[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przybrały formę dość ustalonego wzorca, który, oczywiście, uwzględniał Michaela i
Sheenę.
Codziennie rano Michael jechał z Ericą i Sheeną do zoo, gdzie pomagał przy
zwierzętach. Erica z radością śledziła jego postępy. Wydawało się, \e z dnia na dzień
Michael ma więcej wiary w siebie. Poniewa\ uwolnił ją od wielu rutynowych zajęć,
Erica miała więcej czasu na zajmowanie się Sheeną. Poza popołudniowymi
wyprawami na wyspę ssaków naczelnych, zaczęła równie\ przynosić Javę do
betonowego pawilonu. Niestety, Sheeną pozostawała nieufna i niechętna, natomiast
Java szybko przejmował ludzkie wzorce zachowań.
Często w porze obiadu pojawiał się Nick. Znalazł maść, która skutecznie leczyła
wysypkę alergiczną. Poza tym odkrył, \e najbardziej alergogennie działają na niego
zwierzęta kopytne: osioł, renifer i tak dalej. Michael szybciutko wykorzystał te
odkrycia i w ich domu zamieszkały trzy chomiki i szczeniak spaniel ze schroniska.
Wieczorami Erica i Sheeną często jadały kolacje z panami Barronami w
zaadaptowanej do potrzeb Sheeny suterenie.
I niemal ka\dej nocy Nick u\ywał swego klucza do mieszkania Eriki.
Tylko kilka szczegółów sprawiało, \e nie stali się rodziną, taką, o jakiej marzył
Nick. Po pierwsze, zachowali oddzielne mieszkania. Po drugie, nigdy nie zostawał do
rana w mieszkaniu Eriki. Pózną nocą wprost z ciepłego łó\ka szedł do domu.
Pewnej nocy na początku sierpnia podszedł nagi do okna, przyglądając się
pełnemu, złotemu księ\ycowi przez gęste liście wiązu za oknem.
 Chcę zostać  powiedział  i obudzić się rano koło ciebie.
 To brzmi zachęcająco, ale zapewniam cię, \e poranki u mnie w domu nie są
szczególnie miłe. Sheena budzi się o świcie i jest nieznośna, a ja wychodzę z domu o
wpół do ósmej.
 Tego właśnie chcę. Być częścią wszystkich tych nudnych, rutynowych,
zwyczajnych godzin w twoim \yciu. Naprawdę z tobą mieszkać i \yć. I chciałbym,
\ebyś przeprowadziła się do mnie.
 Nie mogę, Nick. Nie z Sheeną. Gdyby mieszkała u ciebie, zapewniam cię, \e w
ciągu dwóch dni na twoich roślinach nie zostałby \aden listek.
 Zostanę tylko dzisiaj. Mógłbym rano z tobą pojechać, bo jutro i tak mam cały
dzień spędzić w zoo.
 Nie przypominaj mi o tym. Ty i Amanda tak uparliście się na ten dzień
promocyjny pod koniec miesiąca, \e niczego innego nie mo\na załatwić.
 Dzień Zoo mo\e dodatnio wpłynąć na stan finansów.
 A mo\e skończyć się klapą. Powa\nie, Nick. Wszyscy wolontariusze
poprzebierani za zwierzęta? To głupie.
 Nie zmieniaj tematu. Wymień choćby jeden powód, prawdziwy powód, dla
którego nie powinienem zostać na noc.
 Michael?
 Ma szesnaście lat, Erico. Wie, co się dzieje.
 Wiedzieć to jedno.  Uniosła ręce nad głowę i ziewnęła. Nick wpatrywał się,
zafascynowany, w lekki ruch jej piersi.  A dać sobie z tym radę to drugie.
 Poradzi sobie.
 Jesteś pewien? Michael widzi teraz we mnie przyjaciółkę i, mam nadzieję,
nauczycielkę. Wie, oczywiście, \e jesteśmy ze sobą, ale wszystko się dobrze układa,
więc nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy coś zmieniać.
Wydęła usta w nikłym uśmieszku i Nick jęknął w głębi ducha. Wiedział ju\, co
nadchodzi. Gdy Erica chciała coś spuentować, odwoływała się zawsze do domowych
powiedzonek, przysłów albo antropologicznych obserwacji.
 Pozwól mi zgadnąć  powiedział.  Za chwilę usłyszę jakąś wiejską mądrość,
prawda?
 Rzeczywiście, przypomniało mi się pewne powiedzenie.
Nick westchnął.
 Moja mama zawsze mówiła do ojca:  Nie naprawiaj tego, co nie jest popsute . I
była to, moim zdaniem, bardzo dobra rada. Niestety, ojciec rzadko jej słuchał, więc
stodoła była pełna poronionych wynalazków.
 Czy dlatego tak stronisz od ryzyka? Dlatego jesteś taka konserwatywna i
pedantyczna?
 Ja?  Erica gwałtownie usiadła na łó\ku.  Ja jestem konserwatywna i
pedantyczna?!
 O, tak  zachichotał. Uwielbiał się z nią przekomarzać. Uwielbiał sposób, w
jaki przechylała głowę, gdy ruszała do ataku.  Widzisz, zawsze chodzisz ściśle
wytyczonymi ście\kami. Nigdy nie znałem nikogo, kto byłby takim niewolnikiem
czasu.
 Wcale nie bardziej ni\ inni!
 Nie?  Wyrecytował:  Dziewiąta rano, nakarmić wielbłądy. Dziesiąta
czterdzieści dwie, przyprowadzić Javę. Jedenasta osiem, odprowadzić Javę... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •