[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzymać.
Zaczekaj, posłuchaj mnie.
89
R
L
T
Odsunął się od niej, bo ten dotyk natychmiast obudził w nim pożądanie.
Twoje dzieci cię kochają, tak jak ty je kochasz. Obserwowałam was,
tak jak ty obserwowałeś mnie.
I?
Nie wystarczy, że z nimi jesteś. Dołącz do nich, kiedy się bawią i
szaleją. Połóż się z nimi na podłodze i rysujcie razem. Biegaj z nimi.
Czy dlatego ty to robisz?
W jego słowach Abbey usłyszała bezbronność. Uśmiechnęła się
zadowolona, że ją zrozumiał.
Zwietnie sobie z nimi radzisz. Przychodzi ci to tak naturalnie, tak...
Urwał i patrzył na nią. Była poruszona. Na jej twarzy widniał uśmiech, ale
oczy były smutne. Och, Abbey. Dureń ze mnie. Wiercę ci dziurę w brzuchu,
zazdrosny o własne dzieci, podczas gdy ty... Znowu urwał i westchnął,
zauważając, że jego słowa doprowadziły ją do łez.
Nigdy nie będę miała dzieci dokończyła za niego. Wszystko w
porządku. Możemy o tym rozmawiać. To nie jest temat tabu. Przez trzy
minione lata usiłowałam się z tym pogodzić. Wiem też, że mogę zostać matką
inną drogą.
Rozważałaś adopcję?
To nie dla samotnych matek. Myślę o rodzinie zastępczej. Oczywiście,
biorąc pod uwagę moją pracę, z tym również mogę mieć problem, kiedy stąd
wyjadę. Wzruszyła ramionami. Ale teoretycznie mam jakieś możliwości.
Ta świadomość pomaga mi przetrwać. Przetarła oczy, biorąc się w garść.
Kiedy stąd wyjedzie. Już same te słowa przyprawiły go o ucisk w
żołądku. Ona nie może opuścić Yawonnadeere. Tak się tu zadomowiła i przez
większość czasu wydawała się szczęśliwa... kiedy on jej nie irytował.
Wybacz, Abbey.
90
R
L
T
Sama prosiłam, żebyś mi powiedział, o co chodzi. To zupełnie tak
samo, jakbym prosiła, żebyś otworzył puszkę Pandory.
Uśmiechnęła się. Starała się rozładować atmosferę, gdyż sama rozmowa
o przyszłości, którą, w co nie wątpiła, spędzi samotnie, była czymś, na czym
wolała się nie skupiać. Pozbawiona szansy urodzenia dziecka, żyjąca w stałym
stresie i napięciu, często pod koniec dnia zwijała się w łóżku i w poduszkę
wypłakiwała ból.
Wiedziała, że może zostać zastępczą matką i to ją pocieszało, ale gdzieś
w głębi czuła pustkę. Zabrano jej esencję kobiecości, została tylko skorupa. Na
zewnątrz wydawała się cała, ale w środku była pustka. Największym
problemem było to, że nie znosiła tego uczucia. Powinna przecież czuć się
szczęściarą, bo nie straciła życia.
W swoich poczynaniach kierowała się rozsądkiem i była z tego dumna.
Jednak teraz, gdy Joshua patrzył na nią tak, jakby była najpiękniejszą kobietą
na świecie, jakby niczego tak nie pragnął, jak wziąć ją w ramiona, z trudem
nad sobą panowała.
A ja właśnie zamiotłem podłogę zauważył Joshua, patrząc na jej
rozedrganą twarz i pragnąc ją przytulić.
Bardzo liczył na to, że przez te parę tygodni zdoła doprowadzić się do
takiego stanu, by pracować z nią na przyjacielskiej stopie. Teraz, gdy widział,
jak Abbey cierpi, wszystkie jego szlachetne intencje ulatywały z ciepłym
wiatrem. Nie potrafił się jej oprzeć.
Odstawił szczotkę, by do niej podejść i zapewnić, że pomoże jej
przetrwać trudne chwile.
Nagle zadzwonił telefon. To był telefon służący mieszkańcom do
kontaktu z lekarzem w razie nagłego wypadku. Joshua natychmiast odebrał.
Doktor Ackles. Chwilę słuchał, a potem rzucił: Już jedziemy.
91
R
L
T
Rozłączył się i schował telefon, skupiony znów na pracy.
