[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Spojrzał na siedzącą bez ruchu Sarah. -Myślę, że wizyta na wsi nie
wystarczyła. - Sarah skinęła głową. - Nawet pies go nie skusił. A byłem
pewien, że to podziała.
Sarah uniosła na niego oczy.
- To się nie uda, Paul - szepnęła z rezygnacją. Paul zmarszczył brwi.
- Wydawało mi się, że tak łatwo się nie poddajesz...
- Ale to co innego.
- Jak to?
Był bardzo zdenerwowany i miała ochotę poważną rozmowę odłożyć na
pózniej.
- Jak to? - powtórzył z naciskiem. Głęboko odetchnęła.
- Danielowi związek z tobą zapewnia bezpieczeństwo. On nie ma nic
innego, i nie zamierza z tego rezygnować. On się nie będzie z nikim tobą
dzielił - wyjaśniła wreszcie.
RS
67
- Będzie musiał. - W głosie Paula brzmiał gniew. - Będzie musiał się z
tym pogodzić - powtórzył.
Sarah zachowała spokój.
- Nie można nikogo zmusić do zmiany uczuć - powiedziała cicho. - To
jest sfera, której nie można kontrolować.
- Potrzebuje po prostu trochę czasu.
- Nie. On się na to nigdy nie zgodzi.
- Trudno. W takim razie będzie musiał jakoś z tym żyć, bo ja z ciebie nie
zrezygnuję, Sarah.
Lekko dotknęła pierścionka na palcu.
- To wszystko na nic, chyba sam to rozumiesz, Paul. - Zsunęła
pierścionek. - Nie zamierzam utrudniać ci stosunków z synem. W końcu byś
mnie za to znienawidził. Starałbyś się z tym walczyć, ale pewnego dnia
uznałbyś, że to moja wina.
Położyła pierścionek na stole i wstała. Paul spojrzał na brylant leżący na
obrusie, a potem przeniósł wzrok na Sarah.
- Postanowiłaś zniszczyć to, co jest między nami, jedynie z powodu
ośmioletniego chłopca?
- To nie jest tylko ośmioletni chłopiec, to jest twój syn, Paul. - Sięgnęła
po torebkę. - Wolę z tym skończyć od razu, niż patrzeć, jak wzajemnie się
niszczymy.
Paul przygryzł wargi.
- Niezbyt dobrze to świadczy o uczuciu, jakie rzekomo do mnie żywisz -
powiedział z goryczą.
- Może świadczy o nim lepiej, niż sądzisz. - W jej głosie był ból.
- W takim razie, skoro dla ciebie to takie łatwe... to dlaczego tu jeszcze
stoisz? Na co jeszcze czekasz?
Odwrócił się i zaczął sprzątać ze stołu. Sarah otworzyła usta, ale nie
wydobył się z nich żaden dzwięk. W pokoju słychać było tylko szczęk
talerzy.
Chciała do niego podejść, objąć go i przytulić, jednak rozpaczliwe łkanie,
które dobiegło ją zza ściany, sprawiło, że powstrzymała się. Paul bez słowa
zniknął w kuchni. Powoli odwróciła się i wyszła z mieszkania.
Gdyby zaczekali, gdyby przez jakiś czas powstrzymali się od
powiedzenia Danielowi o swoich zaręczynach... Przecież można się było
spodziewać gwałtownej reakcji. Sama też postąpiła zbyt pochopnie.
Powinna zrozumieć, że przy takim natężeniu emocji nie można podjąć
właściwej decyzji. A ona zachowała się jak mała dziewczynka: zdjęła
pierścionek z palca i poszła na swoje podwórko...
RS
68
Smutna i przygnębiona, zaparkowała przed budynkiem administracji i
delikatnie dotknęła miejsca, gdzie jeszcze tak niedawno miała pierścionek.
Jej optymizm ulotnił się bezpowrotnie. Natasza Ward miała białaczkę, a
Anthony rozrabiał na pediatrii. A do tego Daniel cierpiał.
Poszła do gabinetu i włożyła fartuch. Jak to się mogło stać, że wszystko
w jednej chwili rozsypało się na tysiąc kawałeczków? Dlaczego nagle
przestali się rozumieć? Dlaczego Paul tak szybko wpadł w gniew, a ona tak
natychmiast z niego zrezygnowała? Tak jakby dotychczas widzieli tylko
jedną stronę rzeczywistości, a kiedy nagle ujrzeli drugą... nie sprostali
sytuacji.
Pozostawało jej tylko mieć nadzieję, że tego dnia los oszczędzi jej
dalszych stresów. Udała się na oddział noworodków; wszystko na razie było
pod kontrolą. Usiadła, żeby przejrzeć karty pacjentów. To powinno ułatwić
jej skupienie. Gdy zapaliło się alarmowe światełko, natychmiast zajrzała do
odpowiedniego pokoju. Pielęgniarka stała już przy respiratorze i dziecko
zaczynało oddychać normalnie. Sarah wróciła do lektury kart. Przez chwilę
panowała cisza, potem zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę.
- Bardzo mi przykro z powodu tej sceny - usłyszała głos Paula. -
Przepraszam cię, Sarah. Jak mogłem kazać ci odejść... Przecież wcale tego
nie chcę...
Zciszyła głos, chociaż nikogo w pobliżu nie było.
- Ja też wcale tego nie chcę.
- Byłem zrozpaczony. Ani przez chwilę nie spodziewałem się, że Daniel
tak gwałtownie zareaguje.
- Jak on się teraz czuje? Paul ciężko westchnął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •