodził
zauważyła Elizabeth po chwili.
Rod obrócił się na pięcie.
Oczywiście, że mnie obchodzi! Och... zaraz. Po-
trząsnął głową. Powiedziała ci wszystko, tak?
214 Karen Templeton
Nie wiem, czy wszystko, bo nie rozmawiałam z nią
od... od tamtego dnia. Ale przecież nie możesz oczeki-
wać, żeby nie rozmawiała z nikim, gdy coś jej nie daje
spokoju. Od tego można wybuchnąć albo zwariować.
Pokonany Rod opadł na fotel.
Co ci powiedziała?
Więcej niż kiedykolwiek usłyszałam od ciebie
odrzekła Elizabeth bez ceremonii. A tak przy okazji,
chciałam cię zapewnić, że nic, co Nancy mi mówi, nie
wychodzi poza ten dom. Jestem jej przyjaciółką, a nie
plotkarką.
Owszem, wiedział, że to prawda.
Zastanawiam się, co ty jej opowiadałaś o mnie, gdy
się spotykaliśmy rzekł z nagłym uśmiechem.
Ona również uśmiechnęła się ciepło.
Rod, dlaczego tak się boisz przyznać, co czujesz do
swojej żony?
Gdyby nie siedział, to chyba by się przewrócił.
A co ja do niej czuję, twoim zdaniem?
Tego nie potrafię ci powiedzieć. Nancy twierdzi, że
jej nie kochasz. Ale ja widzę przed sobą mężczyznę,
który szaleje z niepokoju, bo jego żona wyjechała sama
na kilka dni. Wybacz, Rod, ale jedno zupełnie nie pasuje
do drugiego.
Zerwał się z fotela i zaczął chodzić po pokoju.
Proszę cię, Elizabeth. Nie potrzebuję teraz pseudo-
analiz za pięć centów. Szczególnie od kobiety, która
przeczytała wszystkie poradniki psychologiczne, jakie
tylko są na rynku.
Och, Rod, nie zapominaj, z kim rozmawiasz od-
rzekła ze śmiechem. Myślisz, że nie rozpoznaję tych
objawów? Jeśli pamiętasz, byliśmy bardzo do siebie
podobni, w każdym razie wtedy, gdy dopiero zaczynaliś-
my się spotykać. %7ładne z nas nie chciało burzyć swojego
Trzecie małżeństwo 215
spokoju. Obydwoje szukaliśmy związku, który wymagał-
by jak najmniejszych nakładów emocjonalnych. Jak
myślisz, dlaczego tak było?
Dobrze znasz odpowiedz.
Owszem, znam. Ale ty też ją znasz. Różnica polega
na tym, że ty się do tego nie chcesz przyznać.
Przestań wreszcie owijać w bawełnę!
Dobrze, powiem ci wprost, co myślę. Zmiertelnie
się boisz, że zostaniesz porzucony. Ja też się tego bałam.
Boisz się, że twoje uczucie zostanie odrzucone. Ja bałam
się utraty kochanej osoby, bo mój ojciec zmarł, gdy
miałam dwanaście lat. Podejrzewam, że ty boisz się
odrzucenia, bo zostałeś odrzucony przez rodziców.
Matka nigdy mnie nie odrzuciła zaprotestował
Rod i poniewczasie ugryzł się w język.
Oczywiście, że to zrobiła, na swój sposób. Mogła
posłuchać twoich próśb i uwolnić się od tej okropnej
sytuacji. W ten sposób udowodniłaby ci, że kocha cię
wystarczająco, by oszczędzić tobie, i sobie też, prze-
chodzenia przez ten koszmar. Nigdy w życiu nikt tak
naprawdę nie odwzajemnił twojej miłości. Tak było?
Sens jej słów dotarł do Roda dopiero po chwili.
Ty... wiedziałaś?
Skinęła głową.
Ale skoro nie rozmawiałaś z Nancy od dwóch dni, to
jak...?
Rod, spotykaliśmy się prawie przez dwa lata. Był czas,
gdy myślałam, że za ciebie wyjdę. A ponieważ ty nie
chciałeś rozmawiać o swojej rodzinie, to ja przeprowadzi-
łam małe śledztwo na własną rękę. Wiedziałam, kim jesteś.
Rod poczuł, że dłonie mu lodowacieją.
Ale nie powiedziałaś o tym Nancy.
To nie była moja tajemnica. Już ci mówiłam, że nie
jestem wścibską plotkarką.
216 Karen Templeton
Nie chciałaś jej ochronić przede mną?
Przed kim? Przed mężczyzną na tyle silnym, że
potrafił zostawić przeszłość za sobą i nie pozwolił, by
ktokolwiek uważał go za ofiarę? Wy dwoje pasowaliście
do siebie doskonale. Jesteście sobie potrzebni. I wierz
mi, Rod, Nancy nigdy, przenigdy nie odrzuciłaby twoje-
go uczucia.
Wiem o tym.
W takim razie odpłać jej tym samym. Ona po-
trzebuje całego ciebie, a nie tylko okruchów, które
możesz jej bezpiecznie rzucić.
Zanim zdążył odpowiedzieć, zadzwoniła jego ko-
mórka.
Tato, znalezliśmy ją! wołał podniecony John.
Jest u swoich rodziców! Przypomniałem sobie, że
wpisała numer do pamięci aparatu, i zadzwoniłem. Jej
ojciec powiedział, że przyjechała kilka godzin temu.
Ulga była tak dojmująca, że zakręciło mu się
w głowie.
Dobra robota, John rzucił. Zaraz będę w domu.
Wyłączył telefon i zwrócił się do Elizabeth.
Czasami nie mogę zrozumieć tej kobiety.
A jaki będzie twój następny ruch? zapytała,
przechylając głowę na bok.
Rod był już w drzwiach.
Tym razem na pewno ją uprzedzę.
Tato, jeśli wszystko zawaliłeś, to przysięgam, że już
nigdy w życiu nie odezwę się do ciebie!
Nie teraz, Hannah rzucił Rod przez ramię. Wpadł
do gabinetu i szybko znalazł notatnik z numerami
telefonów.
Hannah stanęła w progu z ramionami założonymi na
piersiach.
Trzecie małżeństwo 217
Słyszałeś, co powiedziałam? powtórzyła z uporem.
Połowa Michigan cię słyszała. Wystukał numer
agencji sprzedającej bilety lotnicze. A teraz bardzo cię
przepraszam, ale nie mam nastroju do dyskusji z szesnas-
tolatkami... Zaklął, gdy usłyszał automat, wcisnął
odpowiedni klawisz i znów czekał.
Co jej zrobiłeś tym razem, tato?
Nic jej nie zrobiłem... tak, mówi Rod Braden... tak,
Annie, dzień dobry... kiedy jest najbliższy lot z lotniska
Metro do Newark? Spojrzał na zegarek. Myślę, że od
dwunastej. Tak, dzisiaj.
Aha, a teraz chcesz się pobawić w rycerza na białym
koniu i przywiezć ją do domu?
Rod zasłonił ręką słuchawkę.
A masz lepszy pomysł, mądralo?... Tak? rzucił do
słuchawki. Dobrze, może być. Kartą... chwileczkę...
Sięgnął ręką do marynarki, którą wcześniej rzucił na
krzesło, i wyciągnął z kieszeni portfel.
Chwilę pózniej miał już rezerwację na samolot od-
latujący za niecałe dwie godziny. Pobiegł do sypialni
spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Hannah nie odstę-
powała go na krok.
A jeśli ona nie chce, żebyś po nią przyjeżdżał? Jeśli
zwyczajnie ma już dość i nie ma ochoty tu wracać?
Rod obrócił się gwałtownie, czując gorąco na twarzy.
Do cholery, Hannah, czy sądzisz, że nie przyszło mi
to do głowy? Jego córka otworzyła szeroko oczy. Zdał
sobie sprawę, że zaczął na nią krzyczeć. Ale wolę tam
polecieć niż siedzieć tutaj bezczynnie, więc uspokój się
i przestań mi robić wyrzuty. Masz rację, jest możliwe, że
ona już nie chce mnie widzieć. Może jest za pózno. Może
wszystko zawaliłem. Ale nie będę tego wiedział, dopóki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- 02. Chance Sara NamiÄtnoĹci 02 MaĹe tygrysiÄ tko
- Hitchcock_Alfred_ _PTD_34_ _Tajemnica_spotkania_MaĹych_UrwisĂłw
- Courths Mahler Jadwiga MaĹĹźeĹstwo Felicji
- Williams Polly Bezradnik maĹĹźeĹski
- Graham Lynne MaĹĹźeĹska pomyĹka
- 102. Schuler Candace Dynastia z Hollywood 01 Ta trzecia
- Potter Karen Dom nadziei
- Sandemo Margit 9 Sol Z Ludzi Lodu
- 05_Ew
- Maeterlinck, Maurice maurice maeterlinck
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- artnat.opx.pl