[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Hmm& Jasne.  Próbowałem się opanować.  Mogę przyjechać po dzieciaki trochę pózno,
więc może dam ci trochę pieniędzy, byś mogła gdzieś z nimi wyjść albo coś w tym stylu?
- Nie potrzebuję  odparła.  Odstawienie prochów znacznie poprawiło stan mojego konta. Do
zobaczenia wieczorem, szefie.
82
Uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
Bella miała randkę. Moja Bella. To nie mogło się udać. Podniosłem telefon.
- Carlisle Cullen.
- Tato, mogę pożyczyć twój samochód?  W głowie zacząłem układać już swój mały plan.
- Jasne, synu.
Uwielbiałem tego faceta. Zawsze był gotowy mi pomóc.
- Dzięki, już do ciebie jadę.  Dałem znać Jasperowi i Emmettowi, że już wychodzę, po czym
ruszyłem w stronę szpitala.
- Czy ja chcę wiedzieć, o co w tym chodzi?  zapytał Carlisle, kiedy wymienialiśmy się
kluczykami.
- Chcesz ryzykować gniew Belli?  Nie chciałem go w to wciągać.
- Pogadamy pózniej, synu  odpowiedział z uśmiechem. Dobry wybór.
Podjechałem w okolice domu Belli i zaparkowałem w bezpiecznej odległości. Czekałem. Pięć
minut pózniej na podjezdzie pojawiła się nieznana mi furgonetka. Patrzyłem, jak wysiada z niej jakiś
facet i biegnie pod drzwi domu. Był wielki, jednak gdybym postawił przy nim Emmetta, nie miałby
szans.
Bella otworzyła drzwi i ten gość przyciągnął ją do siebie. Pociemniało mi przed oczami. Za
kogo on się, do cholery, uważał, by kłaść swoje łapy na mojej Belli? Zacisnąłem pięści na kierownicy.
Nawet nie otworzył dla niej drzwi samochodu. Co za dupek. Zledziłem ich. Prawdopodobnie byli zbyt
zajęci śmianiem się i flirtowaniem, by zauważyć, że za nimi jadę.
Zatrzymali się na grilla. Przynajmniej mieli zamiar spędzić czas w towarzystwie innych ludzi,
a nie na romantycznej kolacji dla dwojga. Okrążyłem lokal, dając im czas na wejście do środka, po
czym wróciłem i zaparkowałem.
Tej części nie przemyślałem do końca. Nie mogłem tak tutaj stać i czekać.
Mogłem?
Nie.
Dlatego też zrobiłem to, co zrobiłby każdy normalny prześladowca. Zacząłem podglądać ich
przez okno. Jeśli ten paker zrobiłby jakiś nierozważny ruch, byłem gotowy usmażyć jego dupsko na
grillu.
Zaczynało mnie to przerastać. Najwyrazniej koleś był bardzo zabawny, gdyż za każdym
razem, kiedy poruszał ustami, Bella wybuchała śmiechem. Musiałem szybko coś zrobić, w
przeciwnym razie oszalałbym. Swan wstała, by udać się do toalety, która znajdowała się blisko
wyjścia.
Zawróciłem samochód, by znalazł się blisko drzwi. Następnie szybko wszedłem do środka i
czekałem. Gdy tylko Bella wyszła z łazienki, złapałem ją. Zakryłem jej usta ręką, dzięki czemu nie
mogła krzyczeć i wyniosłem ją z lokalu. Kilka razy udało jej się kopnąć mnie po goleniach, jednak
martwiłbym się o to pózniej. Wepchnąłem ją do samochodu i odjechałem.
Bella nie wyglądała na szczęśliwą.
- Posłuchaj, ty popaprany skur& Edward?  Skrzywiłem się. Bałem się na nią spojrzeć.  Co
ty, kurwa, wyprawiasz?
- Jak na kogoś, kto regularnie porywa ludzi, powinnaś wiedzieć  odpowiedziałem.
- Porwanie?!  wrzasnęła. Pisk kobiety nigdy nie był dobrym znakiem.  Dlaczego, do
cholery, mnie porwałeś?
- Dlaczego, do cholery, poszłaś na jebaną randkę?  odkrzyknąłem.
- %7łe co?  warknęła.
Zatęskniłem za wrzaskiem.
- Słyszałaś.  Zamknij się, Cullen.  Nie wolno ci chodzić na randki.
83
- Nie wolno?  Cholera.  A kto mi zabroni?!
Ponieważ jestem idiotą, odpowiedziałem.
- Ja, oczywiście.
- Zatrzymaj. Ten. Jebany. Samochód.  Podwójna cholera.
- Nie mogę tego zrobić  odparłem.
- Dlaczego?  warknęła.
Szczerość jest najlepszym rozwiązaniem.
- TrochÄ™ siÄ™ ciebie bojÄ™ w tej chwili.
- ZATRZYMAJ SAMOCHÓD!
Zatrzymałem. Bella ze złością otworzyła drzwi i wysiadła. Jaki byłby ze mnie porywacz,
gdybym pozwolił jej wrócić do domu? Wysiadłem i ruszyłem za nią.
- Bella, wracaj do samochodu. Jesteś nierozsądna. - Znów powiedziałem nie to, co trzeba.
Odwróciła się do mnie.
- Ja jestem nierozsądna? Ty skurwy& - Jej telefon zadzwonił, ocalając mnie przed
przekleństwem.
- Halo? Nie, nie utopiłam się, kretynie. Zostałam porwana.  Patrzyła się na mnie przez całą
rozmowę.  Pocałuj mnie w dupę.
Rozłączyła się.
- Bello& - powiedziałem błagalnym tonem.
Szła powoli w moim kierunki. Bella Bestia wydawało się całkiem trafnym określeniem.
- Wyjaśnij.
Poczułem ulgę.
- Bello, przepraszam.  Nadal szła w moim kierunku.  Kiedy zobaczyłem cię z tym facetem,
po prostu& Nie chciałem, abyś się z nim umawiała.
Jej oczy się zwęziły.
- Nie wiem, co się stało, ja& - Nie szło mi najlepiej.  Cholera. Bello, byłem zazdrosny. Nie
mogłem znieść myśli, że możesz się spotykać z innym facetem niż ja. Jesteś moją Bellą& a
przynajmniej tak mi się wydawało  zakończyłem smutno.
- Skończyłeś już?  zapytała z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Kiwnąłem głową. Złapała
moją twarz i zaczęła całować mnie jak szalona. Całe trzy sekundy zajęło mi wyjście z szoku. Po
chwili złapałem ją za tyłek i podniosłem do góry. Otoczyła mnie swoimi doskonałymi nogami, a ja
posadziłem ją na masce samochodu.
- Jesteś takim& dupkiem  wymamrotała między pocałunkami. Gdy moja dłoń powędrowała
do jej stanika, Bella jęknęła głośno. Jej piersi miały idealny rozmiar, zupełnie jakby były stworzone
dla moich rÄ…k.
Pieprzony klakson przywrócił nam zmysły.
- Chyba nie potrzebowałaś tej przejażdżki, co nie, B.?  Paker z restauracji. Miałem zamiar
zabić tego gościa. Wyszczerzył się do mnie i kiwnął głową na powitanie.  Ty musisz być Edward.
Skąd to wiedział?
Bella ześlizgnęła się z maski i poprawiła bluzkę.
- Felix, ty dupo wołowa. Idz do domu.  Roześmiał się, a Swan wsiadła do samochodu
Carlisle a.
Felix?
- Ona jest zdrowo jebnięta. Mam nadzieję, że wiesz, w co się pakujesz, bracie. Z pewnością
jeszcze się zobaczymy.  Pomachał ręką i odjechał. Co to było?
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem, nie wiedząc, co powiedzieć.
84
- Nie byłam na randce  odezwała się Bella.  Felix właśnie się tutaj przeprowadził.
Postanowiliśmy umówić się na kolację, by nadrobić zaległości, w końcu nie widzieliśmy się tyle lat.
Chętnie bym ci powiedziała, gdybyś zapytał, zamiast zachowywać się jak jaskiniowiec.
Cóż, poczułem się jak dupek.
- Przepraszam. Kiedy Nessie powiedziała mi, że idziesz na randkę, nie mogłem wytrzymać.
- Nessie  jęknęła. Ten dzwięk nie był taki zły, gdy był skierowany pod adresem kogoś
innego.  Ona wiedziała, że to nie randka. Ta mała&
W oczach Belli pojawił się złowieszczy błysk. Wyciągnęła komórkę.
- Halo, Jessica?  Nie ma mowy.  Tu Bella. Nie chcę ci przeszkadzać, ale mogłabyś
wyświadczyć mi dużą przysługę?
Zagryzłem wargę, by się nie roześmiać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • thierry.pev.pl
  •