[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przyniosę obiecał Govindue. Ale nie za darmo dodał powa\nie.
Co masz na myśli?
Musisz nam pozwolić nazywać cię imieniem Amra.
Conan zapatrzył się w dym. Belit stawała się z wolna tylko ciepłym, przyjemnym wspomnieniem. Przestawał
odczuwać ból po jej stracie. To imię nie brzmiało ju\ obco, a u\ywanie go ci ludzie poczytywali sobie za
zaszczyt.
Skoro tak chcecie&
Govindue nie tracił czasu. Zerwał się na równe nogi, wyrwał dziewczynie tykwę z piwem i uniósł ją wysoko.
Słuchajcie mnie, wojownicy, którzy poszliście za Conanem! Dziś w nocy i ju\ zawsze będziemy zwać go
Amrą! Ohbe Amra!
Ohbe Amra! Wojownicy zaintonowali pieśń i w ślad za nimi poszli wieśniacy. Najpierw ci w chacie,
pózniej ci na zewnątrz, a\ cała d\ungla zdawała się nią rozbrzmiewać.
Conan znów wpatrzył się w dym i zobaczył w nim, jak ciemnowłosa kobieta zaprasza do krainy cieni inną, z
kasztanowymi włosami. Był ciekaw, co Belit powie Scyrze. Nie \eby kiedykolwiek spodziewał się tego
dowiedzieć& Atu marnowało się dobre piwo!
Ohbe.
EPILOG
Pustkowie Piktów, wiele lat pózniej
W ciszy wysłuchaliśmy opowieści Vasiliosa do samego końca. Słychać było tylko krople deszczu na
zewnątrz. Piktyjskie bębny ucichły. Dobosze zapewne skryli się przed ulewą, choć wolelibyśmy wierzyć, \e
odeszli.
Na ile pewne jest, \e wojownikiem dowodzącym ludzmi demonami był Conan? zapytał ktoś.
Myślałem, \e to Sarabos, ale Czarny Dragon siedział milczący jak posąg.
Vasilios wzruszył ramionami.
Moja matka mówiła, \e część Piktów, którzy go widzieli, wyszła cało z pogromu wrót demonów. Kilku
\yło dość długo, by znów walczyć pod Velitrium. Rozpoznali aquilońskiego generała.
Musiało być ich bardzo niewielu. Pomijając wojny, \ycie Piktów zawsze było trudne i krótkie. Zwłaszcza od
kiedy Aquilonia zaczęła coraz mocniej pchać się przez Pogranicze na Pustkowie. Poza tym, pamięć ludzka
lubi płatać figle. Obojętne, czy będzie to Hyboryjczyk, Stygijczyk czy Pikt.
Ale opowieść była warta wysłuchania.
Nie tylko tej jednej zresztą wysłuchaliśmy, siedząc w grocie przez dwa dni. Nie mieliśmy wiele do roboty,
poza czuwaniem, czy nie nadciąga atak Piktów, który nigdy nie nastąpił i zapuszczaniem się tak daleko w
głąb jaskini, na ile pozwalała długość naszej liny i skąpe zapasy pochodni. Tu\ za komnatą z posągiem
znalezliśmy wodę, tote\ nie mieliśmy potrzeby ani wielkiej ochoty zgłębiać dalszych tajemnic tego, co mogło
Strona 84
Green Roland - Conan i wrota demona
kryć się we wnętrzu wzgórza.
Bardziej ciekawi byliśmy, kiedy nadejdzie pomoc. Bez wątpienia nasza kompania posłała po posiłki, gdy nie
powrócił zastęp, który wyruszył po wodę. Modliliśmy się, by nie próbowali ratować nas sami i nie wpadli w
ręce Piktów.
Było dobrze po południu drugiego dnia naszego pobytu w grocie, gdy znów usłyszeliśmy piktyjskie bębny.
Potem zamilkły, za to w lesie ozwały się ptaki i zwierzęta. To wojownicy podawali rozkazy od czoła po tyły.
Warty doniosły, \e widać Piktów pomiędzy drzewami. (Jeśli historia była prawdziwa, to las musiał odrosnąć
szybko i gęsto na tej połaci zrównanej z ziemią za sprawą niszczycielskiej magii.)
Zachowanie Piktów mogło zwiastować natarcie i oznaczać, \e niestraszne im tabu. Lecz ci z naszych,
którzy mieli większe doświadczenie w walkach na Pustkowiu, orzekli, i\ wygląda na to, \e Piktowie zwołują
ludzi do wymarszu. W rzeczy samej, wszelkie odgłosy wkrótce zamilkły w oddali. A gdy zaległa cisza, warty
doniosły, \e Piktowie zniknęli.
Wyszedłem właśnie, by osobiście to sprawdzić, kiedy cisza rozbrzmiała dzwiękiem bossońskich rogów
wojennych. Zdawało się być ich po trzykroć więcej i zbli\ały się z ka\dym zadęciem. Potem spośród drzew
wypadło ponad pół tuzina zwiadowców w zielonych tunikach i spodniach. Gnali ku nam, w górę zbocza.
Byliśmy ocaleni. Licząc naszą kompanię i przybyłe posiłki; szło po nas trzystu ludzi. Takich sił Piktowie
rzadko mogli się spodziewać o tej porze roku. Wiedzieliśmy, \e będziemy musieli ruszać stąd szybko i nie
starczy czasu na dokładniejsze zbadanie groty, bez względu na to, jak wiele pochodni przyniosą ze sobą nasi
wybawcy. Ale mała to była strata.
Niemałą natomiast pozostawała tajemnica, w jaki sposób komendant Fortu Nyaro, który wysłał posiłki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona pocz±tkowa
- Conan Doyle Arthur Le avventure di Sherlock Holmes
- C Howard Robert Conan i Bogowie Bal Sagoth
- Carter Lin Conan wyzwoliciel
- Howard Robert E Conan ryzykant
- C Lin Carter Conan barbarzyĹca
- Howard Robert E Conan wĹadca miasta
- Amy Lane [Green's Hill Werewolves 01] Yearning [Torquere] (pdf)
- 716. Green Grace Srebrne serduszko
- Sandemo Margit Saga o KrĂłlestwie ĹwiatĹa 01 Wielkie Wrota
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- atanvarne633.opx.pl