[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ta, jak jej tam. . . pani Davis. . .
Krystynie spodobała się moja wizja.
 Owszem, to brzmi niezle. Czytać przecież umiał. . .
 Pisać również  przypomniałam sobie nagle.  Zaraz, czekaj, to jest
przecież ten Ludwik, który pisał do teścia, domagając się szczegółów afery! To
by znaczyło. . .
-. . . że dokładnie o niej nie wiedział, ale w ogóle wiedział. Pytanie, od kiedy.
Przeczytał korespondencję tutejszą, zgniewało go, że diament przodka, już ganc
pomada, tatusia, dziadka czy pradziadka, został w Indiach, chciał go odzyskać. . .
 A wyjątkowo zupełnie posiadał go legalnie, dziadek nie musiał wymordo-
wać personelu całej świątyni, żeby uzyskać łup. . .
 Legalnie owszem, ale rzecz w tym, że go właśnie nie posiadał. O pułkow-
niku Blackhillu mógł się dowiedzieć, szczególnie że w Anglii wybuchła afera. . .
 Zamknij się i zaczekaj chwilę  przerwałam jej bardzo stanowczo. 
Nie snujmy hipotez bezpodstawnych. Trzeba porównać daty, mam zapisane, nie
uczyłam się ich na pamięć, przyniosę notes. Boże, ile ja się nalatam po tym zamku,
nie mógłby on być trochę mniejszy. . . ?
56
Zanim wróciłam, Krystyna zdążyła odpracować duży kawałek lektury z po-
dejrzanej księgi.
 Ty, to w ogóle kryminał  powiadomiła mnie, zanim dopadłam stołu. 
Musimy to przemyśleć naprawdę porządnie i chyba należy pilnować chronologii.
Co ci wychodzi z dat?
Notatnik zaczęłam przeglądać po drodze i omal dzięki temu nie zleciałam ze
schodów. Za to mogłam od razu odpowiedzieć na jej pytanie.
 Jak afera wybuchła, to Marietta już blisko dwa lata pracowała u prababci
Arabelli. Czyli zaczęła wcześniej, czyli pradziadek Ludwik trafił tu na korespon-
dencję przodków, wywiedział się jakoś, kto tam pilnował skarbu, to nie mogło
być zbyt trudne, w końcu nie tak dawno przed nim kotłowali się w tych Indiach
Francuzi z Anglikami, wysłał zatem dziewczynę do właściwego człowieka. . .
 Zawarli spółkę  ożywiła się Krystyna.  Dobrze zgadłaś, on już miał
ten diament, kiedy wychodził od jubilera, a ona na niego czekała. Oddała zdo-
bycz uczciwie, bo nic by jej z niej nie przyszło, gdyby próbowała zachachmęcić,
oskarżyłby ją o kradzież i cześć. Ale pilnowała, żeby jej jaśnie pan nie wykanto-
wał, a może i gorzej.
 Co gorzej?
 A popatrz tutaj. . .
Podetknęła mi pod nos dwa następne wycinki prasowe. Z jednego dowiedzia-
łam się, że w domu numer dwa przy rue de l Oratoire zmarła nagle gospodyni,
właścicielka nieruchomości, i niezwykły jest fakt, iż dwa dni wcześniej jej loka-
torka straciła życie w katastrofie ulicznej. Jakieś nieszczęście zawisło nad tym
domem. . .
Następna informacja była dłuższa i miała już ton sensacyjny. Nazajutrz po
śmierci gospodyni zmarła sługa, objawy nagłej choroby wyglądały identycznie,
pojawiło się podejrzenie otrucia. Podobno obie kolejno, porządkując pokój po
nieboszczce pannie Gourville, napiły się wzmacniającego wina, które tam stało
w karafce. Policja zabrała resztę wina do zbadania, prowadzone jest śledztwo,
sprawą zajął się komisarz Michon. Klątwa ciąży nad domem, w którym dzień po
dniu umierają kobiety. . .
