[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tak. Musimy cię stąd zabrać, kochanie.
Lara wstała. Nie chodziła nerwowo, ale poruszała się po pokoju tak,
jakby widziała go po raz pierwszy. Wreszcie zaczęła głośno myśleć.
Sprawiała wrażenie nieobecnej.
 Wiesz, zawsze myślałam, że Roszpunka i królewicz niepotrzebnie
komplikowali cała sprawę. Ta historia z pleceniem drabiny z jedwabnego
sznura, kiedy właściwe rozwiązanie mieli cały czas tuż przed nosem.
Zatrzymała się i odwróciła twarzą do niego.
 Wszystko, co powinna zrobić, to obciąć swój warkocz,
przywiązać go do okna i zejść na dół. Oboje mogliby uciec. Dlaczego nie
wpadli na ten pomysł?
 Nie wiem  odrzekł cicho Devon, nie spuszczając z niej oczu.
 A ja sądzę, że wiem  uśmiechnęła się.  Powodem było to,
czym i kim byli. Królewicz zawsze był gotowy się poświęcić; zaś
Roszpunka nigdy nie znała wolności, nie wiedziała więc, że jest ona warta
poświęcenia.
 Ty obcięłabyś włosy.
 Tak. Ale nie to jest moim problemem.
Devon podszedł do niej, znów czując przyciągającą go siłę, która
przypomniała mu o ich kłótni i bólu, jakiego wtedy doznał. Wiedział, że
nie spodoba mu się odpowiedz na pytanie, które musiał zadać.
 A co nim jest?
 Kocham cię, Devon.
~ 158 ~
RS
Jego serce na chwilę zatrzymało się, po czym zaczęło tłuc się jak
oszalałe. Udało mu się uśmiechnąć.
 Czy to jest problem?
 We wnętrzu wieży  tak.  Spojrzała na niego spokojnymi,
poważnymi oczami.  Myślę, że jesteś przekonany, że moje uczucie do
ciebie nie przeżyje poza tą wieżą. Gdybym pozwoliła ci zabrać mnie w
bezpieczne miejsce, do innej wieży, nigdy nie byłbyś pewny, prawda?
Zawsze zastanawiałbyś się, czy tak samo jak Roszpunka nie zakochałabym
się w pierwszym królewiczu, któremu udałoby się wejść do środka.
 Laro...
 Och, wiem, że nie mówiliśmy o przyszłości. Nie mogliśmy. Ale
jeżeli tobie chodzi tylko o łóżko, to wolałabym wiedzieć to teraz, bo...
 Nie.  Jego ręce odnalazły jej ramiona i potrząsnął nią lekko, nie
wiedząc nawet, że to robi.  Nie, do diabła. Chcę być z tobą.
Ta więz między nimi... wydawało się, że Devon jeszcze nie
zdecydował, czy była dla nich błogosławieństwem, czy wręcz przeciwnie.
Ale przynajmniej nie chciał z tego zrezygnować, a to już było dużo.
Zaczerpnęła tchu.
 Więc muszę obciąć warkocz.
Wiedział, co przez to rozumie. W przeciwieństwie do Roszpunki i jej
królewicza, Lara wiedziała, że wolność była warta poświęceń i była na nie
gotowa. Mogła zginąć.
 Chcę, żebyś była bezpieczna  powiedział ochryple.  Nic nie
jest równie ważne.
 Owszem, jedna rzecz. Kocham cię, Devon. To się nie zmieni, w
wieży czy poza nią. Ale ty w to nie wierzysz. Mogłabym żyć z tobą w
~ 159 ~
RS
więzieniu i nie zauważać krat. Ale nie będę mogła żyć z twoim
zwątpieniem. Dopóki nie będę wolna, by móc odejść, zawsze będziesz się
zastanawiał, czy zrobiłabym to, gdybym mogła.
Nie mógł jej okłamywać. Między nimi oszustwo nie było możliwe.
Nie mógł twierdzić, że nie ma racji, skoro ją miała. Bardzo pragnął
wierzyć, że jej miłość, zrodzona w więzieniu, przetrwa również na
wolności. Ale nie mógł w to uwierzyć.
 Laro...
Delikatnie położyła mu palce na ustach.
 Wszystko w porządku, Devon. Wiedziałam o tym od początku.
Ale dla niektórych spraw warto zaryzykować wszystkim, co się ma.
Przecież to ja decyduję.  Uśmiechając się, objęła go za szyję.  A teraz,
skoro do próby mamy jeszcze kilka godzin...
Sobotnia próba odbyła się zgodnie z planem, bez nieprzewidzianych
wydarzeń. Tak samo było w niedzielę. De-von trzymał się blisko Lary i
żadne z nich nie starało się ukrywać tego, co łączyło ich poza sceną.
Wszyscy zrozumieli, że Roszpunka rzeczywiście znalazła swojego
królewicza. Nick był tym bardzo wzruszony.
Lara ćwiczyła "Sonatę Księżycową" na pianinie, któremu z każdym
dniem przybywało złotej farby. W pewnej chwili, dzięki poczuciu humoru
jednego z chłopców z zespołu, wyrosło na nim kilka kolorowych piór.
Wszyscy ćwiczyli swoje role i ruch sceniczny. Odbyła się przymiarka
kostiumów, po której Devon zagroził buntem, zobaczywszy przeznaczone
dla siebie trykoty. Uspokojono go, ale dopiero po osiągnięciu kompromisu
w postaci krótkich bryczesów i butów z cholewami. Nick, który znał i
rozumiał koty, podpowiadał kwestie Chingowi. Ten zachowywał się jak
~ 160 ~
RS
zawodowy aktor. Dekoracje zaczynały nabierać odpowiedniego wyglądu,
a zespół techniczny trenował ich zmienianie pod groznym okiem
uzbrojonego w stoper reżysera.
Sztuka nabierała rumieńców. Był koniec tygodnia, więc wszyscy
spędzili większość czasu z tych dwu tygodni pracując nad nią.
Nie wydarzyło się nic niezwykłego. Devon woził Larę swoim
samochodem, ona zaś jakby zapomniała o swoim własnym. Luke był
przyjacielski, ale bez przesady. Jeżeli nadal miał wątpliwości dotyczące
Devona, to zatrzymywał je dla siebie. Dwukrotnie próbował oczarować
Chinga, najpierw przy pomocy pieczonego kurczaka, potem tuńczyka. Kot
jednak zmienił swój nastrój z otwartej wrogości na zimną pogardę, więc
Luke niczego nie wskórał.
W niedzielę o północy autobus zdążający do Waszyngtonu
zatrzymywał się w Pinewood. Lara miała zamiar wsiąść do niego.
Omówili to z Devonem i szczegółowo opracowali swoje plany. Devon
spędzał każdą noc w jej mieszkaniu, byłoby więc podejrzane, gdyby nie
było tak i tej nocy. Zwiatła w mieszkaniu gasły na ogół znacznie przed
północą, więc ktoś obserwujący z zewnątrz mógł myśleć, że Devon śpi
snem człowieka sprawiedliwego. I bardzo zmęczonego.
Najłatwiej jest uwierzyć w najprostsze wyjaśnienia.
Lara miała wymknąć się w nocy, przypuszczalnie zostawiając
wiadomość swojemu kochankowi i pójść na dworzec autobusowy, od
którego dzieliło ją kilka jasno oświetlonych ulic. Dwóch agentów, którzy
wcześniej już zajęli dogodne pozycje, będzie czuwać nad tym, by
bezpiecznie dotarła do celu. Devon miał czekać w mieszkaniu. Po godzinie
~ 161 ~
RS
zastąpi go trzeci agent, na wypadek, gdyby obserwator chciał sprawdzić,
czy Devon nadal tam jest.
Potem Devon miał wyśliznąć się do czekającego samochodu, który
zabierze go na lotnisko, skąd helikopterem uda się do Waszyngtonu. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •