[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niskim betonowym murku, na którym swoje towary rozkładali drobni
handlarze, dostrzegł łysą głowę mężczyzny w wojskowej kurtce moro.
Aysy co chwilę pochylał się i znikał w otaczającej go grupce
gestykulujących mężczyzn.
Adamski uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, czym się
zajmują. Grali w trzy karty, a łysy, czyli Olo Golona, jak nazywali go
miejscowi, był w tej grze krupierem.
- Czarna przegrywa, czerwona wygrywa! - pokrzykiwał Olo do
graczy. - Za tysiaka płacę piątaka! Kładziesz, odkrywasz i bejmy
wygrywasz - recytował, zachęcając naiwnych do postawienia pieniędzy.
Porucznik przebił się przez tłumek graczy i stanął naprzeciw
rozdającego. Golona spojrzał na Adamskiego i niechętnie schował karty
do kieszeni kurtki:
- W związku z wizytą milicji obywatelskiej przerywa się pokaz
sztuczek karcianych do odwołania.
Tłum rozpłynął się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na
miejscu został tylko milicjant z karciarzem.
Ten wyciągnął papierosa, przypalił go, a potem usiadł na
przewróconym do góry dnem śmietniku, który dotąd zastępował mu
karciany stół.
- I co się, kurde, Wiechu, naprzykrzasz i interesów nie dajesz
prowadzić. Tylu szuszfoli tu było do ogrania, że tydzień bym nie musiał
robić.
Golona mógł się w ten sposób zwrócić do funkcjonariusza, bo znali
się od dziecka, chodzili do tej samej klasy w podstawówce i do dziś
mieszkali w jednej kamienicy.
Na widok innego milicjanta, na przykład dzielnicowego Obrębskiego,
dawno wziąłby nogi za pas, ale Adamskiego nie obawiał się ani trochę.
Ten klepnął go w ramię i przyjaznie się uśmiechnął:
- Ae tam, zaraz się odkujesz jak kogut na gnoju.
A ja z ważną sprawą do ciebie, chciałem ci tylko słówko powiedzieć
w kwestii twojego dzielnicowego, tego, co go dwa kroki stąd jakaś
łachudra postrzeliła.
- Co z chłopem? - Zainteresował się Golona, który tak jak wielu
chłopaków z rynku martwił się trochę o tego ich szkieła .
- Na Junikowo się jeszcze nie wybiera, będzie żyć i wróci na dzielnicę
jak dwa i dwa cztery, tak że penerstwo niech się nie cieszy. Ale ważniejszą
rzecz chciałem ci powiedzieć. Gonimy tego, co go postrzelił, i już
jesteśmy blisko. Musimy tylko ustalić jedną rzecz. Szukamy wiary, co w
Dzień Kobiet wracali nocną Beroliną. Bo ten, co jechał tym pociągiem, to
ten sam, co Obrębskiego strzelił.
Chodzi o kolejarza, co tam był w tej banie. Ktoś musiał go widzieć.
- No, kolejorza w pociągu łatwo zobaczyć, tyle że wiesz, że w tym
kursie mało który widzi, bo wszyscy nachlani jak wory do chaty jadą.
- Ale kurs najczęściej na Aazarzu kończą z towarem z Niemiec. Więc
jakbyś mógł tu i tam szepnąć, że szukamy tych, co wtedy jechali... Pewnie
mógłbyś nam pomóc.
A to zawsze się może opłacić, bo koledzy Obrębskiego zapamiętają
dobrze, kto im chciał pomóc. No i nagroda dla kogoś takiego też będzie...
Z tą nagrodą to trochę przesadziłem, pomyślał porucznik, ale w końcu
może coś to da? Niech ktoś się zgłosi, a o nagrodzie pózniej się pomyśli.
- Nagroda, powiadasz? - połknął natychmiast haczyk Olo, drapiąc się
po łysej głowie. - Czymu nie, coś tam szepnąć mogę, zwłaszcza że
wiaruchna patrzy na nas i pytać się będą jak nic, o czym to ja tak na
środku Aazarza ze szkiełem konferuję.
Tuż obok nich przebiegł z wywieszonym ozorem bury pies i pognał w
kierunku stadka gołębi czekających nieopodal na trawniku na swoją
codzienną porcję chleba, którym karmili je okoliczni emeryci. Kundel
wpadł na skwerek, głośno ujadając, ale nie udało mu się dopaść żadnego z
ptaków; dojrzawszy napastnika, z furkotem wzbiły się w powietrze.
- Widziołeś tego kejtra? - powiedział Olo do milicjanta, ale Adamski
zniknął już w tłumie.
Katowice, godzina 8.20
Starszy szeregowy Mariusz Blaszkowski rozsiadł się wygodnie w
fotelu i spojrzał na stojącą przed nim szklankę herbaty. Wrzucona przed
chwilą do wrzątku torebka ekspresowej powoli zabarwiała wodę na
brązowy kolor.
Ciekawe, pomyślał Blaszkowski, czemu ta herbata nie ma swojej
nazwy. Te wszystkie podlejsze gatunki w wiórkach jakoś się nazywały.
Była herbata ulung, herbata madras czy herbata junan, a ta w woreczkach
nazywa się herbata ekspresowa. To tak, jakby komuś, kto decydował o
nazwach produktów spożywczych, skończyły się pomysły i pozostał przy
oznaczeniu jej sposobu zaparzania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Ewa wzywa 07 099 Smolaga Ryszard Ĺlad prowadzi do 'Delty'
- Andro
- Glen Cook A Matter of Time
- 065.Thayer_Patricia_Czyje_to_dziecko
- Laura MacDonald SiśÂa perswazji
- Ellen Ginsberg Dreamcatcher 3 Jacob at the Break of Dawn
- Harlan Ellison Shatterday
- Anne McCaffrey Ta która sśÂyszaśÂa Smoki (opowiadania)
- 102. Schuler Candace Dynastia z Hollywood 01 Ta trzecia
- McElfresh Adeline KiedyÂś znikną cienie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rzanek.opx.pl