[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatni raz i ruszył do drzwi. Naraz stanął jak wryty. Odkąd tu wszedł, cały czas miał wrażenie, że
coś się tu nie zgadza. Coś go nieustannie dręczyło, coś, co podświadomie rejestrował, lecz czego
nie dostrzegał. Co to jest...? Wytężył wszystkie zmysły. Jakiś kolor? Przedmiot? Zapach? Dzwięk?
Dzwięk! Dzwięk! Z miejsca, gdzie stał, słyszał cichutki, cichuteńki szmerek, niczym brzęczenie
komara. Był to dzwięk tak wysoki, że niemal na granicy słyszalności. Skąd dochodził? Jakie jest
jego zródło? W pokoju pojawiło się nagle coś jeszcze, coś, co Bond znał aż nazbyt dobrze:
niebezpieczeństwo.
Agent podszedł w napięciu do szafy obok drzwi i ostrożnie ją otworzył. Tak, dzwięk dochodził z
jej wnętrza, zza rzędu sportowych marynarek, których poły sięgały trzech szuflad poniżej. Bond
gwałtownym ruchem rozsunął ubrania. Na widok, jaki ujrzał, zacisnął z wściekłości szczęki.
Z trzech podłużnych otworów wywierconych na górze cal po calu sączyły się trzy niezależne od
siebie wstęgi szesnastomilimetrowego filmu. Opadały w dół, do pojemnika stojącego za zmyślnie
skonstruowanymi szufladami. Pojemniki były już w połowę wypełnione lśniącymi, poskręcanymi
zwojami. Oczy Bonda zwęziły się w napięciu. Patrzył, jak dowody świadczące przeciwko niemu
zwijają się wolno w nieustannie rosnący stos i myślał: Więc to tak... Kamery, trzy kamery z Bóg wie
gdzie ukrytymi obiektywami - mogły być ukryte wszędzie: w holu, na podjezdzie do garażu, tutaj, w
sypialni - obserwowały każdy mój ruch po ruchu, gdy Goldfinger wyszedł z domu, uruchomiwszy
tuż przedtem całą aparaturę i, rzecz jasna, włączywszy oślepiające światła. Dlaczego
zlekceważyłem te światła? Dlaczego nie pomyślałem? Przecież nie trzeba było wielkiej wyobrazni,
żeby dostrzec pułapkę, żeby ją zwietrzyć! Moje bajeczki dla Goldfingera! Boże! Co z nich teraz za
pożytek?! Teraz, kiedy zmarnowałem pół godziny, węsząc po całym domu, nie znajdując w
dodatku niczego! Niczego! %7ładnych tajemnic, sekretów - niczego! Kretyńsko straciłem czas. W
dodatku Goldfinger mnie przyskrzynił. Przyskrzynił mnie tak, że jestem skończony, kompletnie
spalony. Szukać jakiegoś sposobu, żeby ocalić choć cokolwiek z totalnej katastrofy? Bond stał,
wbijając wzrok w opadające zwoje filmu.
Skup się! Skup! Jego umysł pracował gorączkowo, rozważając możliwości ratunku, szukając
wiarygodnych pretekstów, odrzucając jeden po drugim. Kiedy otworzył drzwi szafy, prześwietlił
najwyżej ułożone zwoje, to już coś. Dlaczegoż by więc nie prześwietlić wszystkiego?! Dlaczego
nie, tylko jak...? Bo kto mógł otworzyć szafę, jeśli nie Bond? No kto? Zza nie domkniętych drzwi
sypialni dobiegło ciche miauczenie. Kot! Kot? Może kot? Dlaczego nie kot? Trochę to dęte, ale
dawało choć cień alibi. Bond otworzył drzwi, chwycił kota i podszedł do szafy, głaszcząc go
natarczywie. Kot mruczał głośno. Agent nachylił się, zanurzył w pojemniku rękę i uniósł ją tak, by
prześwietlić jak najwięcej taśmy. Pózniej, kiedy doszedł do wniosku, że film jest już kompletnie do
niczego, włożył go na powrót do pojemnika, a na wierzch rzucił kota. Kot nie wydostanie się stąd
tak łatwo, myślał. Przy odrobinie szczęścia zrobi sobie na zwojach legowisko i uśnie. Bond
zostawił drzwi szafy uchylone na trzy cale, żeby zepsuć nieustannie snującą się taśmę, podobnie
postąpił z drzwiami do sypialni i zbiegł na dół. W ziejącym przestrzenią salonie nie było nikogo.
Agent podszedł do kominka, dolał do szklaneczki i otworzył czasopismo The Field. Znalazł w nim
komentarz o golfie Bernarda Darwina, przeczytał go po łebkach, żeby wiedzieć, o czym Darwin
pisze, usiadł w fotelu i zapalił papierosa.
I czego się niby dowiedział? Co też mógł zaliczyć do swoich zdobyczy? Dowiedział się tylko
tego, że Goldfinger cierpi na zatwardzenie, że ma włochate myśli i że chciał poddać agenta
prymitywnemu testowi. Zrobił to fachowo, jak zawodowiec. Technika, której użył, była techniką
często stosowaną przez SMIERSZ, a Goldfinger opanował ją z mistrzostwem człowieka mającego
wiele do ukrycia. I co teraz? %7łeby historyjka z kotem była prawdopodobna, Goldfinger musiałby
zapomnieć zamknąć aż dwie pary drzwi, w tym drzwi do sypialni. Kot, zaintrygowany szumem
pracujących kamer, wszedł tam i narozrabiał. Nie do uwierzenia, zupełnie niewiarygodne. Złotnik
będzie na dziewięćdziesiąt procent przekonany, że to Bond. Ale tylko na dziewięćdziesiąt procent.
Do stu zabraknie mu tych dziesięciu procent niepewności. Czy dowie się czegoś więcej ponad to,
o czym wiedział wcześniej? Wie już, że Bond jest facetem przebiegłym i zaradnym, teraz odkryje,
że również wścibskim. Może więc jest złodziejem? Na pewno odgadnie, że agent był w sypialni,
lecz gdzie jeszcze myszkował? Tego się nie dowie, bo naświetlona klisza nie zdradzi już żadnego
sekretu.
Bond wstał, chwycił w garść kilka czasopism rzucił je obok fotela. Pozostało mu tylko nadrabiać
bezczelnością i zapamiętać na przyszłość - jeśli w ogóle czeka go jakaś przyszłość - że najpierw
trzeba dobrze pomyśleć, by pózniej uniknąć katastrofy. Na świecie nie ma tylu rudych kotów, żeby
ratowały go ze wszystkich opresji, w jakich przyjdzie mu się jeszcze znalezć.
Nie słyszał nadjeżdżającego samochodu. Od drzwi również nie dobiegł go żaden dzwięk.
Poczuł tylko na karku lekki powiew wieczornej bryzy i już wiedział, że Goldfinger wrócił, że jest w
pokoju.
11. Złota Rączka
Bond odrzucił czasopismo i wstał. Drzwi frontowe zatrzasnęły się z hukiem. Spojrzał w tamtą
stronę, a jego twarz przybrała wyraz uprzejmego zdziwienia.
- To pan? Nie słyszałem samochodu. Jak poszło?
Oblicze Goldfingera było równie miłe i uprzejme. Z powodzeniem mogli uchodzić za starych
przyjaciół, sąsiadów przez miedzę, mających w zwyczaju wpadać do siebie na drinka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Alexis Fleming A Handymans Best Tool
- Ian Fleming Bond 09 (1961) Thunderball
- Courths Mahler_Jadwiga_ _Zareczynowy_naszyjnik
- 0030.Hughes Charlotte Tygrysica
- (49) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Pruska korona
- Jacek Dabala Najwieksza przyjemnosc swiata
- tredowata t.2 mniszkowna
- James Axler Outlander 26 Sea of Plague
- Niespodzianka na 6 liter
- Kube McDowell Mc Dowell FN2 (SW), Escudo de Mentiras
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- artnat.opx.pl