[ Pobierz całość w formacie PDF ]
O, do licha, co za egoistyczny babsztyl! Krew porywczych szkocko - irlandzkich
przodków dosłownie zagotowała się w Amy.
- Czy pani nie wie. co to jest atak serca? W tej chwili nie ma dla Wortha wa\niejszych
spraw ni\ zdrowie ukochanej osoby! - syknęła wściekle w słuchawkę. Po drugiej stronie linii
zapadło milczenie.
- Nikt nigdy nie mówił do mnie w ten sposób dosłyszała w końcu usztywniony głos.
- W takim razie cieszę się, te jestem pierwsza odpaliła z satysfakcją. I jeśli pani chce
rozmawiać z Wentworthem, będzie pani musiała poczekać, a\ sam uzna za stosowne się
odezwać. Pewnie nawet nie wie pani, co to znaczy, gdy komuś bliskiemu grozi śmierć ale on
prze\ywa tragedię i ostatnia rzecz, jakiej mu teraz potrzeba, to napastowanie przez bezduszną
egoistkę.
- Ty bezczelna mała... Kim w ogóle jesteś?!
- Jędzą o ostrych kłach - poinformowała uprzejmie Amy. - I spróbuj tylko pokazać
pazury, to mnie popamiętasz! - zakończyła, efektownie ciskając słuchawkę.
Bo\e, on mnie zabije, pomyślała w nagłym przypływie przera\enia. Ale czy\ ta
koszmarna kobieta zasłu\yła na inne traktowanie? Pózniej było jeszcze kilka rozmów. Amelia
dawała z siebie wszystko, by uchodzić za wzór sekretarki. Wreszcie około dziewiątej wieczór
telefony ustały. W pół godziny pózniej wrócił Worth.
- I jak? - zapytała, sztywno podnosząc się zza biurka po kilkugodzinnym siedzeniu.
- Jest ju\ przytomna i klnie jak szewc - powiedział. Zmęczony ruchem zdjął
marynarkę i cisnął ją na krzesło. - Dali jej coś na uśmierzenie bólu. Więcej dowiem się jutro
rano, kiedy doktor Simpson zobaczy angiogram. Westchnął i usiadł cię\ko. Widać było, jak
bardzo jest spięty i zmęczony.
- Amy, on podejrzewa zwapnienie aorty. Wspomniał o wprowadzeniu bypassów.
Enzymy są w normie, co - jak twierdzi - oznacza, \e nie było ataku serca. Jednak ma płytki
oddech i arytmię. Jeśli nie ustąpią, mo\e w końcu dojść do zawału.
- Wiem coś niecoś o takich operacjach - oznajmiła Amy. - Ryzyko jest małe i pacjenci
na ogół po tygodniu wracają do domu.
- Tak te\ mówił doktor. Ale najgorsze jest to czekanie.
- Poczekamy razem, będzie ci razniej. - Uśmiechnęła się. - Mam przygotować coś do
jedzenia?
- Nie wiem, czy zdołam cokolwiek przełknąć.
- W takim razie mo\e najpierw solidną porcję whisky, a potem kawę?
- O, tak, chętnie.
Podszedł do biurka i zaczął przeglądać notatki z rozmów telefonicznych. Nagle
zesztywniał i czujnie zerknął na Amelię.
- Kiedy ona dzwoniła?
- Pani Cade? - domyśliła się Amy. - Mniej więcej godzinę temu - dodała z dr\eniem,
odwracając wzrok.
- Czego chciała?
Amy niepewnie przestąpiła z nogi na nogę i sięgnęła do barku po butelkę.
- Właściwie nie wiem. Powiedziała tylko, \e to pilne.
Wstał, nadal wpatrując się zaaferowanym wzrokiem w kartkę i automatycznie wziął
szklankę.
- Była bardzo nieuprzejma, więc... nie pozostałam jej dłu\na - brnęła dalej. - Jeśli jest
twoją przyjaciółką, to bardzo mi przykro. - Kiedyś była nawet kimś więcej ni\ przyjaciółką -
mruknął sadowiąc się za biurkiem. - Zaraz odpowiem na te telefony. A ty idz spać, Amy.
Dobranoc.
Jasne, pomyślała z wściekłością. Murzyn zrobił swoje, Murzyn mo\e odejść.
- Baxter prosił, \ebyś zadzwonił do niego i powiedział, jak się czuje pani Carson -
rzuciła wychodząc.
- Baxter mo\e sobie poczekać - warknął niecierpliwie i sięgnął po słuchawkę. Nawet
nie spojrzał na Amy, zajęty nakręcaniem numeru uroczej pani Cade.
Z trudem powstrzymała się od trzaśnięcia drzwiami.
