[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lada siły. Usłyszawszy nowinę, opuścił książkę nieco niżej i patrzył na
Michaela. Długie dłonie Matta zacisnęły się w pięści, a rysy twarzy
zastygły w bezruchu. Neil, zajęty akurat rysowaniem, i to właśnie rąk
Matta, rzucił ołówek na leżącą przed nim kartkę papieru; wyglądał, jakby
nagle postarzał się o dziesięć lat. Tylko Ben huśtał się na krześle i nie
okazał żadnego zainteresowania nowiną.
Na ustach Nuggeta powoli pojawił się uśmiech: - Do domu? - rzekł, jakby
ucząc się tego słowa. - Do domu? Znowu zobaczę mamę!
236
Twarz Matta pozostała napięta. Michael domyślił się, że Matt lęka się
spotkania z żoną.
- Wszystko do dupy! - zawołał Neil, gdy podniósłszy ołówek stwierdził,
że spokojny układ pięknych rąk Matta został zburzony. Odłożył ołówek,
wstał, przeszedł na koniec werandy i stanął tam, odwrócony plecami do
wszystkich. - Wszystko do dupy! - powtórzył z goryczą w głosie palmom
rosnącym przed domem.
- Ben! - krzyknął ostro Michael. - Ben, słyszysz? Pora jechać do domu!
Wracamy do Australii. - Ale Ben nadal się kołysał; krzesło niebezpiecznie
trzeszczało, a on miał oczy zamknięte i nieodgadnioną twarz. - Pójdę do
niej i wyznam jej prawdę - odezwał się nagle Michael mocnym głosem.
Powiedział to do każdego z osobna i do wszystkich razem, ale patrzył
tylko na Neila.
Neil się nie odwrócił, lecz jego długie, wąskie, kształtne plecy zmieniły
wygląd. Nie były już zgarbione, zmęczone i bezsilne. Wyglądały teraz jak
plecy silnego i agresywnie usposobionego mężczyzny.
- Nie, Mikę, nie powiesz jej! - sprzeciwił się Neil.
- Muszę! - odparł twardo Michael. Nie patrzył na Matta, Nuggeta ani
Bena, chociaż obaj, Matt i Nugget, przysłuchiwali się z napięciem
rozmowie.
- Nic jej nie powiesz, Mikę. Ani słowa. Nie masz prawa nic na ten temat
powiedzieć bez naszej zgody, a my ci jej nie dajemy.
- Muszę jej to powiedzieć i powiem. Cóż to ma teraz za znaczenie? Nawet
jeśli się dowie, to i tak niczego nie zmieni. Przecież podjęliśmy tę decyzję
wspólnie i w konkretnej sytuacji. - Położył rękę na plecach Bena, jakby go
denerwowały jego ruchy, i Benedykt natychmiast przestał się kołysać. -
Wziąłem na siebie największą cząstkę odpowiedzialności, ponieważ nikt
inny nie mógł tego zrobić i ponieważ moja wina jest większa niż
czyjakolwiek. Ale nie mam zamiaru cierpieć w milczeniu. Po prostu nie
jestem aż takim bohaterem. Wiem, że nie jestem jedynym, który ucierpiał,
ale czuję, że muszę jej to powiedzieć.
- Nie możesz jej powiedzieć - upierał się Neil. - Jeśli to zrobisz, to Bóg mi
świadkiem, że cię zabiję. Czy nie rozumiesz, że to jest niebezpieczne?
Michael nie zgrywał się na odważnego, jak by to pewnie robił Lucjusz, ale
na jego twarzy nie było cienia lęku. - Nie miałoby sensu zabijać mnie i
dobrze o tym wiesz, Neil. Dość już było zabijania...
Usłyszeli ciche kroki siostry Langtry i zmartwieli.
237
Weszła na werandę, stanęła i przez chwilę, nieco zaskoczona, lustrowała
ich wzrokiem. Zastanowiło ją, że najwyrazniej w czymś im przeszkodziła
swoim wejściem. Jeśli ktoś ją uprzedził, przynosząc wcześniej wiadomość
o likwidacji bazy, to dlaczego miałoby to sprowokować kłótnię?
- Ten chód... - odezwał się nagle Matt, przerywając ciszę. - Ten wspaniały
chód...To jest jedyny chód kobiecy, jaki znam. Wtedy, gdy widziałem,
nigdy nie słuchałem, jak kto chodzi. Gdyby moja żona weszła tu teraz, nie
byłbym w stanie rozpoznać jej po chodzie.
- Nie jestem jedyną kobietą, której chód znasz, Matt - sprostowała siostra
Langtry. Podeszła blisko i stanąwszy za nim położyła mu dłonie na
ramionach. Matt zamknął swoje niewidzące oczy i pochylając się odrobinę
do tyłu oparł się o nią lekko, ale tak, by nie mogła poczuć się tym urażona.
- Przecież co najmniej raz na tydzień słyszysz kroki siostry przełożonej
- wyjaśniła.
- Ach, te kroki... - uśmiechnął się. - Siostra przełożona stąpa głośno jak Z
W A P. To, co wychodzi spod jej stóp, to nie jest odgłos kobiecego chodu,
siostrzyczko.
- Jak Z W A P? - spytała, nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć.
- To jest skrót od Za Wysoko Awansowany Podoficer! - odparł Matt.
Wybuchnęła śmiechem. Mocno trzymając go za ramiona, śmiała się
z dowcipu, który równie dobrze mógł być jej autorstwa. Zmiała się
żywiołowo, pełną piersią. - Ach, Matt, nawet nie wiesz, jak bardzo
prawdziwe jest to określenie - powiedziała, gdy wreszcie mogła
przemówić.
- Ale się siostra Dawkin uśmieje, gdy jej to powiem. Nigdy ci tego nie
zapomni.
- Siostrzyczko, czy to nie wspaniała wiadomość? - zawołał Nugget ze
swego łóżka, zapomniawszy o książce Besta i Taylora. - Wracam do domu
i już wkrótce zobaczę mamę.
- Tak, to na pewno jest dobra wiadomość, Nugget.
Neil nadal stał odwrócony tyłem. Siostra Langtry pochyliła się nad jego
rysunkiem, a potem wyprostowała się, puściła ramiona Matta i odsunęła
się od niego o parę kroków. Wreszcie udało jej się spojrzeć na Michaela,
który wciąż trzymał dłoń na plecach Bena, jakby parodiował jej gest
wobec Matta. Ich oczy spotkały się. Oboje byli uodpornieni na ból i oboje
myśleli o ważnych sprawach, jakie stały przed nimi; patrzyli na siebie jak
obcy ludzie, grzecznie, lecz bez zaangażowania.
Helen odwróciła się i opuściła werandę.
238
Niedługo potem zjawił się w jej biurze Neil. Wszedłszy, zatrzasnął za sobą
drzwi, jakby chciał tym gestem zastąpić tabliczkę z napisem: Proszę nie
przeszkadzać". Wpatrywał się ponuro w jej twarz i zwrócił uwagę na
podpuchnięte oczy: - Płakałaś?
- Jak wodospad - przyznała się bez żenady. - Strasznie się wygłupiłam, i
to na samym środku pokoju pielęgniarek. Nie myśl też, że byłam tam
sama. Nic podobnego. Miałam wcale pokazne audytorium. To była pewnie
spózniona reakcja... Ta młoda siostra z miasteczka, z którego pochodził
Lucjusz, wiesz, ta córka dyrektora banku, zjawiła się w nieodpowiednim
momencie i zarzuciła mi, że to ja jestem winna śmierci Lucjusza. To z
kolei oburzyło siostrę Dawkin z oddziału D, która jest moją przyjaciółką,
zaczęły się kłócić, a ja nagle rozbeczałam się jak nigdy. Zmieszne, co?
- Czy to, o czym opowiadasz, naprawdę się zdarzyło?
- A co, sądzisz, że mogłabym wymyślić taką historię? - Teraz jej głos
bardziej przypominał dawne brzmienie, był znowu łagodny i spokojny.
- Czy poczułaś się lepiej po tym płaczu? - spytał, podając jej papierosa.
Zaśmiała się. - Gdzieś głęboko w duszy na pewno tak. Ale jeśli chodzi
o stronę fizyczną, to czuję się okropnie. Jak coś, co kot przywlókł do
domu. Jak rozkręcona sprężyna... jakbym straciła całą siłę napędową...
- To bardzo skomplikowana metafora - powiedział łagodnie. Zamyśliła
się. - Właściwie wszystko zależy od tego, co ten kot
przywlókł. Może to była nakręcana mysz. Czuję się właśnie jak nakręcony
automat.
- Wiesz co, siostrzyczko? Niech będzie po twojemu. Wolę nie wałkować
tego tematu ani ciebie, to musi być bolesne...
- Doceniam to i jestem ci bardzo wdzięczna.
- Za tydzień i tak się wszystko skończy - dodał.
- Tak! Podejrzewam, że oni chcą się nas wszystkich pozbyć, zanim
zacznie się pora monsunu.
- Czy po zwolnieniu z wojska wracasz do Australii?
- Tak!
- A co zamierzasz tam robić, jeśli wolno spytać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- McCullough Colleen Panie z Missalonghi
- 0920. Lindsay Yvonne Pienić dze i kśÂamstwa 02 Wybranek serca
- Kosakowski Czeslaw Dziecko o specjalnych potrzebach edukacyjnych
- William Shakespeare Hamlet, Prince of Denmark
- 02 Kristi Gold W ramionach szejka
- Dawn McClure Fallen Angel 2 Asmodeus
- Nienacki_Zbigniew_ _Pan_Samochodzik_i_Niew
- Ginter Maria Galopem na prześÂaj
- GR850. (Duo) Major Ann Wybranka ksićÂcia
- Matthew Reilly Shane Schofield 02 Strefa 7
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- atanvarne633.opx.pl