[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się dowiedział, na czym mój pomysł polega. Zamierzam się o to modlić powiedziałem.
Julius był do tego przyzwyczajony, \e w Ośrodku o wszystko się modliliśmy, ale w tamtej
chwili zamarzył mu się chyba nieco bardziej \yciowy dyrektor.
Tamtego popołudnia wa\yłem się na coś zuchwałego. Zwołałem całą młodzie\: członków
gangów, narkomanów, studentów, personel i powiedziałem im, \e Ośrodkowi nic nie grozi.
Zapanowała ogólna radość.
Myślę, \e powinniśmy pójść do kaplicy i podziękować za to Bogu powiedziałem.
Tak te\ zrobiliśmy. Poszliśmy do kaplicy, zamknęliśmy drzwi i zaczęliśmy wielbić Pana za
to, \e ocalił ten dom, \eby mógł mu słu\yć. W końcu ktoś odwrócił się do mnie i zapytał:
Słuchaj, Dawidzie, a skąd przyszły pieniądze?
No, jeszcze nie przyszły.
Dwadzieścia pięć osób spojrzało na mnie z zaskoczeniem. Na dwudziestu pięciu twarzach
zamarł uśmiech.
Jeszcze nie przyszły ciągnąłem ale przed dziesiątym września będziemy mieli te
pieniądze w kieszeni, jestem tego pewien. Przed tą datą będę mógł wam pokazać czek na
piętnaście tysięcy dolarów. Pomyślałem po prostu, \e warto byłoby Bogu za to podziękować
ju\ teraz.
I zaraz wyszedłem.
121
Nadszedł pierwszy września. Potem drugi, trzeci, czwarty. Większość czasu spędzałem przy
telefonie, starając się znalezć jakieś wyjście z tej sytuacji. Lato było dość udane. Według
naszych danych dwa i pół tysiąca młodych ludzi z całego miasta poznało prawdziwą Miłość
oddało \ycie Chrystusowi. Setki chłopców i dziewcząt przewinęło się przez Ośrodek, zanim
mogli ruszyć dalej do nowej pracy, mając nową perspektywę, nowe mo\liwości tworzenia.
Dwanaście osób przygotowywało się do słu\by.
A wszystko zaczęło się od tego obrazka w Lifie powiedziałem do Gwen któregoś
wieczoru, kiedy rozmawialiśmy o tym, co nam się udało osiągnąć w minionym roku.
Czy to nie dziwne, \e w końcu nigdy nie udało ci się spotkać z tymi chłopakami z procesu?
powiedziała Gwen.
To rzeczywiście było dziwne. Przez prawie cztery lata pisałem, dzwoniłem i pukałem do
wszystkich mo\liwych drzwi. Ale, z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, nigdy nie dane mi
było zająć się tymi właśnie chłopakami, których tragedia sprowadziła mnie do Nowego Jorku.
Zarówno ich los jak i los Izraela (byłego szefa Mau Mau) nadal pozostawał w rękach
państwa. Być mo\e pózniej, kiedy chłopcy wyjdą z więzienia, będę miał mo\liwość
powiedzieć im o tym, jak bardzo nadal obchodzi mnie ich przyszłość.
Był jednak chłopak, którego poznałem na samym początku moich wyjazdów do Nowego
Jorku i z którym nadal pozostawałem w bliskim kontakcie: Angelo Morales.
Pewnego ranka Angelo nas odwiedził. Razem wspominaliśmy tamten dzień, kiedy to
wpadliśmy na siebie na klatce schodowej, gdzie mieszkał ojciec Luisa Alvareza. Teraz
Angelo właśnie ukończył szkołę biblijną. On tak\e miał pracować ze mną w Ośrodku.
Jeśli w ogóle będzie jeszcze istniał jakiś Ośrodek, Angelo powiedziałem, wyjaśniając mu
naszą trudną sytuację finansową.
Czy mogę jakoś pomóc? zapytał Angelo.
Tak. Idzcie wszyscy do kaplicy i módlcie się. W tym czasie, gdy wy będziecie się modlić,
my będziemy dzwonić.