Obok wieży rozbił się śmigłowiec.
Zawołam Marka i Giselle.
Abbey też w jednej chwili zapomniała o wszystkim innym. Kiedy
pakowali najpotrzebniejsze rzeczy, pomyślała, że dobrze im się razem pracuje.
Tworzyli zgraną drużynę. Uprzytomniła sobie, że nie ma ochoty jej opuszczać.
92
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Pożegnali się z dziećmi i zostawili je pod opieką Rach. Wsiedli wszyscy
do samochodu Joshui, omawiając rozmaite scenariusze i w myślach
zastanawiając się nad tym, czego będą potrzebowali. Mark zadzwonił do
Królewskiej Służby Latających Lekarzy Australii i powiadomił ich o wypadku,
prosząc równocześnie, by w razie konieczności byli gotowi do lotu.
Kiedy przyjechali na teren wieży wiertniczej, strażnik już czekał na nich
przy bramie. Syreny głośno wyły.
Joshua podjechał możliwie najbliżej lądowiska helikoptera. Wiatr unosił
w powietrzu kłęby pyłu.
Wszyscy mają włożyć okulary ochronne i maski polecił Joshua, a
Giselle czym prędzej rozdała je kolegom.
Wiatr był tak silny, że chwilę po opuszczeniu samochodu Abbey pokryła
warstwa rudoczerwonego pyłu. Otworzyła szeroko oczy i zamrugała z
niedowierzaniem, patrząc na helikopter z połamanymi śmigłami, który leżał na
boku. Wokół walały się odpryski szkła, metalu i śmieci.
Poszła za Joshuą do miejsca, gdzie stał Pierre, który już odzyskał formę.
Terry, jeden z członków załogi, jest ciężko ranny oznajmił Pierre,
podając im odblaskowe żółte kurtki.
Udało nam się wyłączyć silnik i wydostać stamtąd kilku pasażerów.
Jest ich dwudziestu paru. Wskazał palcem. Ale najważniejszy jest Terry.
Abbey kiwnęła głową, chwyciła torbę lekarską i ruszyła za Joshuą z ręką
na jego ramieniu, by w tych chmarach pyłu go nie zgubić. Mark i Giselle
pospieszyli do helikoptera pomóc w ewakuacji i zająć się lżej
poszkodowanymi.
93
R
L
T
Droga do miejsca, gdzie leżał Terry, wydawała się dłuższa, niż Abbey się
spodziewała. Wiatr atakował ze wszystkich stron. Nigdy nie znajdowała się w
takich warunkach pogodowych i z wielkim szacunkiem myślała o
mieszkających tu ludziach, którym sucha pora roku często przynosi podobne
burze.
Pierre doskonale zorganizował akcję ratunkową. Wokół krzątali się
ludzie. Pomagali pasażerom helikoptera, pilnowali, żeby na pokładzie nie
wybuchł pożar. Pas startowy przypominał gniazdo pracowitych mrówek,
mrówek w żółtych odblaskowych kurtkach.
Trzymaj się blisko mnie! zawołał Joshua, biorąc ją za rękę, by
szczęśliwie przemierzyli tę odległość, wspierając się nawzajem. Jesteś mi
potrzebna, nie pozwól, żeby cię wiatr porwał.
Serce Abbey zadrżało, gdy usłyszała jego słowa, chociaż miała
świadomość, z jaką intencją je wypowiedział. Joshua potrzebował jej
fachowych umiejętności. Dwóch członków personelu wieży usunęło się z
drogi, by zrobić im miejsce.
Jak on się czuje? spytała Abbey, rozglądając się bacznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Trigiani Adriana Pula szczÄĹcia 02 Pula marzeĹ
- 084.DUO Walker Lucy SzkarĹatna suknia Ĺlubna
- 674. Gordon Lucy Ocalone dziedzictwo
- Montgomery Lucy Maud BiaĹa magia
- 467Gordon_Lucy_ _Nie_gas_slonca
- Gordon Lucy Prawdziwy skarb
- 190. Harlequin Romance Waverly Shannon Przystań nad Urwiskiem
- Miller Linda Leal Harlequin Orch
- 640. Harlequin Romance Steele Jessica Ja, Ty... My
- Harlequin na Ĺźyczenie 45.2 Re
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- annablack.xlx.pl