[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oczywiście! I wszystkich innych, Woody, boję się.
- Byłbyś głupcem, gdybyś się nie bał. Zaczynamy: Tania? Tania? - mówi Woody.
Przykro mi, że cię budzę, ale twój cud wreszcie się zdarzył. Wielki Brat
zniknął. Tak, zniknął. Po trzech milionach lat postanowił odejść. On chyba wie
coś, czego my nie wiemy.
Po piętnastu minutach w kabinie obserwacyjnej, będącej jednocześnie miejscem
pełnienia wachty, zebrała się niewielka grupa ponurych ludzi i rozpoczęto
naprędce przy gotowaną konferencję. Przyszli nawet ci, którzy dopiero co udali
się na spoczynek, i popijając teraz kawę ze szklanych baniek w zamyśleniu
spoglądali za okno, na szokująco obcy widok nieba, jak gdyby chcieli się
upewnić, że Wielki Brat naprawdę zniknął.
"On wie coś, czego my nie wiemy" - zdanie Floyda, które sformułował najzupełniej
spontanicznie, obracane było na wszystkie strony, głównie przez Saszę, i zawisło
w powietrzu jak grozba. Floyd w tym jednym zdaniu wyraził wszystko, o czym teraz
myślała załoga, włącznie z Tanią.
Było za wcześnie, żeby powiedzieć: "a nie mówiłem". Poprzednie ostrzeżenia
zresztą przestały teraz mieć jakiekolwiek znaczenie. Zakładając nawet, że nie
istniało żadne zagrożenie, pozostawanie tu dłużej nie miało sensu. Po prostu
obiekt badań zniknął i mogą wracać do domu choćby zaraz. Rzeczywistość jednak
była znacznie bardziej skomplikowana.
- Heywood - odezwała się Tania -jestem obecnie gotowa zaakceptować tę wiadomość,
czy cokolwiek to było, i potraktować ją poważniej niż przedtem. Musiałabym być
skończoną idiotką, gdybym tego nie uczyniła po tym, co się teraz stało. Lecz
jeśli nawet zagraża nam tutaj jakieś niebezpieczeństwo, musimy rozważyć, czy
podejmując próbę ucieczki nie bierzemy na siebie jeszcze większego ryzyka.
Połączenie "Leonowa" z "Discovery", sterowanie "Di-scovery" z olbrzymim
ładunkiem poza osią statku i wreszcie rozłączenie obydwu pojazdów w ciągu kilku
minut, tak by można było odpalić nasze silniki we właściwym momencie - żaden
odpowiedzialny kapitan nie podejmie takiego ryzyka bez wyraznych powodów,
więcej: powodów śmiertelnie poważnych. A takich nawet teraz nie widzę. Mam tylko
słowo... ducha, które może okazać się niezbyt przekonującym dowodem w sądzie.
95
- Czy nawet podczas śledztwa - powiedział Walter Curnow bardzo cichym głosem. -
Zakładając nawet, że wszyscy poprzemy twoje zeznania.
- Tak, Walterze, myślałam również o tym. Ale jeśli dotrzemy bezpiecznie do domu,
to sam ten fakt będzie wystarczającym usprawiedliwieniem, jeżeli nie dotrzemy,
to nic już nie będzie miało znaczenia, czyż nie tak? W każdym razie nie
podejmuję jeszcze decyzji. Po przekazaniu wiadomości na Ziemię wracam do łóżka.
Decyzję przedstawię wam rano, muszę się z nią przespać. Heywood, Sasza, chodzcie
ze mną na mostek. Musimy obudzić Kontrolę Lotu, a potem wrócicie na wachtę.
Nie był to jednak koniec niespodzianek tej nocy. Krótki raport Tani minął się
gdzieś w okolicach Marsa z wiadomością biegnącą w przeciwnym kierunku.
Betty Fernandez w końcu zdecydowała się mówić. CIA i Krajowa Agencja
Bezpieczeństwa były wściekłe: ich pochlebstwa, apele do poczucia patriotyzmu
połączone z zawoalowanymi grozbami nie odniosły żadnego skutku. Sztuczka
natomiast udała się producentowi plotkarskiej, dość marnej sieci telewizyjnej,
który w ten sposób zapewnił sobie nieśmiertelność w annałach Królestwa Wideo.
Producent ów miał wiele szczęścia, wykazał się też niezwykłą pomysłowością.
Dyrektor działu wiadomości programu "Witaj, Ziemio!" stwierdził nagle, że pewien
jego pracownik jest uderzająco podobny do Davida Bowmana. Charakteryzator
telewizyjny sprytnie skorygował drobne różnice. Jose Fernandez mógłby powiedzieć
młodemu pracownikowi telewizji, na jakie ryzyko się naraża, ale jemu sprzyjało
szczęście, które wybiera odważnych. Gdy sobowtór Bowmana wszedł do domu
Fernandezów, Betty skapitulowała. Do momentu odkrycia prawdy i wyrzucenia -
całkiem delikatnie - za drzwi pracownik "Witaj, Ziemio!" zdołał wydobyć z niej
wszystko. I trzeba oddać mu sprawiedliwość, że przedstawił historię Betty
Fernandez bez obleśnego cynizmu, tak charakterystycznego dla sieci, w której
pracował, co zjednało mu podziw jury Nagrody Pulitzera.
- Szkoda - powiedział słabym głosem Floyd do Saszy - że nie zdecydowała się
mówić wcześniej. Oszczędziłoby mi to masę kłopotów. W każdym razie mam
potwierdzenie mojej wersji. Tania nie może mieć teraz żadnych wątpliwości. Ale
poczekajmy z tym, aż się obudzi, nie sądzisz?
- Oczywiście. To nie jest aż takie pilne. Uważam, że przyda jej się trochę snu.
Mam wrażenie, że odtąd nikt z nas nie będzie sypiał zbyt długo.
"Chyba masz rację" - pomyślał Floyd. Czuł się bardzo zmęczony, wiedział jednak,
że nie uśnie, nawet gdyby nie musiał pełnić wachty. Jego umysł pracował na
pełnych obrotach, analizując wydarzenia tej niezwykłej nocy i próbując
przewidzieć kolejną niespodziankę.
W pewnym sensie czuł ogromną ulgę. Skończyła się niepewność co do ich odlotu.
Tania nie może już mieć dalszych zastrzeżeń.
Pozostał jednak lęk: co tu się dzieje?
W życiu Floyda było tylko jedno doświadczenie porównywalne z tym, co przeżywał
obecnie. Kiedyś w młodości wybrał się na wyprawę kajakiem po rzece będącej
dopływem Kolorado. Płynął z przyjaciółmi, a mimo to zgubili drogę.
Pędzili coraz szybciej pomiędzy ścianami kanionu, całkowicie bezradni. Sił
wystarczało im jedynie na to, by uniknąć wywrotki.
W dole rzeki czekały ich katarakty, może nawet wodospady - nie mieli co do tego
pewności. Byli bezbronni.
I znów, jak przed laty, Floyd poczuł, że owładnęły nim potężne siły, spychające
go wraz z resztą załogi ku nieznanemu przeznaczeniu. Teraz niebezpieczeństwo
było nie tylko niewidzialne - przewyższało zdolność ludzkiego pojmowania.
Rozdział czterdziesty piąty
Manewr ucieczki
- Mówi Heywood Floyd. Rozpoczynam ostatni -jak sądzę, a raczej: mam nadzieję -
przekaz z punktu Lagrange'a. Przygotowujemy się do powrotu do domu. Za kilka dni
opuścimy to dziwne miejsce na linii łączącej Jowisza i lo, gdzie spotkaliśmy
olbrzymi obiekt, nazywany przez nas Wielkim Bratem, który ostatnio zniknął w
tajemniczych okolicznościach. Nadal nie dysponujemy żadną wskazówką, gdzie
podział się Wielki Brat ani dlaczego zaginął.
96
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Conan Doyle Arthur Le avventure di Sherlock Holmes
- Arthur Avalon Introduction to Tantra Sastra
- A.M. Arthur Frozen
- Renata Opala Kosmiczne Wakacje
- Arthur C. Clarke 2010 Odyseja kosmiczna
- Iga Karst Pan Samochodzik i Eldorado
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- Napier Susan Cichy wielbiciel
- Lindsey Johanna Dzikie serce
- Nora Roberts DziśÂ i na zawsze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- artnat.opx.pl