Tak więc wszyscy członkowie naszego komitetu wydzwaniali do ludzi, którzy kiedykolwiek
wspierali w jakiś sposób Ośrodek. I pomoc napływała, ale do potrzebnej nam na dziesiątego
września sumy piętnastu tysięcy dolarów ciągle było bardzo daleko. Zadzwoniliśmy między
innymi do biura Clema Stone a w Chicago. Rozmawiał z nim Harald Bredesen. Przyznał
otwarcie, \e jest mu trochę niezręcznie. Clem i tak bardzo hojnie wspierał Ośrodek. Dbaliśmy
o to, \eby zawsze był na bie\ąco informowany o naszej pracy, nie tylko wtedy, kiedy
potrzebowaliśmy pieniędzy; podejrzewam jednak, \e wówczas, kiedy Clem usłyszał, \e
dzwonią do niego z Ośrodka Teen Challenge, odruchowo złapał się za portfel.
W tym dniu, było to ósmego września, Harald rozmawiał z synem Clema. Była to długa
rozmowa. Harald opowiedział o pracy, którą wykonaliśmy dotychczas i podziękował rodzinie
Stone ów za jej wkład. Potem, z ociąganiem, przeszedł wreszcie do sedna sprawy.
Musimy mieć na pojutrze piętnaście tysięcy dolarów powiedział i wyjaśnił przyczynę.
Nie mam pojęcia, jakie jest w tej chwili wasze poło\enie. I z całą pewnością nie proszę o
natychmiastowe podjęcie decyzji. Proszę jedynie, aby przedyskutował to pan z ojcem. Niech
mu pan przeka\e wyrazy naszej wdzięczności za jego dotychczasową pomoc. No i będzie co
będzie.
Nadszedł dziesiąty września.
Przyniesiono poranną pocztę. Otwieraliśmy ją niecierpliwie. Były tam drobniaki przysłane
przez nastolatków.
Dzięki Ci, Panie powiedziałem. Bez tych drobniaków nie dalibyśmy sobie rady.
I to było ju\ wszystko.
122
W kaplicy zaczęło się poranne nabo\eństwo. Zebrali się tam wszyscy; wszyscy się modlili i
śpiewali. Tu i ówdzie słychać było jak młodzi ludzie nadal dziękują Bogu za przysłanie nam
czeku na piętnaście tysięcy dolarów.
W środku nabo\eństwa poproszono mnie do drzwi.
Przyszła przesyłka specjalna. Spojrzałem na znaczek: Chicago w stanie Illinois.
Otworzyłem kopertę i w środku znalazłem potwierdzony czek opiewający dokładnie na
potrzebną nam kwotę piętnaście tysięcy dolarów.
Kiedy wróciłem z tym kawałkiem papieru do kaplicy, nie byłem w stanie mówić. Stanąłem
przed kominkiem, na którego gzymsie widniały snopy skoszonego zbo\a. Nie mogłem
wydobyć słowa, więc tylko podniosłem rękę na znak, \eby się wszyscy uciszyli, a kiedy ju\
umilkli, Paul DiLena podał czek najbli\ej mnie stojącemu chłopcu.
Podaj to dalej, dobrze? powiedział niemal szeptem.
Teraz ten zrealizowany ju\, więc niewa\ny czek, Clem Stone przechowuje w Chicago, w
swoich dokumentach. Jest dowodem na cudowne Bo\e prowadzenie, które się dokonało
wśród młodzie\y Nowego Jorku. Został poprawnie wystawiony i zrealizowany. Jednak jest to
coś więcej ni\ tylko czek. Jeśli mu się przyjrzeć uwa\niej, mo\na zauwa\yć, \e jest
przybrudzony: właściwie jest dość sfatygowany. Wszak z rąk do rąk podawało go sobie
dwadzieścioro pięcioro młodych ludzi, którzy nauczyli się wierzyć. Być mo\e dałoby się te\
na nim znalezć ślady łez. Aez wdzięczności Bogu, który czyni cuda w swój tajemniczy
sposób.
123
Epilog
Epilog
Epilog
Epilog
Oczywiście nasza opowieść się na tym nie kończy.
Ka\dego dnia dopisywane są nowe rozdziały odmienionych losów młodzie\y z Nowego
Jorku.
Jednak powstaje te\ inna opowieść. Mówi ona o Chicago, nie o Nowym Jorku. Bowiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- CieśÂ nocy
- Hardy_Kate_ _SzczćÂśÂiwa_rodzina
- Egyptian Heaven and Hell
- Christenberry Judy Rod Coltonow 04 Duet z solistka
- contra_apionem
- Goszczurny Skrawek nieba
- Cartland Barbara Rapsodia miśÂośÂci
- Beast of the Heartland and Othe Lucius Shepard(1)
- Wignall Kevin Na kogo wypadnie
- Sandemo _Margitt_08_Uprowadzenie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rzanek.opx.pl