Wróciła do pokoju gościnnego, wzięła szybki prysznic, przebrała się w prostą nocną
koszulę i rozpuściła włosy. Gdy wściekłość opadła, poczuła lodowatą pustkę. Wyglądało na
to, \e niedługo straci posadę. Jeśli operacja dojdzie do skutku, Jeanette będzie potrzebowała
pielęgniarki, a nie panienki do towarzystwa. Zaś Worth, który co prawda tolerował ją, a nawet
pozwalał sobie na czułości, nie zmartwi się specjalnie jej odejściem. Wystarczająco często
powtarzał, \e nie chce się ju\ anga\ować. Jaka musi być kobieta, którą zechciałby pokochać?
Czy\by agresywna, ostra i bezduszna? Najwyrazniej taka była jego eks - narzeczona. Amy
zaśmiała się gorzko. Jakie szanse mo\e mieć ona, pierwsza naiwna, a do tego nieugięta
dziewica? Mo\e gdyby pobiegła teraz do niego w koszuli i próbowała go uwieść... Przez
jedną szaloną chwilę rozwa\ała tę mo\liwość, lecz szybko przyszło opamiętanie. Jak mogła
myśleć o takich sprawach, kiedy jego ukochana babcia jest cię\ko chora?! Biedna Jeanette...
Zatęskniła nagle za łagodnym, mądrym uśmiechem starszej pani. Usiadła przed toaletką i w
zamyśleniu zaczęła rozczesywać długie pasma włosów, kiedy drzwi otworzyły się nagle i do
pokoju wszedł Worth, ubrany do wyjścia. Ciemne oczy patrzyły ponuro ze zgnębionej,
zmęczonej twarzy. Sprawiał wra\enie, jakby nawet nie zauwa\ył, \e zastał Amy w nocnej
koszuli.
- Muszę wyjść - oznajmił bez wstępów - Będziesz przyjmować telefony?
Zawiadomiłem ju\ szpital, pod jakim numerem będę osiągalny.
- Dobrze, zajmę się tym - obiecała chłodnym tonem, któremu przeczyło zatroskane
spojrzenie. Domyślała się, dokąd idzie. Czy ta kobieta musiała go dręczyć właśnie teraz, gdy
miał tyle zmartwień?
Popatrzył na nią z nagłym zainteresowaniem, jakby dopiero w tej chwili zauwa\ył
uroczy negli\. W smutnych oczach rozbłysły iskierki. Uśmiechnął się, podziwiając kształtne
linie smukłego ciała, rysujące się pod przezroczystym, cienkim materiałem w łagodnym
blasku nocnej lampki. Ciemne, lśniące włosy spływały falą z pleców dziewczyny, nadając jej
wygląd powabnej czarodziejki.
- Muszę przyznać, panno Glenn - mruknął w zamyśleniu - \e spodziewałem się pani
raczej w pi\amie.
- I był pan bliski prawdy, panie Carson, gdy\ do niedawna nie sypiałam w koszuli.
- Ale nie przeszkadzaj sobie. Chętnie popatrzę, jak robisz wieczorną toaletę. Z irytacją
odło\yła szczotkę, czując na sobie palący wzrok mę\czyzny.
- Ju\ mówiłam, \e nie daję prywatnych przedstawień. I bardzo proszę, przestań.
- Dlaczego? - zapytał zamykając drzwi i zbli\ył się do niej.
Zerwała się z miejsca, lecz było to nierozwa\ne. Jej piersi wychylały się zbyt
prowokująco z głębokiego wycięcia koszuli. Worth postąpił jeszcze krok do przodu, a\
znalazł się niebezpiecznie blisko. Za chwilę poczuła na ramionach dotyk du\ych, ciepłych
dłoni. Serce zabiło jej gwałtownie, a ciało przeszedł zdradziecki dreszcz podniecenia.
- Musisz ju\ iść - wykrztusiła bez tchu.
- Wiem - odparł, zatapiając palce w pasma jedwabistych włosów. - Worth...
Przymknął oczy i cię\ko skłonił ku mej głowę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- 104. Rolofson Kristine MiĹoĹÄ jak z bajki... 10 Na pewno wrĂłcÄ
- 1057. DUO Schield Cat Tylko nie miĹoĹÄ
- Christopher Moore Wyspa Wypacykowanej KapĹanki MiĹoĹci
- Miles_Cassie_Zaufaj_miĹoĹci_T035
- Cartland Barbara ZwyciÄĹźona przez miĹoĹÄ
- Roberts Nora MiĹoĹÄ i paragraf
- Cartland Barbara Rapsodia miĹoĹci
- Ransom S.C BĹÄkitna miĹoĹÄ 02 BĹÄkitna magia
- Kosakowski Czeslaw Dziecko o specjalnych potrzebach edukacyjnych
- 130. Stone Lyn Magia miĹoĹci Magia miĹoĹci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rafalradomski.pev.pl