 Może mam zły charakter  powiedziała Krystyna z bezrozumnym trium-
fem, kiedy uniosłam głowę znad tekstu  ale coś mi się widzi, że ona tak się
bała wykantowania, że wolała nie ryzykować. Przygotowała wspólnikowi napój,
rozwiązujący kwestię radykalnie. Już to widzę, od jubilera mieli przyjść do niej,
kielicha wicehrabiemu i po krzyku. Nie przyszli, bo wtrąciła się ta kareta, a napo-
jem pokrzepiły się sprzątające baby.
 Wizje mamy coraz bardziej krew w żyłach mrożące  pochwaliłam. 
Niewykluczone, że tak było, po pani Davis wicehrabia, jedna sztuka czy dwie, to
już mała różnica. Najpierw pani, potem sługa, sługa głupia i z dolegliwości pani
żadnych wniosków nie wyciągnęła.
57
 A może wcześniej spróbowała, zanim się dolegliwości zaczęły. Dzień upły-
nął, mogła być odporniejsza. Poszukamy komisarza Michon?
 Nie wiem, czy nam do czegoś potrzebny. Poza tym, jeśli wykrył truciznę,
możliwe, że będzie więcej wzmianek w prasie. Znaczy, było. Możemy przejrzeć
gazety z następnych paru tygodni, to już nie tak dużo.
 Między nami mówiąc, dziwiłabym się, gdyby wszystko leciało ulgowo
i nikt nie padł trupem  wyznała Kryśka.  Diamenty są żądne krwi.
 Tylko mi tu nie rób za Balladynę. Co masz dalej?
 Jeszcze angielski wycinek z plotkami o diamencie, ale to już czytałyśmy
w Londynie. Poza tym, proszę, pokwitowanie, jakiś markiz de Rousillon przyzna-
je się, że pożycza księgę o polowaniu z sokołami i obiecuje zwrócić ją na każde
żądanie. Ty rozumiesz, co to znaczy?
 Aktu zgonu markiza de Rousillon tam przypadkiem nie ma?  spytałam
podejrzliwie.
 Na razie nie widzę, ale może byś się tak trochę zastanowiła. Pożyczył tę
kobyłę, jak, przepraszam. . . ? Razem z diamentem?
Dotarło do mnie i rąbnęło jak obuchem.
 O, cholera. . . Może to jest właśnie ta chwila, kiedy diament zginął. . . ?
Wszystko o markizie!
 Gówno mamy o markizie. Ale zwracam ci uwagę, że sokoły wróciły na
miejsce, leżą tu, na stole. To jak to sobie wyobrażasz, pożyczył z diamentem i od-
dał bez? I prababcia nic na to nie powiedziała? Sprawdz w ogóle, która to była,
na pokwitowaniu jest data.
Sprawdziłam. Rzecz miała miejsce za życia pra-pra-pra-prababki Klementy-
ny, małżonki owego Ludwika, który kombinował z Mariettą. Niemożliwe, żeby
własnej żonie nie przekazał wiedzy o diamencie!
Zajrzałam do dziury.
 Ty, tam jest coś jeszcze! Następny wycinek z prasy!
 Wszystkiego przeczytać nie zdążyłam  usprawiedliwiała się Krystyna.
 Leciałaś jak z pieprzem. Widzę więcej świstków, duża ta dziura. Jeśli diament
miał takie rozmiary. . .
 O ile pamiętam, pan Meadows twierdził, że był prawie jak pięść  przy-
pomniałam.  Mógł skusić każdego, także markiza, ale na razie nie rzucajmy
kalumnii. Pokaż. . .
Kolejny wycinek prasowy, drukowany petitem, zawiadamiał o licytacji za dłu-
gi mienia markiza de Rousillon w dniu 25 marca 1906 roku. W dwa tygodnie po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •