[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zaraz siÄ™ przekonamy. Machniemy to w try miga. Wejdziemy, rozejrzymy siÄ™, a
potem oznajmimy sędziemu, że wbrew powszechnemu mniemaniu Herbert Weigel
nie pozostawił nic swoim spadkobiercom. Sprawę się zamknie i po krzyku.
Drugi żandarm parska śmiechem.
DRUGI %7Å‚ANDARM:
Sprawę się zamknie, a tę szczurzą norę zrówna z ziemią. No, to chodzmy.
Podchodzą do budy, jednak żaden nie chce wejść pierwszy. W końcu pierwszy
żandarm wyciąga rękę i z cierpiącą miną otwiera drzwi. Obaj cofają się przed falą
buchającej z wnętrza stęchlizny.
CICIE
WNTRZE. HOTELOWY POKÓJ. DZIEC
Dorothee myszkuje w pokoju matki przełożonej. Przetrząsa jej szafę i komódkę,
zagląda pod łóżko itd. Z całą pewnością próbuje odnalezć pieniądze. W pewnym
momencie drzwi otwierają się  i zjawia się piękność. Tak bezszelestnie uchyla
drzwi, że zaabsorbowana poszukiwaniami Dorothee nie słyszy jej ani nie widzi.
PIKNOZ:
Co pani robi?
Dorothee podskakuje jak niegrzeczny dzieciak przyłapany na gorącym uczynku.
DOROTHEE:
Kim pani jest? Co pani tu robi?
PIKNOZ:
Wkradła się pani do tego pokoju, szpera pani w cudzych rzeczach i mnie zadaje to
pytanie?
DOROTHEE (zbita z tropu):
Ja tylko szukam& szukam kluczy.
PIKNOZ:
WÄ…tpiÄ™. Niech pani chwilkÄ™ sobie odpocznie, to pogadamy.
DOROTHEE:
Jak pani śmie tak do mnie mówić!
Piękność wchodzi do pokoju i starannie zamyka za sobą drzwi. Wyjmuje pistolet z
torebki i przystawia go Dorothee do nosa.
PIKNOZ:
Kiedy chodziłam do szkoły parafialnej, uczyła tam taka siostra, której wszystkie
nienawidziłyśmy. Siostra Bernadette. Była spaśna i brzydka  dokładnie jak ty.
Ilekroć mnie zbiła, a biła mnie co dzień za takie czy inne przewinienie, siadałam na
krześle. Siedziałam z rękami, które obiła mi wielką drewnianą linijką, i myślałam
sobie:  Poczekaj, siostruniu. Pewnego dnia, kiedy dorosnÄ™, spotkamy siÄ™ znowu i
wtedy bardzo będziesz się mnie bała . Kto wie, może dziś jest ten szczęśliwy dzień?
Twarz Dorothee zastyga w masce przerażenia. Wyprostowuje się i wolno kuśtyka
w stronę jedynego krzesła w pokoju.
CICIE
ZEWNTRZE. ULICA. DZIEC
Hermes i cztery zakonnice idÄ… ulicÄ….
HERMES:
To istna zaraza. Nikt się nie przejmuje, że się zakażamy, bo jesteśmy, kim
jesteśmy. W głowie się nie mieści to, co wdziałem, i to, jak traktuje się ludzi, u
których rozpoznaje się tę chorobę.
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
Pracowałam w szpitalu. Byli tam ludzie z różnymi chorobami. Naszym
obowiązkiem było im pomóc. Nie patrzyło się, na co są chorzy.
HERMES:
Przepraszam, matko przełożona, ale nie masz o tym pojęcia. Nikt nie chce ich
dotykać ani karmić. Nikt nie chce się nawet do nich zbliżyć z obawy, aby samemu się
nie zarazić. Nawet lekarze i pielęgniarki. To się widzi na każdym kroku. Wielu moich
przyjaciół umarło w straszliwych warunkach  w cierpieniu i samotności. Ich
ostatnie dni to jedno pasmo męk i kompletna izolacja.
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
Ten człowiek był przerażony.
HERMES:
Jak my wszyscy.
Przechodzą obok baru. Matka przełożona spogląda na bar, robi parę kroków, staje i
szybko wraca. Pozostali wymieniają spojrzenia  co ona robi? Matka przełożona
podchodzi wprost do siedzącego samotnie przy stoliku mężczyzny, przed którym stoi
jakiÅ› drink. Wskazuje na kieliszek.
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
Co to jest?
M%7Å‚CZYZNA:
Przepraszam. Nie rozumiem.
Matka przełożona obraca się w stronę Hermesa i przywołuje go skinieniem ręki.
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
Jak się nazywa ten drink, który on pije? Czy to mai tai?
HERMES:
Nie, wyglÄ…da na margaritÄ™. Dlaczego?
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
Czy potrafisz przyrządzić mai tai?
HERMES:
Oczywiście! Mogę przyrządzić wam każdego drinka, na jakiego macie ochotę.
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
W takim razie wracajmy do hotelu i napijmy się. Durne serce. Dzięki Bogu!
BARBARA:
Co powiedziałaś?
MATKA PRZEAO%7Å‚ONA:
To linijka z jednego z moich ulubionych wierszy:  Nadzieja błyszczy w durnym
sercu . Siostro Barbaro, właśnie zrozumiałam, co musimy uczynić.
Matka przełożona odchodzi zdecydowanym krokiem. Pozostali spoglądają po
sobie i ruszajÄ… za niÄ….
CICIE
WNTRZE. HOTELOWY POKÓJ. DZIEC
Czyjaś ręka wyjmuje z szuflady kawałek papieru. Widnieje na nim napis  Bank
Timoru Wschodniego .
PIKNOZ (poza ekranem):
O, ciekawe! Co wiesz na temat Banku Timoru Wschodniego?
DOROTHEE (poza ekranem):
Nic.
PIKNOZ (poza ekranem):
No cóż, myślę więc, że powinnyśmy się czegoś dowiedzieć. Matka przełożona
była tak miła, że zostawiła nam numer rachunku.
CICIE
WNTRZE. HOL BANKOWY. DZIEC
Obserwujemy od tyłu dwie zakonnice wchodzące do banku i i kierujące się w
stronę informacji. Gdy kamera je okrąża, widzimy, że to Dorothee i piękność  obie
ubrane w zakonne habity. Zanim którakolwiek z nich zdąży się odezwać, pojawia się
ręka trzymająca ogromny pistolet i przystawia lufę z tyłu głowy piękności. Inny
pistolet mierzy w Dorothee. Obie kobiety zastygajÄ… w bezruchu.
ZELDIN (poza ekranem):
Nie ruszaj się, UFO. Lepiej się nie ruszaj, na miłość boską, bo tym razem rozwalę
ci głowę.
Piękność uśmiecha się i oblizuje.
PIKNOZ:
Jezu Chryste, Zeldin, od kiedy stałeś się takim szczwanym gliną? Wywarłeś na
mnie spore wrażenie. Jak mnie znalazłeś?
Kamera cofa się  widzimy trzech ubranych po cywilnemu policjantów (w tym
jednÄ… kobietÄ™) oraz czterech mundurowych, stojÄ… z pistoletami wymierzonymi w obie
zakonnice. Zeldin jest jednym z  cywilów .
ZELDIN:
UFO, ścigam cię od chwili, gdy zastrzeliłaś tego kuriera w Antwerpii. Potem był
ten facet w Livorno, ten numer z autem w Mediolanie& Nie próżnowałaś. Ejże,
jednak wszystko dobre ma swój koniec. Twój koniec wypadł akurat dzisiaj. Całkiem
sprytny pomysł  napad na bank w przebraniu zakonnicy. Zawsze miałaś twórcze
podejście do zawodu. Przeszukać je obie.
Policjantka podchodzi i rewiduje obie kobiety. Przy piękności znajduje dwa
pistolety. Potem obszukuje Dorothee, która ze strachu trzyma ręce podniesione
wysoko do góry. Policjantka prostuje się i wpatruje bacznie w Dorothee.
POLICJANTKA:
To Martin Darnell! Założę się, sir, że to Martin Darnell!
DOROTHEE:
Nazywam siÄ™&
POLICJANTKA:
Stul gębę! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •